44

831 26 0
                                    

Poniedziałek

I znowu idę do szkoły ze sznytami na ręce, które ukrywam pod długim rękawem bluzy. Dzisiaj czuję się inaczej. Jakbym po raz pierwszy ukrywała to, że się samookaleczam.

Dziś czuję się inaczej. Bardziej mam na wszystko wyjebane. Bo... przestałam mieć jakiś cel.

Chodzi o moje uczucie do Adama. Wiem, że on do mnie nic nie czuje, więc nie mam do czego dążyć... jakby straciłam coś, co podnosiło mnie ostatnio na duchu.

Wiele razy byłam w życiu zauroczona, ale teraz czuję, że nikt mi się nie podoba.

Tylko Adam.

Jestem tak cholernie zmęczona tym uczuciem... tym, że się zakochuje, a potem źle się czuję. Że zastanawiam się co ta druga osoba, którą dażę jakimś uczuciem o mnie myśli.

Jak o tym pomyślę, robi mi się słabo.
Nie mam osoby, przy której mam motylki w brzuchu.

Tylko przy Adamie.

Straciłam zainteresowanie drugą płcią.
Nie podnieca mnie żaden chłopak.

Tylko Adam.

To mnie strasznie przygnębia. Byłam w nim zakochana... co ja pierdole. Dalej jestem.

Staram się sobie wmówić, że nic do niego nie czuję, ale gdyby tak było, nie przejmowałabym się. Nie bolałoby mnie to, że rozmawia z jakąkolwiek dziewczyną. Nie miałabym obsesji. Nie patrzyłabym się na niego i nie widziała w nim jedynie cechy, a wady ignorowała, chodź jak się zastanowić dłużej, on ma sporo wad.

Jestem ślepo zakochana.

Na przykład jest... jest... nie przykłada się za bardzo do niektórych spraw...
Jest... nieczuły... jest.

Kurwa. Jest dla mnie wszystkim.

Ja wiem, że teraz zabrzmiałam bardzo żałośnie.
Jak te wszystkie nastolatki, które zdychają do jednego faceta, mówią, że to ten jedyny a po tygodniu "szczerze" kochają kogoś innego.

Może Adam nie jest dla mnie wszystkim, ale czuję, że odgrywa dosyć istotną rolę w moim życiu. No bo hej!
To przez niego się źle czuje!
To przez niego mam złą samoocenę!
To przez niego nie mogę spać!
To on cały czas chodzi mi po głowie, przez co mam taki mętlik...

A najgorsze jest to, że ja się tak tym wszystkim przejmuję, a on w tym momencie albo śmieje się z kolegami, albo flirtuje z jakąś szczupłą blondynką i umawia się z nią na jutro.

A ja idę do szkoły, słucham muzyki i nawet nie mam siły płakać... jestem tak tym wszystkim wykończona.

Już nawet zastanawiałam się czy mu nie powiedzieć o swoich uczuciach.
Wtedy będę mieć już to za sobą...

Powie mi, że nie jestem w jego typie i przestane sobie robić nadzieje. 
Fakt. Zaboli. Ale raz, a porządnie. A nie cały czas jak dotąd... od dwóch miesięcy...

Mam dosyć tego wymyślania, wahania się:
Kocha. Nie kocha. Kocha. Nie kocha. A może jednak. Nie, jednak nie.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz