37

827 32 1
                                    


Sobota

- Chodź do taty, skarbie - powiedział tata, podchodząc do mamy.

Mama płacze, a ja jestem na jej rękach.

- Nie podchodź do niej! - krzyknęła mama w jego stronę.
- Chodź skarbie. - Tata olał mamę.

- Nie. Dam. Ci. Jej. - Powiedziała stanowczo mama.

Co z tego, że praktycznie dławiła się łzami.

Pokłócili się znowu. O co? Dokładnie nie pamiętam, choć stało się to zaledwie piętnaście minut temu, a ja przy tym byłam. Tata rozwalił słuchawki, pożyczone od męża cioci Alice i wpadł w furię. Zaczął wyzywać na mamę i gdyby nie to, że byłam na jej rękach, pewnie by ją uderzył.

O pieniądze. Poszło o pieniądze.

- Daj mi ją. Chcesz Hann do tatusia? - zwrócił się do mnie.

Zaczęłam płakać. Tylko dlatego, że mama płakała.

- Nie. - Wymamrotałam.

Tata wkurzył się jeszcze bardziej.

Nie pamiętam co się stało dalej... pamiętam tylko jak tata popchnął mamę na ścianę (ze mną) i zaczął ją podduszać.

Zaczęłam krzyczeć by ją zostawił, drapać go po ręce, która coraz mocniej zaciskała się na szyi mamy.

- Bart... - wysapała mama - tu... jest Hannah.

Ta chwila trwała dla mnie wieczność.

Wtedy tata puścił mamę, która łapiąc oddech, przytuliła mnie jeszcze mocniej i obydwie zaczęłyśmy płakać

Tata spojrzał się na nas... miałam ochotę na niego się rzucić, krzyczeć, obrażać.

Ale miałam pięć lat. Bałam się go.

- Przepraszam - powiedział po chwili.

- Odejdź! - krzyknęła mama. - Nie chcę cię widzieć!

I poszedł. Poszedł do pokoju, po czym zamknął się w nim.

Słychać tylko było, jak otwiera szafę. Pewnie chce się znowu na CZYMŚ wyżyć i będzie rozrywać swoje koszulki... czasem tak robił.

Przytuliłam mocniej mamę, która odwzajemniła uścisk.

Spakowałyśmy się i wyszłyśmy z domu.

Nie pamiętam gdzie wtedy poszłyśmy, ale wiem jedno. Nie spaliśmy wtedy w domu.
Nie widziałam potem taty trochę czasu... na szczęście.

Ślub był przepiękny. Wzruszajacy, jedyny w swoim rodzaju.

Wsiadamy do autokaru, który państwo młodzi wynajęli dla gości, by przetransportować ich na działkę, a sami jadą osobno autkiem.

Oczywiście ruszam na koniec autokaru. Niestety ostatnie miejsca są zajęte i siadam przy oknie. Za mną idzie Luke, który usiadł z tatą Ozzy'ego tuż za mną.

Czy on zrobił mi na złość?! Teraz Adam musi usiąść ze mną, bo nie ma nigdzie indziej miejsca!

Znaczy, nie mam nic przeciwko, że on jest blisko mnie... ale będzie to dosyć niewygodna, krótka podróż.

Dlaczego niewygodna?

Otóż dlatego, że jestem stuknięta.

Każdy tak ma, że jak siada, rozpłaszczają się uda... kurwa każdy.
Tylko ja mam jakiś kompleks na tym punkcie i albo zarzucam nogę na nogę, co po dłuższym czasie staje się strasznie niewygodne, ale chuj z tym, albo spinam uda tak, by nie wyglądały na aż tak bardzo grube.

Usiadł obok mnie... siedzi blisko.
Zdjął marynarkę i jest w samej koszuli... do tego jest delikatnie speszony (choć nie wiem czym... nie biegliśmy ani nic nikt nie dźwigał), co jeszcze bardziej mnie... podnieca? Podoba mi się.

Spojrzał się na mnie i się uśmiechnął, na co ja zrobiłam minę, która w sumie ani nie jest podobna do uśmiechu, ani do grymasu. Nijaka.

Kurde, czuję się przy nim... dobrze (pomijając moją samoocenę, która spada gdy przy nim stoję). Cieszę się po prostu tym, że przy mnie jest.

Uspokaja mnie też fakt, iż jak wrócimy do domu w Chicago, Adam dalej tam będzie. Będzie w tym domu co ja. Będzie w pokoju obok.

Przynajmniej śpimy pod tym samym niebem...  nawet dachem.

- Nad czym się tak zamyśliłaś?
- Co? Nie myślę - otrząsnęłam się.
- Wiem, że czasem nie myślisz. Robisz dziwne głupie rzeczy - mrugnął do mnie, po czym zaczął się rozglądać po autokarze. - Chyba nikt nie zobaczy, jak zrobię tak...

Położył rękę na moim kolanie, na co jeszcze bardziej się spięłam.

Spojrzałam się w okno, próbując skupić myśli.

Co teraz? Pozwolić mu mieć rękę na moim udzie, czy udawać niedostępną, co faceci uwielbiają.

Tyle naoglądałam się poradników ,,Jak zdobyć faceta'', albo ,,Jak zwrócić na siebie jego uwagę''.

Często jedną z najbardziej zalecanych rad było bycie niedostępną.
I wiem jedno. To mi ni chuja nic nie pomogło.
Ja. Nie. Umiem. Udawać. Niedostępnej.

Jak chłopak ze mną gada, zaczyna mi odwalać i nie byłabym w stanie udawać w tym czasie niedostępnej.

Kurde... a teraz? Adam ma rękę na moim udzie! Czy jak mu jej nie trzepnę, to pomyśli, że jestem łatwa?

Kurwa Hannah masz szesnaście lat.

Nagle poczułam wibracje telefonu.

Od: Hannah 15:36
Hej kochana 🥰! Dlaczego nie ma cię w szkole?

I tak bezinteresownie zaczęła się o mnie ,,martwić''.

Żałosne.

Do: Hannah 15:36
Jestem w Wisconsin.

Pomimo tego, że jestem na nią ogromnie wściekła, że zaczęła się do mnie odzywać po takiej przerwie tylko ze względu na Adama, postanowiłam trochę z nią popisać. Tak czy siak... tęsknie za nią.

Za nią, czy za tamtymi czasami... Za dzieciństwem?

Do: Hannah 15:37
Co u ciebie?

Mam nadzieje, że prędzej czy później temat Adama się skończy. Wiem, że ona jest w nim szczerze zakochana, ale czuję ogromną zazdrość...

Od: Hannah 15:40
Dobrze.

Te trzy minuty były dla mnie... denerwujące.

Odpisała jednym słowem i nie zapytała się na przykład co u mnie, ani nic. Koniec tematu.
A o Adamie to mogłaby gadać i gadać.

- Z kim tak piszesz? - Adam przybliżył się, by zerknąć w telefon.

Na szczęście zdążyłam wygasić ekran i włożyć telefon do torebki.
- Z takim kolegą. - Wymamrotałam.

Dlaczego go okłamałam? Dlaczego powiedziałam, że akurat z kolegą?

On nigdy nie będzie o CIEBIE zazdrosny, Hannah.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz