6

1.7K 74 1
                                    


Środa

Czy mogę dać życiu jeszcze jedną szanse? Daję ją codziennie, od roku. Każdy dzień, jest każdą kolejną szansą.
Jestem odpowiedzialna za każdą chwile w moim życiu. Za każdą sekundę, minutę, godzinę, dzień. Bo przecież mogę to wszystko zakończyć kiedy zechcę. To dlaczego tego jeszcze nie zrobiłam? To pytanie zdaje sobie codziennie od kilku miesięcy. Nie ma dnia, w którym nie rozważałabym tematu samobójstwa i temat tego, jak bardzo jestem beznadziejna, jak nie umiem sobie poradzić z najprostszymi czynnościami.
Z drugiej strony mam powód dlaczego nie zrobiłabym tego. Samobójstwo to nie tylko ucieczka od problemów. To przedkładanie bólu dalej. Na inną osobę. Może to samolubne. Uwolnić się, ale zostawiając za sobą to wszystko i wszystkich...

Po szkole miałam się pouczyć niemieckiego. Jedynie dwadzieścia słówek. Wierzyłam w siebie i byłam zmotywowana do nauki. Jedyne co zrobiłam po rozmowie z bratem to siedziałam na portalach społecznościowych, słuchając muzyki, starając się nie myśleć ciągle o mamie, o tacie, o dzieciństwie i o tym, że za niedługo pod jednym dachem będę mieszkać z Cooperem. W sumie to jestem zmęczona psychicznie i fizycznie nie robieniem niczego i wstyd mi za to. Jest dwudziesta, a ja nawet zeszytów z plecaka nie wyciągnęłam. Bo w sumie po co mam się uczyć? I tak niczego nie umiem, nie mam talentu ani żadnej profesji, nie mam pomysłu na studia, w życiu nie ułożę sobie przyszłości tak, aby jakkolwiek mnie to satysfakcjonowało, więc jaki jest w tym wszystkim sens? 

Jestem leniem, przyznaję się bez bicia, ale po prostu to przekonanie, które mi towarzyszy cały czas, że niczego w życiu nie osiągnę, nie pozwala mi się motywować do pracy o lepszą przyszłość. W tym momencie mogłabym wstać, nauczyć się, dostać dobrą ocenę, jednak leżę i stresuję się jeszcze bardziej, bo niczego nie umiem, w dodatku cały czas myślę o innych sprawach i się nimi wręcz zadręczam. To jest trudne do wytłumaczenia. Psycholog mówił, że to normalne w tym wieku, ale ja kiedyś nie byłam taka. Byłam zorganizowana, ogarnięta i dobra w wielu rzeczach, jednak w momencie, gdy zaczęłam mieć myśli samobójcze, stałam się chodzącą porażką. 

Piosenka w końcu się kończy i wraca ponura rzeczywistość. Przytłacza mnie to, mam ochotę włączyć ją znowu i zatracić się w świecie, który istnieje tylko w mojej głowie. Utożsamianie się z różnymi bohaterami w serialach, bądź tekstami piosenek jest kojące, bo wiem wtedy, że nie tylko ja na co dzień myślami żyje w innym świecie. Myśl, że inni też tak mają uspokaja mnie, choć tak naprawdę nie zmienia tego kim jestem i jak wyglądam... 

Wstałam z łóżka, mijając lustro w pokoju starając się nie załamać moim wyglądem poszłam do łazienki. Wypiłam już dwa kubki herbaty i świeżo wyciskany sok przez mojego brata z pomarańczy, jabłka i jarmużu, który wręcz ubóstwiam.

Mój brat ma na tym punkcie fioła. Uwielbia robić soki z warzyw, owoców oraz robić zdrowe fit obiadki. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam spaghetti z mięsem, bądź rosół na mięsie. W ogóle nie pamiętam, kiedy ostatnio odżywiałam się... dobrze i regularnie.

Wory pod oczami, nieogarnięte włosy, trądzik, tłusta cera, za duża koszulka i dresy. Tak, to ja. Cała ja. Za każdym razem jak patrzę w lustro zastanawiam się, jak to możliwe, że ludzie patrzą na mnie bez obrzydzenia wymalowanego na twarzy. Nie czuję się w ogóle atrakcyjna, a gdy ze znajomym kiedyś pojechałam na rowery w spiętych włosach, to myślałam, że umrę ze wstydu za każdym razem gdy patrzył się wprost na mój profil. Duży nos, dziwny, w ogóle niesymetryczna twarz, okropna linia szczęki i pełne policzki, kurze łapki w okolicach oczu i pieprzyk pod prawym okiem, przez co mam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej obleśna.

Ja tylko wstałam siku... czemu jeszcze bardziej siebie zdołowałam patrząc w lustro?

Nie wiem czasem co mnie bardziej dołuje. Ja, mój wygląd i moja skrzywiona psychika, czy to, że nie mam przyjaciół i sobotę rano spędzam na zwalczaniu myśli samobójczych zamiast planowania w co ubiorę się na imprezę. Okej, pomimo tego, w jakiej obecnej sytuacji się znajduję, z reguły jestem osobą radosną, energiczną i towarzyską, tylko po prostu nie jestem pewna siebie. Męczy mnie to, że poznając nowe osoby, zamiast gadać z nimi i umawiać się, ja ich unikam, bo boję się, że zauważyli moje niedoskonałości. To autodestrukcja. Ja sobie zjebałam nastoletnie życie, a teraz tego żałuję i nie umiem nic z tym zrobić. Kłuje mnie w sercu, jak wchodzę na Instagrama i widzę zdjęcia z imprez, a ja leżę nieogarnięta w za dużym dresie na kanapie. Nie wiem co zrobić z tą frustracją. Złość, zazdrość i smutek mnie rozrywają od środka, ale ja muszę siedzieć cicho. Nie mogę nic zrobić. 


Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz