65. To nie jest śmieszne!

593 15 0
                                    

Ewelina

  - Coś długo ich nie ma. - mówię, przewracając się na bok do blondyna. - Myślisz, że zrobiła aferę? - ziewam.
  - Nie wiem, Eve. Z nią nic nie wiadomo. - spojrzał na mnie. - Jesteś śpiąca?
  - Nie wyspałam się. - mówi z uśmiechem.
  - Adam nie dał Ci spać? - zaśmiał.
  - Mhm... spaliśmy dzisiaj tylko trzy godziny. - mówię bez skrępowania, a on się zaśmiał.
  - To zdrzemnij się. Będę Cię pilnował.
  - Wow... dzięki za ochronę. - uśmiechnęłam się i przemknęłam oczy.

Wystarczyła tylko chwila, żebym zasnęła. Czuję przez sen, jak blondyn przykrywa mnie kocem i jeszcze odgarnia włosy z twarzy.

Budzi mnie bardzo delikatny pocałunek na ustach.

  - Już jesteś. - uśmiecham się, nie otwierając oczu.
  - A skąd wiesz że to ja, a nie na przykład Adrian? - zapytał.
  - Żaden z twoich przyjaciół, by tego nie zrobił. - otworzyłam oczy widząc, jak kuca przede mną. - Czemu tak długo was nie było? Stało się coś?
  - Nie, Maleńka. Po prostu złożyliśmy jej namiot, a potem odwieźliśmy do domu.
  - I tyle wam to zajęło? - wstałam.
  - Babcia robi wielki obiad dla nas wszystkich i trochę jej pomogliśmy. - zerwałam się.
  - O Bożenko, muszę jej pomóc.
  - Spokojnie... - łapie mnie za rękę. - ...już wszystko gotowe. Zbierajcie się kochani, jedziemy na pyszny obiad! Moi dziadki zapraszają!

Każdy się ucieszył na domowy obiad, byliśmy bardzo głodni. Jednak zgadza się powiedzenie, że woda wyciąga, bo każdemu burczy w brzuchu.

Nasza jedenastka, pojechała na dwa auta, którymi przyjechali chłopaki. Zgadnijcie, kto jechał w bagażniku. Dokładnie... Mario. Ale tylko dlatego bo sam chciał.

W pierwszej wersji miałam siedzieć Adamowi na kolanach, a Adrian prowadzić, ale skoro Mario sam z siebie otworzył spory bagażnik i uwalił się w nim ze słonecznikiem w ręku, to nikt nie protestował, oprócz Adama...

  - Jeśli znajdę, jakieś łupiny w moim aucie, to przysięgam że w niedzielę nie wyjedziesz, dopóki go na amen nie wypucujesz.
  - O Boże... właśnie sobie wyobraziłem Maria, jak myje Ci auto, jak te dziewczyny w amerykańskich filmach. Prawie nagie, w tej pianie. - powiedział Mateusz, strasznie się krzywiąc, a my wybuchneliśmy śmiechem.
  - Ja nawet zapłacę, by to zobaczyć, ale nie Maria, bo bym się chyba pożygał, tylko dziewczyny w tych bikini. - zaśmiał się Adrian, patrząc na mnie.
  - Weźcie kurwa, zejdźcie ze mnie. - krzyknął z bagażnika Mario.
  - Cicho tam, z tyłu!

Nagle samochód podskoczył na jakimś wyboju i usłyszeliśmy huk, a potem soczyste "kurwa" Maria.

  - Adam! Jedź uważniej, bo mnie coś tu w żebra uwiera.
  - Mówiłeś coś? - mówi podgłośniając radio, czym cholernie nas rozbawił i skręcił na coś specjalnie, by Mario znów podskoczył.
  - Nosz kurwa, Adamo! Wolniej!
  - Co? Szybciej? Nie ma sprawy!
  - Zatrzymaj się! Pierdolę! Wysiadam!

To koniec.
Sikamy ze śmiechu.

~***~

Dojechaliśmy w zajebistych humorach, prosto na obiad. Wysiadłam z auta jak z procy i poszłam do letniej kuchni. Tuż za mną wszedł Adam.

  - Babciu, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że coś szykujesz? Przecież bym Ci pomogła. - przytulam ją.
  - Ty skarbie nasz kochany, twoja pomoc jest nieoceniona, ale jak myślisz kto gotuje zawsze ten wielki obiad, kiedy przyjeżdżacie?
  - No tak. - zmieszałam się.
  - Jak się bawisz? - pyta.
  - Fenomenalnie. - uśmiecham się.
  - Mimo tego, co powiedziała Ci Malwina?
  - Malwina zrobiła awanturę? - spojrzałam na bruneta.
  - Nie... Adaś mi powiedział, dlaczego ją odwiózł. To okropne, że się tak zachowała.
  - Nie mówmy już o tym. Chciałabym Ci przedstawić moim przyjaciołom. - złapałam ją za rękę.
  - Dobrze. - uśmiechnęła się i wyszła ze mną z letniej kuchni.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz