42

797 24 0
                                    

Piątek

Spotkanie grupki depresantów. Pan Stradlin zapuścił brodę i wyglada teraz o wiele lepiej!
Siedzę, czekam aż ,,zabawa'' się zacznie i jak zwykle boję się, że Vicky nie będzie.

Muszę jakoś do niej zagadać. Inaczej się wykończę, bo cały czas nie daje mi spokoju to, że do niej nie zagadam ani nic...

Ironia - marudzę sama do siebie, że nie mam przyjaciela, który mnie zrozumie, a przecież na tych spotkaniach można poznać tyle fajnych ludzi!

Wow... zaczęłam myśleć choć trochę pozytywnie. Co się dzieje?!

W sumie, to mam dziś dobry humor.

Udało mi się perfekcyjnie zagrać piosenki na gitarze, ćwiczyłam dziś (głównie na uda) z... godzinę.

Ale za to długo się do tego motywowałam, bo nie chciało mi się dupska ruszyć.

Do tego jest piątek! Kto nie kocha piątków!

- Dobrze. Witajcie! - pan Stradlin wszedł do pomieszczenia.

Vicky dalej nie ma.

Proszę, by przyszła.

***

Moje jebane szczęście...

Vicky jest na spotkaniu - nie ma mnie.
Ja jestem na spotkaniu - nie ma jej.
Obydwie jesteśmy na spotkaniu - mi coś odwala i nie mogę się do niej odezwać!

Spotkanie się skończyło. Czuję, że zmarnowałam tę godzinę. Praktycznie nic specjalnego nie robiliśmy, tylko przywitaliśmy nowego kolegę, który po raz pierwszy dziś dołączył do naszego zgromadzenia.

Ma na imię Alan i ma siedemnaście lat. Jest niski, drobniutki, ale całkiem przystojny.
Jak się na niego spojrzy, od razu widać w nim chodzącą depresję. Jest mi smutno jak na niego patrzę. Mam ochotę się do niego przytulić i go pocieszyć.

Ale go praktycznie nie znam, poza tym obiecałam sobie podczas tej godziny, że z nikim z tej grupy nie będę nawiązywać bliższego kontaktu.

Po prostu nie chcę, by ktoś poznał mnie i od razu wiedział, że mam problemy. A właśnie w takiej grupce praktycznie wszyscy wiedzą co komu dolega.

A ja wolę komuś zaufać, komuś się wygadać po dłuższym czasie znajomosci i w taki sposób się zaprzyjaźnić.

Nie chcę, by ktoś zaprzyjaźnił się ze mną, bo mi współczuje, albo z litości.

Chcę osoby, która polubi mnie, polubi mój charakter, a nie umiejetność słuchania innych i siedzenia cicho.

Po powrocie do domu mam już zły humor.

Tak zły, że w sumie bez powodu wyciągam żyletkę i obserwuje ją bardzo poważnie. Nawet nie chcę się pociąć. Nie mam siły się pociąć.

Chcę na nią popatrzeć. Pośmiać się z nią. Poopowiadać jej, jak było na spotkaniu. Jak bardzo się nudziłam, jak bardzo jestem zawiedziona, że Vicky nie było.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz