52

799 28 4
                                    

Poniedziałek

- Czy cierpienie uszlachetnia? Myślę, że tak. Jak ktoś cierpi, pomimo tego nie zmienia się jego np. wiara, traktowanie innych osób, powinien być za to szanowany. Chodzi mi o to, że często ludzie, którzy cierpią, rozładowywują swój gniew, ból, żal na innych. Przez to mogą też cierpieć inni. Trzeba na to spojrzeć obiektywnie. Często przez nasze złe samopoczucie ranimy innych. Jeśli cierpimy ale nie przekładamy tego cierpienia na nikogo innego naszą postawą i zachowaniem, jest to według mnie szlachetne zachowanie. Przez różne, smutne doświadczenia w życiu, jesteśmy bardziej świadomi pojęć takich jak ból, cierpienie. - Westchnęłam. - Uczymy się na własnych błędach, oraz wiemy jak pomóc innym. Nie skupiamy się tylko na sobie. Przecież każdy ktoś kiedyś cierpiał, prawda? Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie czy w ogóle w cierpieniu jakiś sens. I tak i nie. Cierpienie z jakiegokolwiek powodu nie jest na pewno dla nikogo przyjemną rzeczą. Można więc powiedzieć że cierpienie nie ma sensu.Opłakiwanie śmierci jakiejś ważnej dla nas osoby niczego nie zmieni, więc czemu tak się dzieje? Może właśnie dlatego, że czujemy się bezbronni, bezsilni. Nie możemy cofnąć czasu, więc cierpimy z tego powodu. Czyli to, że cierpimy nie ma sensu, ale jednak nie możemy tego zmienić, więc cierpimy. Z drugiej strony... to jednak ma sens. Powoduje reakcje, która ma na celu zmobilizować organizm do wykonywania działań, które chronią nas od negatywnych doznań psychicznych i fizycznych.

- Dziękuje Hannah. Pięć z minusem.

Usiadłam do ławki.

,,Czy cierpienie uszlachetnia'' i ,,Czy w cierpieniu jest jakiś sens''.

Zostałam wybrana przez panią i na środku klasy musiałam udzielić odpowiedzi.
Nawet nie wiem czy to co mówiłam miało jakikolwiek sens... ale ważne, że ocena jest dobra.

Jak stoję na środku klasy przed wszystkimi, muszę dostać nagle kataru, muszę kichnąć, nagle mam spierzchnięte usta, pocę się nawet jeśli jest mi zimno...

To jest straszne.

***

Po powrocie ze szkoły odwiedziła nas mama, ze swoim chłopakiem i jego jedenastoletnim synem z pierwszego małżeństwa - David'em.

Lubię chłopaka mamy. Jest zabawny i miły, ale... jak to wytłumaczyć.

Mama jest z nim już od jakiegoś czasu. Pewnie nie raz gadali o swoich problemach. Co się z tym wiąże?

Ja jestem jej problemem.

Mama pewnie nie raz musiała się mu wygadać. Pewnie nie raz słyszał o mnie wiele rzeczy... których wolałabym żeby NIKT nie wiedział.
Ale nie mogę jej zabronić rozmawiania z jej chłopakiem. Choć moja mama nie umie trzymać języka za zębami. Mam wrażenie ż słowo „sekret" bądź „tajemnica" nie ma dla niej znaczenia.

Teraz siedzę i jem zupę. Mam na sobie krótkie spodenki, gdyż myjąc ręce za mocno odkręciłam kran i cała się ochlapałam (typowa ja), a jedyne co miałam w szafie (bo reszta w praniu), to spodenki do połowy ud. Oczywiście już zaczęłam przeklinać dzień, w którym postanowiłam, że jednak nie zrobię prania i zeszłam na dół, gdzie wszyscy już siedzieli przy stole - Adam, Luke, mama, jej chłopak i jego syn.
Ma syna, chociaż przyznam szczerze - nie przepadam za nim. Wchodzi teraz w wiek dojrzewania i myśli, że wszytsko mu wolno, ale plus jest taki, że przynajmniej rzadko się widujemy.

Cały czas kręcę się na krześle i poprawiam spodenki. Mam sznyty na udzie i jak spodenki delikatnie się podciągną... widać je. A nie chciałabym, żeby ktoś zauważył.

- Jak w szkole? - zapytała mama.
- Bardzo dobrze, tylko dużo nauki ostatnio - typowy tekst, który mówię zawsze, jak ktoś zapyta się o szkołę.

Jestem strasznie skrępowana tym, że w  tym ,,rodzinnym obiedzie'' musi uczestniczyć Adam. Jestem skrępowana tym, że mama wypytuje mnie o wszystko przy nim. Jestem skrępowana tym, że muszę siedzieć znowu przy nim w krótkich spodenkach.

- A jak oceny? - wiedziałam, że o to zapyta...
- Dobre... czwórki, piątki, trój..,
- Czemu leci ci krew? - przerwał mi David, który AKURAT siedział obok mnie.

Spojrzałam się na niego dobrze wiedząc o co mu chodzi. Spojrzałam na udo i rzeczywiście - strup jednej z ran się oderwał i zaczęła lecieć krew.
Mama wstała i podeszła do mnie, a mi serce zaczęło szybciej bić.

Kurwa kurwa kurwa kurwa!

Zaczęłam się bać co zaraz powie mama, co powie David, jak zareaguje... kurwa. Co myśli teraz Adam?!

W myślach zaczęłam się modlić, by nie wydarzyło się nic głupiego...

- Uderzyłam się i...- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć, gdyż mama spojrzała się na moje udo, chociaż je przykryłam ręką i przerwała mi:
- Nie, po prostu głupia Hannah robi sobie sznyty na udzie. - Powiedziała z obrzydzeniem i wróciła na miejsce.

Zastygłam bez ruchu...

Złapałam kontakt wzrokowy z jej chłopakiem, po czym spojrzałam na Davida, na swoje udo, potem na Luke'a... a na końcu na Adama, który patrzył się na mnie...
Kurwa mać... jak mogła tak powiedzieć, z uśmiechem na twarzy i jeszcze przy wszytskich tak złośliwie!?

Chcę płakać. Chcę się ciąć.

Co to kurna w ogóle było!? Czemu ona się tak zachowała?! Czuję się tak głupio przy wszystkich... czuję się jak największy debil na świecie, bo przecież robię coś tak głupiego jak ,,robienie sobie sznytów''.

Równie dobrze mama mogła powiedzieć wszytskim wokoło, że jej jedyna szesnastoletnia córka puszcza się za pieniądze - poczułabym się tak samo jak teraz.

Czyli nic nie warta, głupia i... kurwa.

Zjadłam jeszcze trochę zupy, po czym wstałam jakby nigdy nic i z lekkim uśmiechem poszłam do łazienki, ledwo powstrzymując łzy. Zatrzasnelam drzwi i opadłam na ziemie.

Czyli tak mnie widzą z zewnątrz... już wiedziałam za jaką mnie wszyscy uważają, ale teraz to jakoś do mnie dotarło.

Tnę się. Jestem głupią nastolatką, która potrzebuje atencij. Jestem... dziecinna i po prostu - głupia.
Co prawda David pewnie nie zrozumiał o co chodzi... ale David... Adam...

Adam wie już, że się tnę... więc czemu teraz myślę cały czas o nim i przejmuje się tą sytuacją?!

Czemu mama to powiedziała?! Jeśli chciała mi zrobić na złość... czemu tak? Czemu w tem sposób?

Czemu przy Adamie.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz