46. To się jeszcze zdziwi.

596 20 6
                                    

Adam

Po otworzeniu mieszkania, nie przepuszczam jej w drzwiach, tylko biorę ją na ręce.

  - Czy tobie się coś nie pomyliło? Ja dopiero zgodziłam się wyjść za Ciebie. - zaśmiałem się. - Przestań mnie dźwigać.
  - A ty przestań pyskować. Będę robił, co będę chciał. - delikatnie sadzam ją na kanapie i zaczyna namiętnie całować.
  - O nie! Mydlisz mi oczy pocałunkami, żeby uniknąć rozmowy! - próbuje mnie odepchnąć.
  - Za bystra jesteś. - wzdycham i tylko trochę odsuwam się ode niej. - Słucham.
  - Adam... - bierze głęboki wdech. - ...dlaczego mi się oświadczyłeś? - zaciskam szczękę.
  - Maleńka, ja wiem... że Cię skrzywdziłem, ale to był tylko raz i to też nie do końca. Przysięgam, że to nie jest...
  - Ja to wiem! - krzyczy, przerywając mój wywód. - Wiem, że to nie jest kolejny zakład, czy wyzwanie. Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego to zrobiłeś. Jeśli oświadczyłeś mi się, tylko po to, bo chcesz mi coś udowodnić... - co? - ...lub męczą Cię jakieś wyrzuty sumienia, to ja nie chcę takich... - zamykam jej usta pocałunkiem.
  - Najważniejszym i jedynym powodem, dlaczego to zrobiłem... jest miłość, skarbie. Tak ciężko Ci to zrozumieć, że kocham Cię do szaleństwa i chcę spędzić z Tobą resztę życia? - spojrzała na mnie z miłością, ale z czymś jeszcze.
  - Rozumiem... ale ślub? Z nastolatką?
  - To nie ma dla mnie znaczenia. Z resztą, ty też tego chcesz. Zgodziłaś się.
  - Owszem. Kiedyś tak, ale nie za półtora roku. My nie znamy się tak dobrze. 
  - Dlatego mamy dużo czasu, żeby się poznać.
  - Czy ty zawsze masz odpowiedź na wszystko? - pyta zrezygnowana.
  - Uczę się od najlepszych. - parsknęła śmiechem.
  - Punkt dla Ciebie. - z uśmiechem pogłaskała mnie po policzku. - Zrozum. Dla mnie to za szybko.
  - Ewela... powiedz tak szczerze... czego Ty się tak boisz? Czemu masz wątpliwości? - wzięła głęboki wdech.
  - Boję się reakcji wszystkich.
  - Kogo? Dziadki Cię kochają, moi rodzice również Cię zaakceptowali, wszyscy nasi przyjaciele wiedzieli, że chcę Ci się oświadczyć...
  - Co!? - wchodzi mi w zdanie, ale ja kontynuuję.
  - ...i że planuję tak szybki ślub. Nawet twoi rodzice o nim wiedzą i więcej Ci powiem... na wszystko się zgodzili. - zatkało ją.

Cierpliwie czekam, aż poukłada sobie to wszystko w głowie. Dobrze wie, że przegrała. Nie ma już żadnego argumentu, którym mogłaby obalić nasze plany.

  - Naprawdę wszyscy, wszystko wiedzą? - pyta, a ja się uśmiecham.
  - Tak, Maleńka. Adrian wie od dawna, reszcie powiedziałem w niedzielę, a Szymonowi, kiedy po Ciebie przyjechałem, a on powiedział Natalii i Dawidowi.
  - O Bożenko... - złapała się z głowę. - Żadne nie puściło pary z ust. - zaśmiałem się głośno.
  - Bo to miała być niespodzianka, ale... pospieszyłem się i muszę przyznać, że nie żałuję. - całuję ją, by w końcu zacząć to, co w aucie było tylko grą wstępną, ale ona znów się odsuwa, na co jęczę niezadowolony. - Rozumiem, że masz jeszcze jakieś pytania.
  - Oczywiście. Skoro już masz ułożony plan, chcę znać szczegóły. - i tego się właśnie obawiałem.
  - Otóż... musimy już teraz, rozejrzeć się za salą weselną... nawet... - mówię powoli, trochę bojąc się jej reakcji. - ...mam już kilka na oku. - podniosła brew. - Dlatego pojedziemy, jutro do twoich rodziców i zaczniemy robić wstępną listę gości. - westchnęła. - Oczywiście... wszelkie koszta związane ze ślubem i weselem, biorę na siebie. Od razu też wyprzedzę twoje pytanie... weźmiemy ślub konkordatowy. - teraz zrobiła oczy jak 5 złotych.
  - W kościele? - zapytała cicho.
  - Tak.
  - A nie możemy...
  - Nie. - przerywam jej, bo ma taki sam pomysł, jak jej mama. - Żenię się z Tobą na zawsze nie na chwilę, dlatego nie będziemy brać ślubu na raty.
  - Coś jeszcze powinnam wiedzieć?
  - Tak... szukam dla nas domu. - zerwała się na równe nogi.
  - Co!? Po Ci nowy dom?
  - Usiądź i nie "mi", a nam. - mówię dobitnie.
  - Ale po co?
  - Bo to jest za małe. - tłumaczę.
  - No chyba żartujesz?
  - Ja nigdy nie żartuję.
  - Nie potrzebujemy nowego domu. - mówi spokojnie, co nie wróży dobrze.
  - Potrzebujemy. Przynajmniej dwóch dodatkowych pokoi.
  - Na co nam tyle? - zaczyna się denerwować.
  - Jak kupimy dom, to już taki na zawsze. Taki, że jak będziemy myśleć, o powiększeniu rodziny, to wystarczy zrobić remont pokoju dla dziecka. A jak narazie stanie tam twoje biurko, żeby miała gdzie się uczyć.
  - Przecież ja się mogę uczyć na stole, co masz tutaj.
  - Nie. Nie możesz. Masz mieć własny kąt, w którym będziesz mogła się zaszyć i skupić na nauce. - wzdycha ciężko, opadając spowrotem na kanapę.
  - Poddaję się. - no nie wierzę...
  - Cieszy mnie to. - przez chwilę oboje milczymy.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz