50

772 26 0
                                    

Sobota

Godzina siódma, a ja jak w końcu mogłabym się wyspać, to nie mogę spać. Zajebiście.
Nie mając nic innego do roboty oprócz leżenie i gapienie się w sufit, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.

,,Ciąć się ciąć, mam ochotę się pociąć. Ciąć się ciąć...''
Nucę sobie w myślach.

Stanęłam przed lustrem i... nic. Patrzę się na moje odbicie w lustrze, na mój trądzik (zawsze jak zbliża mi się okres, wysypuje mi się na twarzy), na moje włosy, roztrzepane w cały świat.

- Z każdym dniem coraz gorzej. - uśmiechnęłam się fałszywie.

Umyłam zęby, rozczesalam włosy i przepłukałam twarz wodą, przez co trądzik jeszcze bardziej widać.
- Teraz to już w ogóle wyglądam jak pizza peperoni... i tak wow, że wstałam i choć w małym stopniu ogarnęłam...

Po cichu nacisnęłam klamkę by wyjść z łazienki, tym samym modląc się, żebym nie spotkała Adama, gdyż jeszcze pare sekund temu słyszałam, że ktoś krząta się po kuchni.

Gdy tylko otworzyłam drzwi, szybkim krokiem ruszyłam do pokoju w głowie przeklinając moment, w którym postanowiłam wyjść z pokoju.

Mogłam poleżeć gapiąc się w sufit i tym samym nie narażać się na spotkanie z Adamem.
Zaczelam biec w stronę pokoju mając nadzieje, że to Luke zrobił wcześniej hałas w kuchni.

Nie chcę Adama widzieć, nie chcę się jeszcze bardziej dołować, nie chcę myśleć o tej sytuacji z wczoraj...

Ale nie umiem...

Przechodząc przez kuchnię tylko lekko zerknęłam w stronę osoby która tam stała, przez co szybciej zabiło mi serce.

Tak. To kurwa Adam. Stał za blatem i coś... coś robił.
Nasze spojrzenia spotkały się na chwile, dopóki ja nie zniknęłam za ścianą.
Gdy tylko zniknęłam z jego pola widzenia, zmarszczyłam czoło i przybiłam sobie face palma.

Weszłam do pokoju, oparłam się o drzwi i westchnęłam.
- Kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa mać. - Wymamrotałam.
- Ładnie to tak przeklinać? - usłyszałam JEGO głos zza drzwi, przez co przeszły mnie ciarki.

Co robić?!

Otworzyć drzwi i zacząć z nim gadać i pokazać, że mam wyjebane na sytuacje z wczoraj, czy nie odezwać się, czy jedynie krzyknąć coś w stylu:
Bardzo śmieszne...

Nie wiem, jak na razie najlepiej wychodzi mi panikowanie.
W sumie to już za długo się zastanawiam co powiedzieć, jest cisza i gdybym teraz coś powiedziała, tak po minucie, to to by wyszło, że myślałam długo nad tym co powiedzieć... i że się przejmuje tym wszystkim i... jakoś tak. No.

No.

Jezus, co ze mną się dzieje!? Nie mogę skupić myśli! Nie mogę racjonalnie myśleć... myślę tylko cały czas o jednym! O nim.

Dalej stoję oparta o drzwi i niemal czuję, że Adam stoi po ich drugiej stronie.

Nagle słyszę coś jak ciche... szuranie... jakby przejeżdżał ręka po drzwiach? Czuję jak serce zaczyna mi mocniej bić.

Bez dłuższego namysłu otwieram gwałtownie drzwi i jak wielkie jest moje zdziwienie, gdy widzę, że nikogo tam nie ma...

A ja już dobie wyobrażałam wiecie... taki moment, że otwieram drzwi, tam stoi ON i podchodzi do mnie i... no.

No.

***

- Hannah śniadanie! - słyszę mojego brata.

Jest ósma rano, a ja już jestem wykończona unikaniem Adama... już... a dopiero godzinę temu wstałam i tylko raz wyszłam z pokoju...

Przede mną cały dzień.

Całe życie.

Co ty na to, żeby to skrócić?

Ubrałam się niby zwyczajnie, ale jednak ładnie i schludnie, rozczesałam włosy i nałożyłam trochę pudru na ryj.

A ta cała szopka tylko na śniadanie i by Adam... jakkolwiek zwrócił na mnie uwagę...

I tak nie zwróci.

Starając się zrobić twarz nieokazującą żadnych emocji zeszłam do kuchni. Usiadłam na krzesełku, które akurat teraz, gdy jest taka grobowa cisza, musiało zaskrzypieć... kurwa zawsze jak jestem sama w domu to żadnego dźwięku nie wyda! A teraz... nie wiem czemu aż tak się tym przejmuje...
Po prostu czuję to, że Adam teraz pomyślał:
Boże jaką ona ma grubą dupę.

Zawsze...

Luke dziś naprawdę się popisał - jajecznica, pomidorki, ogórek, twarożek - do wyboru do koloru.
Luke lubi gotować i czuje ogramną satysfakcję z tego.
A ja lubię jeść. I też czuję z tego satysfakcję, ale tylko wtedy, kiedy jem. Potem chcę się zabić.

Więc ja i mój brat to totalne przeciwieństwa i można powiedzieć, że idealnie się uzupełniamy. Ale to już o tym kiedyś mówiłam.

- Co taka cisza - zaśmiał się Luke. - Ktoś umarł czy co?

Tak. Ja w środku.

Znowu cisza. Adam je, co chwilę zerkając na mnie... on serio myśli, że ja tego nie widzę?!
Kiedy w końcu nasze spojrzenia się spotkają, czuję jak zaczynają mnie piec oczy i powoli napływają łzy.

Nie rób z siebie idiotki Hannah! Nie znowu... nie znowu przy nim...

Pociągnęłam nosem i zaczęłam sobie nakładać trochę twarożku na talerz. Oczywiście nie za dużo - przecież Adam patrzy, a ja nie mogę mu pokazać, że jestem w stanie tak na prawdę opierdolić cały stół żarcia...

Gruba świnio.

Luke zaczął rozmawiać o szkole z Adamem.
Oni w przyszłym roku w czerwcu kończą szkołę.
Czuję się okropnie jak o tym pomyślę - nie będzie Adama u mnie w szkole...
Nie będę spotykać go na korytarzach, nie będę spotykać jego wzroku skupionym na mnie...

Tak. Już nie raz przyłapałam go na tym... ale tłumacze sobie to tym, że zawsze wyglądałam jak debil więc to normalne, że się na mnie patrzył.

Wracając... nie będzie go i choć po wczorajszej sytuacji powinnam się z tego cieszyć... ja czuję się jeszcze gorzej.

Ściska mnie w klatce piersiowej, jak o tym pomyślę. Czuję ukłucie w sercu, jakby nie dość że to, że widzę Adama codziennie w domu rano i wieczorem... to było mi mało. I chcę go widzieć w szkole, na korytarzu.

To boli, a ja nie wiem dlaczego.

Przez to czuję się jeszcze bardziej głupia, żałosna i bezradna.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz