28. Wina jest zawsze po obu stronach.

481 21 2
                                    

Ewelina

Wychodząc z sali, po skończonej lekcji Ekonomiki, byłam tak zajęta wyciąganiem włosów z spod uchwytu torebki, którą zdążyłam założyć na ramię, że wpadłam z impetem akurat na Szymona.

Krótko mówiąc, chłopak przyjął mój niespodziewany atak, łapiąc mnie w ramiona.

  - O Bożenko, Szymek nic Ci nie jest? Normalnie bym Cię staranowała. - pytam go, nadal będąc w jego ramionach.
  - Spoko, kontrolowałem sytuację. - uśmiecha się od ucha do ucha.
  - Człowieku, jestem z katygorii wagi ciężkej. - żartuję i wychodzę z jego uścisku.
  - Bez przesady. Nawet nie miałabyś ze mną szansy na macie. - mówi poważnie.
  - Ha! Jeszcze byś się zdziwił, jakbyś dostał z pół obrotu. Będę tak gibka, jak Kung Fu Panda. - składam ręce do walki jak karateka.

Nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem. Każdy kto nas obserwował zaczął się cicho śmiać. W większości, to rówieśnicy z jego klasy, w tym Rafał, który przechodził obok nas.
Naprawdę cieszę się, że mogłam poprawić im wszystkim humor.

Ciekawe gdzie jest Michał?

  - Wolałbym jednak nie spotkać się z Tobą na macie. - mówi szatyn, jak już sie trochę uspokoił.
  - A widzisz, wystraszyłam Cię trochę. - grożę mu palcem.
  - To nie o to chodzi. - uderza lekko palcem o mój palec, jakbyśmy walczyli szpadami w szermierce, czym wywołuje u mnie wybuch śmiechu. - Po 1....- kontynuuje szatyn. - ...Naprawdę nie miałabyś ze mną szans. Po 2. Nie ma takiej opcji, żebym walczył z kobietą, a po 3. Nigdy nie chciałbym zrobić Ci krzywdy. - teraz mówił poważnie.
  - No i dupa blada! - patrzy na mnie zdziwiony. Nadal czekamy na Michała, który jeszcze nie wyszedł z sali. - Straciłam szansę na osobistego trenera. - zaśmiał sie.
  - Że co proszę? Po Co Ci trener?
  - Żeby zgubić co nieco. Nie uważasz? - dopytuję, prezentując mu się.
  - Oj Ewela, Ewela. - popukał mnie palcem w czoło i odszedł w stronę naszych schodów.
  - No co? Ja teraz nie żartuję! - stanął i odwrócił się do mnie.
  - Pomyślę. - mrugnął do mnie oczkiem i poszedł dalej.

Co za lowelas!
Bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że jest przystojny i przyciaga wzrok dziewczyn i umie to wykorzystać. Ale uwielbiam go, takim jaki jest, jak każdego z naszej paczki.

Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo już nie było.
Stoję i nadal czekam na blondyna. Kusi mnie, by zajrzeć i dowiedzieć się, na czym mu tak długo schodzi, tym bardziej że sala jest otwarta.

Cofam się kilka kroków i widzę, jak Michał rozmawia z Gośką. Nic nie da się usłyszeć w tym hałasie, oni też za głośno nie rozmawiają, ale patrząc na ich twarze, to chyba się kłócą. Nagle Siwy wymija koleżankę i idzie w stronę drzwi, gdzie czekam na niego.

  - Słonko, czekasz za mną? - nie czekając na moją odpowiedź, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę schodów.
  - Michał, stój. - zatrzymał się. - Coś się stało?
  - Nie, nic. Chodź, reszta za nami czeka. Już dosyć przerwy zmarnowałem. - i ciągnie mnie dalej.
  - Powiesz mi, o co się z nią pokłóciłeś? - znów staję w miejscu, na co blondyn wzdycha i odwraca się do mnie.
  - O Boże, po co? To nic ważnego, wkurza mnie swoim istnieniem. Chodź szybko. - i znów ciągnie mnie za rękę.

Naprawdę mi nie przeszkadza, że tak robi ale jestem zła, że mnie zlekceważył. Wyrywam mu rękę. Chłopak zdębiał i stanął w miejscu zdziwiony.

  - Ewela, co jest? - pyta, kiedy wymijam go z nerwami, mówiąc.
  - Ciągniesz mnie, jak krowę na pole. Może tak wyglądam, ale nią nie jestem. - zostawiłam go i poszłam szybszym krokiem, w stronę naszego miejsca.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz