Ewelina
Wchodzimy do jego mieszkania i po rozebraniu się, od razu udałam się do salonu. Mimo, że wstyd wręcz pali moje policzki, muszę stawić mu czoła. Nie mam jak się ukryć, dlatego usiadłam na kanapie i czekam, jak na wyrok.
Adam siada na przeciwko mnie, ale nie na fotelu, tylko na stoliku. Mam nadzieję, że się ten stolik pod nim nie załamie.
Jest bardzo blisko... za blisko. Nasze kolana się stykają, a oddechy mieszają się ze sobą. Nie wiem, czemu przedłuża tą chwilę, czym nieświadomie mnie jeszcze bardziej stresuje, ale jeśli liczy na to, że na niego spojrzę, to jest w błędzie.
Nie jestem tak twarda, jak mi się wydawało.
- Maleńka... - no w końcu. Powstrzymuję westchnięcie. - ...spójrz na mnie. - nie ma mowy. - Chcę Cię przeprosić. - westchnął ciężko. - Przepraszam, że wyszedłem i Cię zostawiłem. Byłem wściekły, bo... byłaś dobra, za dobra, jak na twój pierwszy raz. - ...co? - Dlatego pomyślałem, że mnie oszukałaś mówiąc, że między tobą a Michałem do niczego nie doszło. - spojrzałam na niego wściekła.
- Nie kłamałam. - syczę, a on chwyta moje dłonie.
- Teraz już wiem, ale wtedy... byłem wściekły. Naprawdę sądziłem, że nabrałaś wprawy w...
- Ty chyba oszalałeś! - zerwałam się na równe nogi.
- Na twoim punkcie, mała. - i on też się zerwał.Stał zdecydowanie za blisko, by móc z nim rozmawiać, szczególnie na taki temat. Nasze ciała działają na siebie. Wystarczy jeden czuły dotyk, bym straciła zdrowy rozsądek.
O nie!
Nic z tego!Odsuwam się od niego i staję za fotelem, którego używam, jako oparcia. Adam zaciska szczękę, ale nie rusza się ze swojego miejsca.
- Przepraszam, Ewela... że tak bardzo się pomyliłem. Teraz ogromnie się cieszę, że to naprawdę był twój pierwszy... wspaniały raz. - uśmiecha się lekko.
- Gdzie byłeś? - syczę.
- Na spacerze. Kompletnie straciłem poczucie czasu. - patrzy na mnie smutnym wzrokiem. - Maleńka... przepraszam, że byłaś sama, gdy niespodziewanie przyjechali moi rodzice. Że musiałaś znosić karygodne zachowanie mojej matki. - opuściłam głowę. - Adrian mi wszystko opowiedział. Mam do siebie pretensję, że mnie wtedy przy tobie nie było. Nie pozwoliłbym jej na takie zachowanie.
- Właśnie dzięki twojej nieobecności, poznałam jej prawdziwe zdanie na mój temat.
- To stek bzdur.
- Adam... twoja mama ma...
- Nie! Nie ma racji! - uniósł się. - A wiesz dlaczego? Bo częściej jej nie było w moim życiu, jak była. Nie zna mnie, jak babcia i dziadek. - podszedł do mnie. - Nie wie, co jest dla mnie najlepsze i kto jest dla mnie odpowiedni. Nie ma pojęcia, z kim jestem szczęśliwy i kogo kocham całym sercem.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś im o mnie?
- Bo jak widzisz, nie utrzymuję z nimi zażyłego kontaktu. Za to dziadki, wiedzą o tobie chyba wszystko... - uśmiecha się szeroko, kładąc ręce na moich biodrach. - ...i już nie mogą się doczekać, żeby Cię poznać. Dlatego mam nadzieję, że pojedziesz ze mną w tą sobotę, na urodziny babci. - zatkało mnie. - Serdecznie Cię zapraszają. - o Bożenko...
- O..oczywiście, że pojadę. - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Tak się cieszę, że będę mógł Cię im przedstawić. Tylko na ich zdaniu, najbardziej mi zależy.
- Skąd wiesz, że mnie zaakceptują?
- Wiem to na pewno. Już są Tobą, oczarowani. - uśmiechnęłam się lekko. - No w końcu... - ujął w dłonie moją twarz. - ...już myślałem, że nie zobaczę dzisiaj uśmiechu na twojej buzi.
- Narozrabiałeś, Winer.
- Wiem i bardzo tego żałuję. - wygląda na skruszonego. - Wybaczysz mi?
- Tak... ale nie licz dzisiaj na nic. - aż otworzył buzię.
- Chcesz powiedzieć, że mam szlaban?
- Skoro tak to ująłeś. - wzruszyłam ramieniem i ruszyłam do pokoju, po swoją piżamę.
- Ależ, Maleńka...
- Nie, nie ma mowy. Jestem zajebiście zmęczona tym dniem.
- A chociaż wspólna kąpiel i masaż na przeprosiny? - nie odpuszcza.
- Na to mogę się zgodzić. - z uśmiechem skręcił do łazienki.
CZYTASZ
Moje Grube Życie
RomanceDla niektórych kobiet, rozmiar 44 jest czymś niewiarygodnym. Dla innych, maksymalną granicą, której żadna nie chce przekroczyć. I są też takie, dla których ten rozmiar, jest marzeniem. 16-letnia Ewelina, już dawno zaakceptowała swój rozmiar 48/50...