47

763 24 1
                                    

Czwartek

Robię kolejną kreskę nożyczkami na ręce. Już nie tnę się, żeby poczuć sie lepiej, tylko dla samej zasady. Nie wiem czemu tak mam...

Cięcie się już mi nie pomaga. Jakoś tak... jedyne co się zmienia to to, że czuję się może trochę silniejsza... i bezpieczniejsza. Jak coś się wydarzy (np. w szkole) , to jestem spokojna, bo wiem, że później przyjdę do domu, zamknę się w pokoju i będę mogła się pociąć, nawet jeśli to mi nie pomoże.
Trudno mi się zebrać do nauki, a powinnam się pouczyć. Powinnam wziąć się w garść. Przecież to takie proste.

Ale nie umiem. Po prostu... nie umiem.

Więc leżę na łóżku i słucham muzyki.
I rozmyślam. I tnę się co chwilę. Staram się coraz mocniej, bo choć sprawia mi to większy niż zawsze bardzo nieprzyjemny ból fizyczny, chcę zobaczyć krew.

Tak po prostu.

Dochodzę do wniosku ze byłam dziwnym dzieckiem.
W wieku dziewięciu lat obejrzałam pierwszego pornosa. Nie dotykałam się ani nic, ale to sprawiało mi przyjemność... zaciskałam wtedy mocniej uda i... tyle.
Od tamtego czasu nie mogłam zasnąć, jeśli w głowie nie wyobrażałam sobie jakieś zboczonej scenki. Na przykład:
Wyobrażałam sobie, że facet zostaje porwany przez kobietę-kosmitkę i gwałcony przez jej koleżanki.

Były też inne... ale wymieniłam tę, bo wydaje mi się najbardziej porypana ze wszystkich. Kurwa... facet gwałcony przez kobiety-kosmitki... ja serio się zastanawiam czy ja na pewno jestem w pełni zdrowa psychicznie.

Tak. Miałam wtedy dziewięć lat.
Żeby nie było - nie byłam w patologicznej rodzinie! Rodzice nie pozwalali mi oglądać pornosów, ani nie gadaliśmy na ten temat na codzień! Nie do końca wtedy jeszcze rozumiałam pojęcie ,,seks'', ani ,,przyjemność''... nikt mi o tym nic nie wspominał.

Po prostu zaczęło się to tak, że na nasz komputer wdarł się wirus, który przerzucał nas na strony pornograficzne - przynajmniej tak to pamiętam. I tak jak chciałam coś zrobić na komputerze, zamykałam się w pokoju, mając nadzieje, że znowu jakimś cudem wejdę na stronę pornograficzną.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak to się nazywa. Pornhub, xvideos... skąd miałam to wiedzieć. Nie pamiętam też na jakiej stronie to oglądałam.

Tak czy siak...

Pamiętam jak brzydziłam się tym, że kobieta wkłada penisa do ust... w ogóle brzydziłam się męskim układem rozrodczym.
Bardziej interesowały mnie piersi kobiety. Jak kobiety się same dotykały...
Jak o tym sobie przypomnę myśle sobie:
Boże... jaka ja jestem popierdolona.

I uwierzcie mi - ja miałam normalne dzieciństwo! Nie uważam, że to jakoś wpłynęło tragicznie na mój rozwój i mój obecny stan!
Oczywiście pomijając wybuchy mojego ojca.

***

Kocham to miejsce. Kocham tych ludzi. Kocham tego pana. Kocham te niewygodne krzesła. Kocham... kocham i jeszcze raz kocham. 

Wyczucie ten sarkazm.

Grupka antydepresantów. Depresantów. Nastolatków z problemami. Grupka (a)społeczna. Już nie wiem jak to nazwać.

Czuję się źle, bo chcę zagadać do Vicky, ale się boję... wstydzę. Że mnie nie polubi, że wydam jej się dziwna, że... jakoś tak nie przypadnę jej do gustu... 

Ale jest. Wchodzi do sali... siada cztery krzesła obok mnie, odkłada torbę na ziemie i opiera się. Poprawia okulary, robiąc śmieszną minkę i marszcząc nos.

Bacznie obserwuje wszystkich wokoło, tylko nie mnie.

Ciekawa jestem kiedy wyczai, że patrzę się na nią jak jakiś pedofil.

Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Victoria uśmiechnęła się i ruszyła w moją stronę.
Zaczęłam panikować.
Po co tu idzie?
Zapyta o coś?
Chce o czymś pogadać? 
A może ma taki sam mętlik w głowie na temat mnie, jak ja mam na temat niej!?

- Hej!
- Hejka! - powiedziałam entuzjastycznie jak debilka, za co już w myślach przybiłam sobie face palma.

Usiadła obok mnie i położyła ręce płasko na udach.

Ma ładną figurę. Ani chuda, ani gruba.
Szerokie biodra, szerokie ramiona i wcięcie w talii, do tego szczupłe uda.
- Jak tam telefon? - zapytała śmiejąc się.

Świetnie - czyli wyszłam przed nią na materialistkę...

- A dobrze... - sięgnęłam po smartfona do tylnej kieszeni - tyle, że wcale nie. Potłukł się jeszcze bardziej od ostatniego czasu, a ja nie mam pieniędzy by go naprawić - zaczęłam zataczać kołeczka kciukiem na pęknięciach.
- Prykro mi. Ja wiem, że telefon nie jest najważniejszy, - wyjęła czarne, skórzane opakowanie z kieszeni, po czym wyciągnęła z niego telefon - ale też chciało mi się płakać, jak zobaczyłam to.

Wskazała palcem na ryskę w prawym, górnym rogu.
- Ja mam malutką ryskę, to co dopiero ty musiałaś czuć, jak ja się tym załamałam! - zaśmiała się.
- Ale w sumie to idzie się przyzwyczaić po dłuższym czasie. Czasem nie widać do końca wyświetlacza, bo pęknięcie jest jak pajęczyna, ale już AŻ TAK BARDZO JAK KIEDYŚ nie przeszkadza - dałam nacisk na ostatnie słowa.

- Dobra moi mili panowie, panie i reszta tu zebranych. - Pan Stradlin wszedł do klasy. - Zaczynamy naszą integracje - zaśmiał się.

Vicky odwróciła się przodem do środka koła, nie wstając z miejsca.
Siedzi obok mnie.
Nic głupiego nie palnęłam... chyba dobrze wypadłam.
Jest miła, ładna, wyrozumiała.

Do tego czuję, że nie raz już z nią gadałam, że znam ją dłużej, tymczasem my zamieniłyśmy oprócz dnia dzisiejszego nie więcej niż dwa zdania!

I jeszcze do tego to imię... Vicky.
To imię kojarzy mi się z czernią... z takim... z taką wredotą.
Nie wiem jak to wytłumaczyć. To jest takie imię z... pazurem?

Ale dużo wspomnień mam z tym imieniem...
znaczy - ta Vicky bardzo przypomina mi tą Vicky z dzieciństwa, z którą graliśmy w piłkę.
Trochę z wyglądu, trochę z pogody ducha.

Kurczę... bardzo bym chciała się z nią zaprzyjaźnić... czuję do niej coś dziwnego... takie przywiązanie...

Nie umiem tego wytłumaczyć.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz