60. Tak mi wstyd.

544 15 8
                                    

Adam

W końcu nastał ten dzień, na który oboje czekaliśmy. W środę skończył się Eweli okres, więc bez obaw, mogliśmy od czwartku zacząć się kochać, bez żadnych barier. I tak też było. Tego dnia, basen oraz wyjście na obiad, przestało mieć znaczenie. Mieliśmy nadmiar ruchu, a obiad zamówiliśmy sobie do domu.

Czuć ją bez zabezpiecznia, to dopiero jest raj na ziemi. Dodatkowo nie muszę nosić już ze sobą prezerwatyw, oraz nie musimy przerywać pieszczot, na zakładanie jej. Robimy to, kiedy chcemy i gdzie chcemy, skupiając się tylko na sobie, bez marnowania czasu.

Niestety tą sielankę, psuła mi Marta. Od tygodnia unikam telefonów od niej.

Kurwa... nigdy nie byłem tchórzem, ale naprawdę... nie wiem, co mam robić.

Zaciskam zęby, widząc wiadomość od niej.

M: Rozczarowałeś mnie, mój lordzie. Grzecznie czekałam na Ciebie do soboty, a Ty mnie olałeś. Jeśli myślisz, że uda Ci się od tego uciec, to jesteś w błędzie.

M: Naprawdę... byłam cierpliwa, ale dosyć tego. Od teraz z każdym dniem zwłoki, kasa wzrasta o 10 patyków. Jak myślisz? Zrobiłabym karierę, grając jedną z głównych ról "Kobiet Mafii", u Patryka Vegi? Czuję, że się do tego nadaję.

M: Nie żartuje, lordzie. Spiesz się, inaczej ta grubaska, dowie się prawdy o tobie i stracisz na zawsze tą swoją miłość.

Kurwa... co za suka...
Mam ochotę rozpieprzyć telefon o ścianę.

Spojrzałem na śpiacą buzię Eweli. Jest moim jedynym szczęściem, które nie chcę stracić. 

Co zrobisz, jak wyznam Ci prawdę, moja Maleńka?
Uciekniesz z krzykiem, czy zostaniesz przy mnie, akceptując przeszłość?

Bo o przyszłości... nawet nie marzę.

Ewelina

W piątkowy ranek, czuję się zajebiście usatysfakcjonowana i... troszkę obolała, jakbym po długim czasie, wsiadła na rower i zrobiła sobie wycieczkę... chyba znacie to uczucie, huh?
Tak czy siak, było warto...

Przygotując późne śniadanie, bo mamy już prawie południe, obserwuję jak Adam z Szymonem, zabezpieczają nasze meble ogrodowe przed niepogodą, podczas naszej nieobecności. Jutro z samego rana, wyjeżdżamy, do jego dziadków na dosyć długo, a dzisiaj jedziemy na imprezę, do Radka i Kamilii.

Upał już daje się we znaki, dlatego zakładam na siebie, zwiewną, trochę rozkloszowaną, białą bluzkę, na ramiączka i bardzo krótkie spodenki.

Brunetowi oczywiście strój się nie spodobał, ale nie protestował. Sam założył na siebie krótkie, bawełnie spodenki, w kolorze szary melanż, które ma na siłownię i biały t-shirt w serek. Trochę dziwnie było na niego patrzeć w takim wydaniu, gdyż na codzień preferuje bardziej casualowy, a nie sportowy styl.

Zabraliśmy wszystkie fanty z wesela i odrazu biorąc Szymona, pojechaliśmy w trójkę, po Natkę i Dawida.

  - Boże... Nat, co ty tam masz? - pytam, wychodząc z auta pod jej domem.
  - Jak to co? Nie wypada jechać z pustymi rękami, więc zrobiłam sałatkę i kilka przekąsek. Szymon bierz na kolana tą sałatkę.
  - Swoją drogą miło, że Radek nas zaprosił. - uśmiechnął się Dawid, wsiadając z jakimś wielkim koszem.
  - Co masz w tym koszu? - pytam.
  - Nie wiem, jej pytaj.
  - Zrobiłam te twoje pikantne muffinki. - odpowiada Natka.
  - O Bożenko, dawno ich nie robiłam. - westchnęłam. - A co masz na tym wielkim talerzu?
  - To są roladki z polędwicy łososiowej, wypełnionym serkiem Almette.
  - Chryste... - mówi Adam z uśmiechem i rusza.
  - Nie martw się, będzie Ci smakować.
  - Nie wątpię, ale naszykowałaś się.
  - To była cała przyjemność. - odpowiada dumnie.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz