Czemu uciekłeś?

548 47 4
                                    

- pov Izu o tym co się stało -
-

5 dni temu wieczorem-

S: Zuzu? *spojrzałem na Tomu opierając się o niego, byłem mocno wykończony*

M: Hmm..?

S: Dobrze się czujesz? *położył dłoń na moim czole*

K: Tomura ma rację, Izuku, nie wyglądasz najlepiej.

S: Nie masz chyba temperatury no ale.

M: Jestem poprostu zmęczony..

S: To idź spać. *pogłaskał mnie po głowie*

M: No dobra, dobra. *wstałem i udałem się do siebie słysząc jeszcze krótką rozmowę*

K: Może powinniśmy dać mu leki?

S: Wydaje mi się że radzi sobie, był bez nich ponad miesiąc.

K: Dobrze, ale jeżeli uznam że potrzebuje to wraca do nich bez żadnej dyskusji.

S: Spoko, nie będę z tobą dyskutował pod tym względem.

Nie słyszałem co dalej mówią, byłem już za daleko. Miałem nadzieję że się nie zgodzi, w końcu wiedział tak jak wszyscy o moich tikach przez te leki //uznajmy że miał takie cały czas przez leki że na przykład się bił lekko albo w coś walił idk jak wyjaśnić tiki// Nie chciałem wracać do nich... Cieszyłem się że ich nie biorę, zaczynały już ustawać, ale jak Tomu się zgodzi z Kuro to nie uda mi się od tego uciec... Musiałem się upewnić że nie zauważą żadnych problemów.

Poszedłem do łazienki żeby się umyć. Nie miałem nawet na to siły..

M: Ehh.. Co ze mną dziś nie tak...? No i do tego gadam do swojego odbicia... *złapałem się za głowę* (Jeszcze ktoś mnie usłyszy...?) *przepłukałem swoją twarz wodą i poczułem coś.... *

Zacząłem pluć krwią do zlewu. Co jest?! Całe moje ręce były we krwi.. Powstrzymałem kolejne plucie czerwonym płynem szybko domywając umywalke z tego i wybiegłem zamykając się we własnym pokoju.

M: C-co ze mną nie tak....?? *zacząłem płakać mimo kolejnych wymiotów krwią... Czułem ból wszystkich moich ran... Ponownie, spojrzałem na swoje ramie* Czemu.... Czemu ty wróciłeś...?!? *ponownie zalałem się łzami, każda moja rana znowu była.. Każda pojawiła się ponownie, bolały jakby zadano mi je w tym samym momencie nie mogłem powstrzymać łez, cała podłoga była w mojej krwi*

Zacząłem słyszeć głosy w mojej głowie, znowu... By je uciszyć waliłem się w głowę, ale były tylko coraz głośniejsze.

Zabij się.
Tylko leki mogą ci pomóc idioto!
Chcesz żeby powtórzyć to co w gimnazjum??
Nikt cię nie kocha!
Jesteś dla nich tylko problemem!
Opuść to miejsce to nie jest twój dom!

-teraz-

M: To tak uciekłem... Przepraszam Tomu.... Bałem się...... *nie potrafiłem mu spojrzeć w oczy*

S: To ja przeprszam.... *przytulił mnie* Żadne z nas nie zwróciło uwagi że coś się dzieje, że cię tak naprawdę tu nie ma..

Zacząłem płakać, jednak się cieszyłem, że znowu mogłem się do niego przytulić.

S: Wiem że nienawidzisz tych leków, ale... Jest gorzej niż sądziłem.. *pogłaskał mnie po włosach*

Castle On The Hill część 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz