4; rozdział 52

972 50 4
                                    

- Nosz kurwa Dubiel, nie mamy całego dnia! - Krzyknął w stronę bruneta Mateusz, który był bardzo zirytowany czasem, jaki Marcin spędzał w łazience. - Musimy już wychodzić!

Minęłam dwójkę szybkim krokiem i ruszyłam w stronę Marcysi i Lexy, które stały przy oknie.

- Hi Asia, na pewno masz wszystko? - Zapytała młodsza, a ja roześmiana pokiwałam głowa. - Okej, mamy lot dopiero za półtorej godziny, wiec Marcin ma jeszcze trochę czasu.

Pogadałam chwilę z dziewczynami, po czym Wujaszek ogłosił, ze wreszcie wychodzimy. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej jednak było mi smutno, ze już wyjeżdżamy.

W Los Angeles naprawdę odżyłam, życie w domu X ostatnimi tygodniami było nudne, ale czuje, że teraz nasza więź się pogłębiła. I w końcu pogodziłam się z Kacprem.

Wsiadłam do samochodu, który prowadził Karol i w ciszy jechałam razem z nim. Nie mam pojęcia, czemu wylądowałam w samochodzie akurat z nim.

- Podobał Ci się wyjazd? - Zapytał niepewnie chłopak.

- Tak szczerze? To był najlepszy wyjazd w moim życiu! - Odpowiedziałam podekscytowana, na co brunet delikatnie się zaśmiał. - Nigdy nie myślałam, że w ogóle polecę do Los Angeles!

- Cieszę się, ze pomogłem spełnić Twoje marzenie. - Uśmiechnął się chłopak, a atmosfera się trochę rozluźniła. Jak obok niego nie ma Weroniki, to wydaje się weselszy i bardziej otwarty.

Dojechaliśmy na lotnisko jako ostatni, więc wzrok wszystkich skupiony był na nas. Domyślam się, ze zastanawiali się też nad tym czy rozmawialiśmy i jaka była atmosfera między nami.

- Jesteś wreszcie kochanie. - Powiedział Kacper przytulając mnie do swojego torsu. - Musimy później porozmawiać.

Uśmiechnęłam się do niego leciutko i poszliśmy razem w stronę samolotu. Ostatnio rozmawialiśmy, ze podczas kwarantanny powiemy wszystkim o tym, ze nasz „związek" nie był prawdziwy.

- Powiedziałem im. - Szepnął mi do ucha, a ja spojrzałam na niego jak na debila. - Obiecali, ze Karolek ani Weronika się nie dowiedzą, bądź spokojna.

Właściwie to przez chwile zapomniałam o istnieniu Wersow, ale no nic co dobre nie trwa wiecznie. Będę musiała użerać się z nią jeszcze całe dwa tygodnie, bo razem spędzamy dwu- tygodniową kwarantannę. To będą najcięższe dwa tygodnie życia.

- Chcesz coś do picia? - Zapytał Błoński, gdy staliśmy w poczekalni, a ja pokiwałam głową. - Zaraz przyniosę.

Wzięłam do ręki moi telefon, aby sprawdzić godzinę i szybko schowałam go z powrotem.

- Jak tam młoda? - Zapytał Tromba, gdy razem z Marcysią odwrócili się w naszą stronę. - Jak idzie ustawka?

- Zamknij się Trąbka Bąbka. - Uciszylam go, a chłopak zaśmiał się i podniósł ręce w geście obronnym.

- W sumie to naprawdę uwierzyłam w wasz związek. - Roześmiała się zielonowlosa, aktualnie przutulona do swojego chłopaka. - Wyglądaliście bardzo legitnie.

Lekko zarumieniłam się na jej słowa, no bo mimo wszystko Kacper jest dość przebojowy i mega kochany, przez co łatwo może zawładnąć twoim sercem. To był jeden z powodów, dla których z nim byłam, ale wyszło jak wyszło.

Nie żałuje tego do było, ale nie powtórzyłabym tego. Jednak teraz w mojej głowie niestety jest ktoś kompletnie inny i nie potrafię nic z tym zrobić.

- Hej, wszystko dobrze? - Spytał Kacper, który wrócił już z automatu. - Wyglądasz na zamyśloną, coś się dzieje?

Przełknęłam ślinę i spojrzałam na swoje stopy, po czym krótko odpowiedziałam.

- Wszystko dobrze.

Usiedliśmy razem na krzesełkach obok Marty i Mixera, a ja wzrokiem próbowałam znaleźć Lexy, jednak nigdziej jej nie było.

- Pasażerowie lotu Los Angeles-Warszawa proszeni o podejście do bramek.

W tym momencie poczułam lekki stres przed powrotem. Przyjechałam tu, to nie miałam nawet miliona obserwujących - wracam z prawie trzema. Ja chyba żyje w innym świecie, nie wiem co ludzie we mnie widzą.

nowa w teamie | team X i ekipa frizaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz