3; rozdział 17

2.2K 90 25
                                    

Nigdy w życiu, nie spodziewałabym się tego, co wydarzyło się miesiąc temu. A szczególnie, gdybym żyła tak, jak przed Teamem X.

Dokładnie trzydzieści jeden dni temu cały team (i niestety Kacper) oraz ja dostaliśmy propozycje lotu do Stanów Zjednoczonych z... Ekipą Friza!

Na początku nie byłam do tego zbytnio przekonana przez moją szkołę, jednak po rozmowach z nauczycielami i dyrektorką, stwierdziłam, że to będzie wspaniała przygoda.

Dzisiaj jest właśnie dzień naszego wylotu. Spotykamy się wraz z Frizem i resztą na lotnisku Chopina w Warszawie, skąd leci nasz samolot, a oni mają tam międzylądowanie. Jestem bardzo podekscytowana i nie ukrywam, że trudno było to ukrywać przed moimi obserwatorami. A jeszcze trudniej było przekonać moją mamę do tego pomysłu.

Przez całą noc nie spałam i razem z Lexy pakowałyśmy swoje rzeczy. Oczywiście, cały dom był na nogach, praktycznie nikt nie spał. Z wyjątkiem Stuarta, któremu niestety obowiązki nie pozwalają z nami lecieć i musi załatwiać sprawy związane z jego agencją.

- Best life. - Skomentowała dziewczyna, gdy kładła się na łóżku. - Boże, tak się cieszę, że wreszcie lecimy!

Zaśmiałam się, zamykając swoją walizkę i kładąc na niej mój bagaż podręczny. Lot mieliśmy o ósmej rano, a była dopiero czwarta, więc miałyśmy jeszcze trochę czasu.

- Masz już wszystko spakowane, czy idziemy jeszcze coś dopasować? - Zapytałam, ale brunetka odpowiedziała mi, że wszystko ma już przygotowane. - W ogóle, jedzie ktoś oprócz nas, czyli Teamu?

- Ogólnie to jedzie jeszcze asystentka Marcina, Elwira, Adis... - Zastanowiła się chwilę, bo chyba nie była pewna swojej odpowiedzi. - I niestety Błoński.

- To wiem, ale chuj z nim. - Wzruszyłam ramionami, na co dziewczyna wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, który na pewno słyszała cała nasza miejscowość.  - Niech robi tą laskę z pokoju obok, skoro jest taka idealna dla niego.

Razem z Lexy do szóstej rano słuchałyśmy muzyki, rozmawiałyśmy o niczym i wymieniałyśmy się radami dotyczącymi podróży. Oczywiście, żadna z nich nie była przydatna, ale zawsze warto było spróbować czyichś tipów dotyczących Katania samolotami. Szczególnie, jeżeli leciało się nim tylko dwa razy w życiu.

O szóstej czterdzieści pięć planowo wszyscy zebraliśmy się przed domem, aby spakować nasze walizki i pojechać na lotnisko. Na szczęście tym razem nikt się nie spóźnił i wcale nie mówię tu o Dubielu.

Droga wynosi nieco ponad  trzydzieści minut, czyli nie będzie bardzo długa. Jednak był to dość spory kawałek drogi do przejechania, a nas gonił czas.

Ja, Lexy i Adis jechaliśmy razem z Marcinem jego autem, a reszta jechała taksówką. Kacper ponoć miał czekać na Kostere na lotnisku, ale w sumie to od dawno z nią nie rozmawiam, więc nie jestem pewna.

Przeglądałam instagrama i posłałam z Weroniką, aż nagle usłyszałam monolog Lexy o naszej przyjaźni.

- Wiesz, tak w ogóle to cieszę się, że dołączyłaś do Teamu. - Powiedziała jakby wzruszona własnymi słowami. - Jesteś naprawdę zajebistą osobą i myśl, że miałabym być w tym domu bez Ciebie powoduje u mnie smutek. Jestem happy, że mam taką przyjaciółkę jak ty.

Uśmiechnęłam się do niej szeroko i powiedziałam jej kilka słodkich słów, na co usłyszałam prychnięcie Dubiela za kierownicą.

- Było Ci z nami niedobrze? - Zapytał Dubiel, patrząc na brunetkę w lusterku piorunującym wzrokiem. - Coś Ci nie pasowało, pysiaczku?

nowa w teamie | team X i ekipa frizaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz