22. Nie przejmuję się nią.

485 15 2
                                    

Ewelina

Stanął na środku tej małej sali i przez dłuższą chwilę, patrzymy sobie w oczy. Choć był wczoraj u mnie, to jednak nie widziałam go za dobrze. Za dużo słów też nie zamieniliśmy, dlatego mogę powiedzieć, że widzimy się pierwszy raz, od nocy w klubie.

O Bożenko... jaki on jest przystojny.

I już to, powinno dać Ci do myślenia, Ewela. Taki ktoś jak on, bez powodu nie zainteresowałby się małolatą, a tym bardziej grubaską.

Na samą myśl, chcę mi się płakać, ale nie mogę mu pokazać, jak bardzo mnie skrzywdził, dlatego tłamszę to w zarodku.

  - Jak się czujesz? - pyta, ruszając w moją stronę, by usiąść na krześle tuż obok.
  - Już panowie o to pytali. Nic się nie zmieniło przez ostatnie 20 minut. - patrzy lekko zdziwionym wzrokiem.
  - Pokaż to kolano.

Chcąc nie chcąc, odkrywam tą prowizoryczną kołdrę i pokazuję mu nogę. Patrzy na nią z takim bólem, że i ja to czuję. Gdy przyłożył delikatnie opuszki palców do mojej skóry, tuż przy długiej bliźnie, poczułam te zajebiście przyjemne iskierki, które cholernie na mnie działają.

O Bożenko... daj mi siłę.

  - Przepraszam... to moja wina.
  - Nie wiem, o czym pan mówi. - spojrzał na mnie tymi jasnymi oczami, ale ja patrzę się przed siebie.
  - Ewelina...
  - Nie wiem, co może mieć pan wspólnego, z moją niezdarnością.
  - Przestań zwracać się do mnie per pan. - nie odpowiedziałam, ale nie zamierzam się też do tego ustosunkować.

Przejeżdża palcem po całej długości rany, ale tuż obok, przyprawiając mnie o dreszcze.
Co za zdradzieckie ciało.

  - To z mojej winy, będziesz mieć bliznę. - fakt, przez nią... nigdy o Tobie nie zapomnę.
  - Nie przejmuję się nią.
  - Maleńka... wiesz, że musimy porozmawiać.
  - Po 1. Proszę tak do mnie nie mówić, a po 2. Nie mam pojęcia, o czym miałabym z panem rozmawiać.  
  - Proszę... daj mi się wytłumaczyć.
  - Przypominam, że jest pan w pracy, więc proszę się na niej skupić. - kątem oka widzę, jak ciężko oddycha.

Przez parę długich minut, czekam na jakąkolwiek jego reakcję, ale on ani drgnie. Jedyne co czuję to to, tak dobrze mi znane napięcie między nami i to, jak jego intensywny wzrok, próbuje ściągnąć mój.

Naprawdę muszę użyć całej silnej woli, żeby mu się nie poddać.

  - Okay... rozumiem... zasłużyłem sobie na to wszystko i zapewne niczego mi teraz nie ułatwisz, ale wiedz jedno... ja zniosę wszystko. Jestem równie uparty co ty, więc nie licz na to, że się poddam. Będziesz znowu moja. - o Bożenko... co on ode mnie chce?
  - Może pan przekazać przyjacielowi, że potrafię uczyć się na błędach i nie dam się nabrać kolejny raz. A teraz proszę wyjść i poprosić innego fizjoterapeutę, który profesjonalnie podejdzie do swojej pracy.

Wstał i wyszedł bez słowa, co przyjęłam z ogromną ulgą, ale nie na długo. Po minucie wrócił.

  - Witam. Nazywam się Adam Winer i jestem fizjoterapeutą. Od dziś, aż do twojego wypisu ze szpitala, będziesz pod moją opieką. Moim zadaniem jest postawić Cię szybko i pewnie na nogi. - uśmiechnął się lekko, czego w pracy prawie w ogóle nie robił, po czym dodał. - Liczę na OWOCNĄ współpracę. - przewróciłam oczami, słysząc jak daje nacisk na to słowo. 
  - To będzie długi tydzień. - westchnęłam cieżko.

Ale tylko po to, by ukryć uśmiech, który chciał się przedrzeć przez moją skorupę.

Adam

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz