19. Nic nie pamiętasz?

625 15 12
                                    

Adam

Chryste... co ja najlepszego narobiłem?
Jak mogłem ją tak skrzywdzić?

Dosłownie czułem, jak jej serce pęka, bo moje również umierało. Nigdy nie zapomnę tego gniewu, a przede wszystkim bólu, na jej twarzy. Jej każda jedna łza, była dla mnie jak kropla octu, na otwartą ranę.

Boże... ja nie mnie mogę pozwolić jej odejść!
Nie mogę jej stracić!

  - Ewelina! - ruszam za nią, ale zatrzymują mnie ochroniarze. - Z drogi, kurwa!!
  - Nigdzie nie pójdziesz. Ona wyraźnie powiedziała, że masz się do niej nie zbliżać.
  - Zostaw ją, Adam. Dosyć ją skrzywdziłeś. - mówi Mat.
  - Jak mogłeś jej to zrobić! - krzyczy Kamila.
  - Wy nie rozumiecie! Puśćcie mnie! Ja nie mogę jej stracić! KOCHAM JĄ!!! - próbuję się wyrwać, ale nawet ja nie mam szans, z trzema osiłkami.
  - Siadaj na dupie. Nigdzie nie idziesz. - spojrzał na swojego kolegę. - Młody, idź sprawdź co z nią. Jak opuści klub, daj znać.
  - Jasne. - odpowiada i idzie za nią.

Siłą sadzają mnie na kanapie i stoją nade mną, jak nad skazańcem.

Chowam głowę w ręce i zaczynam płakać. Nie mogę sobie poradzić, z tym fizycznym bólem, który czuję w klatce piersiowej.

  - Adam...? - pyta Adrian, który podszedł do mnie z szokowaną miną.
  - Straciłem ją...
  - Który wpadł na pomysł, tego chorego zakładu? - pyta Mateusz.
  - To nie był zakład. - odparł Ad. - Adam narzekał, że trafiła mu się pyskata nastolatka, z którą nie może sobie na żaden sposób poradzić. Doradziłem mu, że by użył swojego uroku i dał się uwieść, by potem ją zostawić.
  - Ja pierdolę... jak mogłeś na coś takiego wpaść!? A ty? - zwrócił się do mnie. - Jak mogłeś ją tak wykorzystać!?
  - Miałem dwa tygodnie, by zbliżyć się do niej. Każdego dnia poznawałem ją coraz lepiej i robiła na mnie, coraz to lepsze wrażenie, aż zrozumiałem, że pragnę ją... nie dla wyzwania. Te kilka dni i nocy spędzone z nią, sprawiły że zakochałem się w niej i naprawdę chciałem z nią być.
  - Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś?

Nagle jeden z ochroniarzy odchodzi na bok.

  - Tak, Młody... - odzywa się do słuchawki. - Jasna cholera! Zanieś ją w bezpieczne miejsce. Już wzywam karatkę. - zrywam się na równe nogi.
  - Co się stało?
  - Dziewczyna spadła ze schodów i... - dalej nie słucham, tylko wyrywam się wszystkim i biegnę.

Już ze szczytu widzę zbiegowisko na dole. Przeskakuję kilka stopni na raz i przeciskam się przez tłum gapiów.

Serce mi staje, na widok nieprztomnej Eweliny, leżacej na posadzce, z wygiętą nogą w kontuzjowanym kolanie.

Chryste... to moja wina!

  - Maleńka... - dopadam do niej i sprawdzam podstawowe funkcje życiowe, ale na szczęście oddycha i mimo złamanego przeze mnie serca, puls ma w normie.

Po chwili tuż obok mnie pojawia się Adrian, a reszta z ochroną, próbują odsunąć gapiów.

  - Rany boskie, co z jej nogą?
  - Chyba jest wykręcona. - mówię załamany, delikatnie dotykając jej nogi.
  - Czy możemy ją jakoś przenieść?
  - Nawet musimy. Tutaj nie ma czym oddychać, przez tych pieprzonych ludzi! - warczę. - Ad, ja wezmę ją na ręce, a ty w tym samym czasie przytrzymaj jej nogę, w takiej pozycji, jakim ona się znajduje.
  - Dobrze.

Delikatnie ją unoszę i zanoszę do szatni, gdzie jest kanapa i mogę ją wygodnie położyć. Gdy już leży bezpieczna z dala od gapiów, odgarniam z jej twarzy włosy i krzywię się, widząc jej mokrą od łez buzię.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz