Ewelina
Biorę koc z namiotu, zarzucam go na siebie i siadam między Szymonem, a Moniką.
- O czym rozmawiałaś z Adamem i tą glizdą? - pyta Natka.
- Widzisz tą bluzę, którą ma na sobie ta glizda? - spojrzały wszystkie. - Jest Adama, dał jej.
- Tak po prostu, dał bluzę innej? Pozwoliłaś na to? - pyta zła Monika.
- O Bożenko... a już myślałam, że to ja jestem jakaś przewrażliwiona i przez chwilę miałam wątpliwości, że może za jakąś głupotę zrobiłam małą awanturę. - wzdycham.
- Oszalałaś? Powinnaś ją wywalić na zbity pysk. Przecież całą noc, kleiła się do chłopaków, a najbardziej do Adama. - mówi Natka.Po około 10 minutach, wraca Malwina w jakimś swoim swetrze i siada jak najdalej ode mnie, unikając mojego wzroku.
Ciekawa jestem, co jej powiedział.
- Ewela... pozwól na chwilę. Musimy porozmawiać. - słyszę za sobą.
- Musimy, ale nie dzisiaj. Chcę się dobrze bawić z przyjaciółmi, a nie przeżywać dramę.
- Zdejmij ten koc i załóż tą bluzę. - roześmiałam się.
- Nie chcę resztek po niej. Zresztą pewnie ona teraz śmierdzi, jej przesłodkimi perfumami, od których boli mnie głowa. - wzdycha.
- Co mam z nią zrobić?
- Nie wiem. - nagle widzę, jak bluza wpada do ogniska.
- Czy porozmawiasz teraz ze mną?
- Przepraszam Was na chwilę. - mówię, wstając.
- Na dłuższą chwilę. - dodaje brunet.
- Zapomnij. - odpowiadam zakładając ręce pod biustem, a reszta wybucha śmiechem.
- Uuu... Stary, masz szlaban. - łapie mnie za rękę i prowadzi gdzieś w mrok.
- To się jeszcze okaże. - prychnął.Odeszliśmy dosyć spory kawałek od ogniska i znajomych. W końcu stanęłam w tych ciemnościach, a on się odwrócił.
- Przepraszam...
- Ok. Przyjmuję przeprosiny. - robię w tył zwrot, ale mnie łapie z rękę, która od razu mu zabieram.
- Maleńka... naprawdę przepraszam, za wszystko.
- Dobrze. Zrozumiałam i przyjęłam przeprosiny. - okrywam się mocniej kocem.
- Ale nadal się gniewasz.
- Dziwisz mi się?
- Czy ty... jesteś zazdrosna? - pyta z szerokim uśmiechem.
- Jeszcze się pytasz? Dziewczyna ledwo po przedstawieniu się zapytała, czy zabrałeś mnie nad zatoczkę, gdzie przeżyłeś z nią swój pierwszy raz. - zacisnął szczękę. - Od wczoraj próbuje wejść między nas, a dzisiaj to już w ogóle się do ciebie przykleiła. A na koniec, dajesz jej swoją bluzę. - westchnął ciężko. - Więc odpowiedź na twoje pytanie brzmi, tak. Jestem cholernie zazdrosna o Ciebie i zawsze będę. A to świadczy tylko o tym, że bardzo Cię kocham i bardzo mi na tobie zależy.
- Wiem, Maleńka.
- Boli mnie tylko, że na to pozwalałeś, gdy ja cały czas odganiałam Wojtka. - zawiesił głowę. - Czemu na to pozwoliłeś?
- Bo... chciałem, żebyś była o mnie zazdrosna. - aż mnie zatyka.Patrzę na niego, jak na kosmitę, po czym łapię się za nasadę nosa, i liczę do pięciu. Niestety nie pomaga mi to, więc kontynuuję do 17.
- Maleńka... proszę, powiedz coś. - wybuchnełam, ale nie jak bomba, tylko jak mała petarda.
Zacisnełam pięść i dość mocno uderzyłam go w bark, trochę go tym zaskakując.
- Następnym razem nie pij tyle, bo Ci głupie pomysły przychodzą do głowy. - syczę. - Jakiej reakcji się po mnie spodziewałeś? Że podejdę do was i za włosy wyrzucę ją na zbity pysk? - uśmiechnął się szeroko.
- Taką miałem nadzieję...
- Ty dupku! Ile ty masz lat, człowieku? Znudziły Ci się dwa tygodnie bez żadnej kłótni?
- Co? To nie tak!
- A jak!? - krzyczę zła.
- Miałem jej dość. Myślałem, że jakoś zareagujesz.
- Z tą bluzą też był twój chory pomysł? - popycham go, ale robi tylko pół kroku.
- Nie! Z tą bluzą, sam dałem ciała. Podeszła mnie. Zapytała dopiero... jak ją założyła, a ja nie umiałem jej odmówić. - złapał się zakłopotany za kark.
- A jak by Ci kazała przepchać sobie rurę, też byś nie umiał odmówić!? - to koniec.
CZYTASZ
Moje Grube Życie
Lãng mạnDla niektórych kobiet, rozmiar 44 jest czymś niewiarygodnym. Dla innych, maksymalną granicą, której żadna nie chce przekroczyć. I są też takie, dla których ten rozmiar, jest marzeniem. 16-letnia Ewelina, już dawno zaakceptowała swój rozmiar 48/50...