61. Takiego Cię chcę.

550 17 0
                                    

Ewelina

  - Adam!
  - Co, Maleńka? - wchodzi do garderoby w samych bokserkach, myjąc zęby.
  - Nie mogę znaleźć kilka moich ciuchów. Masz coś z tym wspólnego? - pytam podpierając boczki.
  - Ja? Szkąd. - sepleni przez pastę, uśmiechając się perfidnie.
  - Radzę Ci, oddać je po dobroci. - syczę zła.
  - Bo co...? - wyszedł do łazienki.
  - Adam, do jasnej cholery! Nie zachowuj się jak dziecko! - wrócił. - Ja potrafię zdzierżyć to, że za wszystko płacisz sam, więc bądź honorowy i nie wtrącaj się w moją garderobę.
  - Coraz bardziej się odkrywasz. Nie podoba mi się to.
  - A, tu Cię boli! Dlatego nie pozwalasz mi się odchudzać, żebym nie kupowała i zakładała tego, o czym marzę! Tak?
  - A może być jeszcze gorzej?
  - Uwierz może, ale ja taka nie jestem! To są zwykle ciuchy na lato. - wzdycham. - Rozgryzłam Cię. To gadanie "Podobasz mi się taka jaka jesteś". - rozciągam dolną powiekę w dół. - Jedzie mi tu czołg?
  - Jedzie. - syczy, po czym otwiera szufladę z moimi rzeczami. - Naprawdę mi się podobasz.
  - Ostrzegam Cię, Winer. Jeszcze jeden taki numer, a tak mnie popamiętasz, że aż Ci się odechce żeniaczki ze mną. - grożę mu palcem, na co on się uśmiecha.

Ignorując go, składam swoje ciuchy i pakuje do drugiej walizki. Zabieram prawie wszystko, bo nie wiadomo jaka będzie pogoda, przez tyle dni.

Kątem oka widzę, jak nadal stoi w drzwiach.

  - Spakować Cię, czy sam to chcesz zrobić?
  - Sam to zrobię.
  - Dobrze. - siadam na walizce i zamykam zamek. - Łazienka wolna?
  - Zawsze jest wolna. - uśmiecha się. Mijam go i migiem zamykam się w łazience. Jak tylko przekręcam zamek, od razu łapie za klamkę. - Nie zrobiłaś tego.
  - Zrobiłam. - ściągam z siebie piżamę.
  - Ewela... otwórz.
  - Nie, nadal mam nerwy.
  - Nie wygłupiaj się, mała. Otwórz.
  - Idź się pakować.

Biorę szybki prysznic, po nim suszę włosy i robię loki prostownicą. Na koniec lekki makijaż i pakuje swoje rzeczy do podróżnej kosmetyczki.

Owinięta samym ręcznikiem, otwieram drzwi. W jednej chwili jestem spowrotem wepchnięta do łazienki i przygnieciona do szarych płytek.

  - Nigdy nie zamykaj się przede mną. - mówi, opierając czoło o moje.
  - Musiałam mieć chwilę dla siebie.
  - Aż tak Cię to zdenerwowało?
  - Tak, bo ja jestem grzeczna i nie marudzę Ci na każdym kroku, że wydajesz pieniądze, a nawet nie wiem czy zauważyłeś, proszę Cię czasami o coś.
  - Zauważyłem i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.
  - To trzymaj się umowy, Adam.
  - Nie licz na to, że będę Cię prosił, byś coś takiego ubierała.
  - Nie musisz. Po prostu to zaakceptuj. Co Cię tak w nich boli?
  - Faceci się na Ciebie gapią, nie... nie gapią, oni Cię wzrokiem rozbierają.
  - Przesadzasz. To na twój widok kobiety się ślinią i co, mam Ci kazać chodzić z papierową torbą na głowie i w sutannie? - parsknął śmiechem.
  - Dobrze... już nie będę chował Ci ciuchów.
  - I nie będę narzekał, a podziwiał...  - pomagam mu.
  - No, no. - całuje mnie, a ja się uśmiecham.
Co za uparciuch.

Spakowani i gotowi do drogi zamykamy wszędzie okna i drzwi. Ja jestem ubrana w letnią, błękitną sukienkę, która kończy się w połowie ud, paskiem z delikatnej koronki. Troczki w pasie, pozwalają regulować marszczenie i wcięcie w talii, dzięki czemu czuję się komfortowo, że nic mi nie. Do niej zakładam wysokie koturny, z paseczkiem za kostkę

Adam wygląda świetnie w białych spodniach i w koszuli a'la jeans, której rękawy podwinął pod same łokcie.

Zanim wyjedziemy na kilka tygodni do jego dziadków, podjeżdżamy do moich rodziców na chwilę, żeby się pożegnać.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz