45. Rany, co za banał.

535 16 3
                                    

Adam

Wpatruję się, w jej oliwkowe oczy, szukając odpowiedzi na pytanie, które przed sekundą jej zadałem, ale nic nie potrafię z nich wyczytać. Zwykle nie mam z tym problemu, ale teraz ona musi blokować ten mój dar.

Te dwie sekundy, wydają się trwać wieczność. Dopiero w trzeciej sekundzie przypomniało mi się, że powinienem otworzyć pudełeczko, ale zanim to zrobiłem, Ewela kompletnie mnie zaskoczyła, klękając przede mną i rzucając mi się na szyję.

  - Tak! Zgadzam się na to szaleństwo. Wyjdę za Ciebie, bo Cię kocham i chcę być z Tobą. Na zawsze. - całuje mnie mocno.

O Chryste... zgodziła się!

Zgodziła się wyjść za mnie za te półtora roku, po tym wszystkim, co ją tu spotkało.

Tak, kurwa!!!

Objąłem ją mocno, czując jak uchodzi ze mnie całe napięcie. Jest moim lekiem na wszystko.

Dzięki Bogu, że wziąłem ten pierścionek, który nadal jest zamknięty w pudełku.

  - Nawet nie dałaś mi otworzyć pudełeczka.
  - Nie liczy się dla mnie pierścionek, tylko w jaki sposób to zrobiłeś. - jestem zajebiście szczęśliwy, kiedy patrzy mi tak głęboko w oczy, z najsłodszym uśmichem.
  - Ale będziesz go nosić, prawda?
  - Z dumą, nawet jak to jest kapsel od Tymbarka. - zaśmiałem się. Ona jest idealna.
  - Za to Cię kocham jeszcze mocniej. - otwieram pudełeczko i wyjmuję pierścionek. - Podoba Ci się? - patrzy na niego wzruszona.
  - Jest cudowny.

Z miłością w oczach wsuwam jej go, na serdeczny palec prawej ręki, po czym całuję czule jej dłoń. Nagle docierają do nas brawa, tylko moich dziadków. Wstajemy gdy podchodzą do nas.

  - Gratulacje! Cieszymy się z Ewą, że mogliśmy być tego świadkami. - uściskali nas mocno.
  - Tak się cieszę, Ewelinko... że przyjęłaś oświadczyny Adasia i będziesz w naszej rodzinie. - babcia uśmiecha się serdecznie, wycierając łzy.
  - Nie możemy się doczekać waszego ślubu. - dodaje dziadek.
  - Gdyby była pełnoletnia, to ożeniłbym się z nią jeszcze tej wiosny. - z uśmiechem przytulam ją do siebie.
  - Zlekceważyłeś nas, synu. - tą sielankę przerywa matka.
  - Nie rozumiem. - odpowiadam zdziwiony.
  - Nie poprosiłeś nas o zgodę. - mówi z wyraźną urazą w głosie.

To jakiś żart?

  - To jej rodziców powinienem prosić o jej rękę i tak też zrobiłem. Dlaczego Was mam o to prosić? Z resztą, czy ty prosiłaś swoich rodziców o zgodę, żebyś mogła wyjść za ojca? - pytam, ale nie otrzymuję odpowiedzi. - Więc nie każ mi robić czegoś, czego sama nie zrobiłaś, bo w tym momencie wychodzisz na hipokrytkę.
  - Adam! - krzyczy Ewela, cała wściekła.

Wyrwała się z mojego uścisku i dosłownie gromi mnie wzrokiem.

  - Czemu ją bronisz? - pytam zaskoczony, jej reakcją.
  - Bo to twoja mama. - syczy. - Nie ważne jaka by nie była, należy się jej szacunek. Dlatego podejdziesz do niej, przeprosisz ją i mimo wszystko zapytasz swoich rodziców, czy godzą się na ten ślub. Nawet jeśli spodziewasz się odpowiedzi negatywnej. - zacisnąłem szczękę.
  - Nie każ mi tego robić. - podchodzę do niej, ale ona robi krok do tyłu.
  - W takim razie... nie mogę przyjąć twoich oświadczyn. - co? Nie... - Dla mnie rodzina jest najważniejsza. Nie wyjdę za Ciebie, nie mając błogosławieństwa moich i twoich rodziców. - mówi takim tonem, z którym nawet ja nie mam szans.

Ewelina

Patrzę na niego z bólem. Rozumiem, że nie ma z mamą dobrego kontaktu i nosi w sobie żal do niej, ale rodzice to dla mnie świętość. I moi i jego rodzice, muszą zaakceptować ten szalony pomysł i udzielić nam błogosławieństwa.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz