• 𝐟𝐢𝐟𝐭𝐲 𝐟𝐢𝐯𝐞 •

1.7K 93 2
                                    

Lipiec chylił się już ku końcowi, a co za tym idzie czyniliśmy ostateczne przygotowania do wielkiej imprezy Huncwotów. Byłam bardzo zestresowana organizacją tego wydarzenia, bo miała to być zarazem pierwsza jak i ostatnia impreza organizowana przez Huncwotów poza szkołą. Pomysł był bardzo dobry, a ze względu na to, że nie odbywało się to w Hogwarcie zaprosiliśmy również absolwentów ostatnich trzech lat i obecne klasy od piątej w górę. Mój dom miało odwiedzić około czterystu osób, więc już dwudziestego piątego lipca rozpoczęliśmy przygotowania, choć do wydarzenia pozostało sześć dni. Musieliśmy pochować wszystkie cenne przedmioty, zamknąć dostęp do niektórych pomieszczeń i rozstawić ogromny namiot na dworze. Remus przyjechał w drugim dniu przygotowań, aby nas wesprzeć, a Callie i Lily miały dotrzeć dopiero na imprezę.
– Weź te lampki zaczep o tam w tym – poleciłam stojąc na drabinie, a Syriusz stojący na takiej samej, po drugiej stronie ogrodu, roześmiał się głośno.
– Nie mogę ten tego w to – odpowiedział uśmiechając się zaczepnie, a ja przewróciłam oczami przywiozując lampki do konarów drzewa.
– No do konaru tego drzewa, sieroto. Zrobimy to na planie kwadratu, a tu położymy taki ogromny podest do tańczenia. Jakby padało to przesuniemy stoły w namiocie i tam to ogarniemy. Plus może w salonie na wypadek... – zaczęłam sie rozpędzać, a Syriusz zszedł z drabiny i wszedł na moją, kładąc mi palec na ustach.
– Przestań sie tak tym przejmować Sami. Wszystko wyjdzie perfekcyjnie, a jak sie nawet coś zepsuje, to nikt nie zauważy, bo i tak wszyscy będą nawaleni – stwierdził z uśmiechem Syriusz, czym mnie w ogóle nie pocieszył. Okropnie bałam się, że coś nie wyjdzie i nawet zapewnienia Syriusza nie mogły tego zniwelować. Najgorsze było to, że nie mogłam wszystkiego kontrolować, przez pracę. Od ósmej do szesnastej musiałam być w Banku Gringotta, wiec na ten czas rozpisywałam tylko zadania dla chłopaków oraz Fleur i błagałam Merlina aby niczego nie zepsuli. Po powrocie robiłam jakieś pojedyncze czynności bądź poprawiałam błędy przyjaciół, ale tylko przez dwie, maksymalnie trzy godziny. Sama chciałam więcej, ale Black stanowczo temu się sprzeciwiał i czasami posuwał się do drastycznych sposób.ów, aby odciągnąć mnie od przygotowań. Raz z uporem maniaka poprawiałam ułożenie stołów w namiocie, aby było onojak najbardziej funkcjonalne, to Syriusz przerzucił mnie sobie przez ramię i wyniósł do salonu.
– No dobrze, ale chce aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Nie wierze ze nie wymyśliliśmy czegoś takiego ze dwa lata temu. Wyobrażasz sobie? Coroczna Wielka Letnia Impreza Huncwotów, to by było przecudowne. Dlatego chce zrekompensować wszystkie te lata w jednej, idealnej, imprezie. Plus tyle kasy wydaliśmy na alkohol, że to szkoda by były gdyby impreza sie skończyła po na przykład dziesięciu minutach, bo wybuchnie pożar od przewróconej świeczki – powiedziałam, a Syriusz objął mnie i cmoknąłem lekko w czoło.
– Wyjdzie idealnie, obiecuje – rzucił Black, a ja pokiwałam głową. Został nam ostatni dzień przygotowań, a ja specjalnie wzięłam dwa dni wolnego aby się wyspać i odżyć przed oraz po imprezie. W pracy szło mi coraz lepiej i już praktycznie Josh nie musiał mi w niczym pomagać. Zdejmowanie zabezpieczeń i ponowne ich zakładanie mogło się wydawać bardzo nudne, ale na razie nie popadłam w rutynę. Najlepsze było to, że nigdy nie wiedziałam czego się spodziewać, bo każdy z Łamaczy Klątw miał swój własny sposób bycia i niektórzy lubowali się w wymyślaniu kreatywnych zaklęć, które na pierwszy rzut nie były proste do rozgryzienia. Wydawało mi sie, że będzie to moje przyszłe stałe zatrudnienie.
– Mamy zapasy! – zawołał Gideon otwierając drzwi ramieniem. Niósł dwie skrzynki w całości wypełnione Wódką Finleya. Remus i Fabian nieśli również po dwie skrzynie alkoholu, a Fleur niosła skrzynie składników do drinków.
– Troszkę tego mało. To tylko dla mnie? – zaśmiał się Syriusz, a Gideon uśmiechnął się szeroko i wyprowadził Syriusza za łokieć przed rezydencje. Na podjeździe piętrzyło się jeszcze więcej skrzyni z jedzeniem, alkoholem, czy nawet plastikowymi kubkami i kieliszkami.
– I niby kto to bedzie nosić? No chyba nie ja – zaśmiał sie sarkastycznie Syriusz, a Prewettowei wcisnęli mu w dłonie skrzynie. Pokręciłam głowa nie dowierzając w ich brak myślenia i wyjęłam różdżkę, kiedy weszli do rezydencji.
– Wingardium Leviosa – wypowiedziała zaklęcie wykonując elegancki ruch nadgarstkiem. Wszystkie skrzynie podniosły sie w górę i przeleciały nad głowami chłopaków,  którzy właśnie wchodzili do rezydencji.
– Ale z was matoly. Wiecie, że istnieje coś takiego jak zaklęcia?– zapytałam widząc oburzone miny przyjaciół.
– Serio Luan? Serio? Jakbyś nie mogła tego zrobić, zanim wtargaliśmy te pudła po tylu schodach? I to dwa razy – zapytał Gideon, a ja uśmiechnęłam sie do nich słodko.
– Gdyby mi nie zależało na czasie, to bym zrobiła to dopiero przy ostatniej partii. Znajcie łaskę pana, skoro mózgów zapomnieliście – skomentowałam, a Syriusz wbił mi palce w boki. Pisnęłam, skręcając sie ze śmiechu, a Black zabrał ku mojej uldze ręce. Spokój trwał kilka sekund, bo Łapa złapał mnie w zgięciu kolan i przerzucił sobie przez bark.
– Jak dziecko – skomentowałam, ale nie próbowałam się wyrywać, wiedząc, że jeżeli się zbyt mocno postaram to mogę uderzyć w ziemię. Syriusz wbiegł do salonu i rzucił mną z impetem o kanapę. Rozległ się koci wrzask, a Bosley został wystrzelony w powietrze. Spojrzałam przerażona w kierunku „strefy zrzutu" i roześmiałam się głośno. W progu stała Lily Evans, obok niej Callie, a w rękach rudowłosej znajdował się wściekły jak osa kot.
– Evans! Danvers! Ale wyczucie! Wybacz przyjacielu, to było niechcący – powiedział Syriusz podchodząc do dziewczyn, a Bosley zasyczał na niego agresywnie.
– Taa przypadkiem. Wcale psy nie prowadzą od stuleci krucjat przeciwko kotom. Lily! Callie! – rzuciłam, a potem doskoczyłam do przyjaciółek i przytuliłam je, obejmując ciasno ramionami.
– Też się cieszymy Sami, ale na litość Merlina! Co to za chory zwyczaj rzucania kotami na powitanie? – zapytała Lily i postawiła Bosleya na podłodze, a ten od razu czmychnął z salonu rzucając Syriuszowi  ostatnie spojrzenie pełne pogardy.
– Lily! – rozległ się krzyk Pottera, na co rudowłosa przewróciła oczami,a sekundę później została poderwania nad ziemię przez Jamesa. Uśmiechnęłam się widząc radość Pottera, który długo nie widział swojej dziewczyny, a teraz cieszył się jak mały szczeniaczek na widok swojej ulubionej zabawki.
– Dobrze, że jesteście, bo musicie pomóc nam przy drinkach. Skrzaty ogarną przekąski, ale na alkoholu się nie znają, więc my musimy się tym zająć – powiedziałam, a wszyscy się ze mną zgodzili i zabraliśmy się do roboty
Odetchnęłam z ulgą opuszczając różdżkę i spojrzałam zadowolona na efekt końcowy. Na ogromnym stole na tarasie stało ponad osiemset migoczący kieliszków z wódką, które ukazywały wielki napis „Huncwoci" oraz strzelające fajerwerki. Wyglądało to na czasochłonne, ale parę zaklęć iluzji rozwiązało tę kwestię. Oprócz powitalnego alkoholu przygotowaliśmy barek, w którym znajdowały się przygotowane składniki do wymyślnych drinków, którymi miał się zająć Jack, który od dobrych dwóch lat pełnił funkcję barmana w Hogwarcie. Skrzaty zaczęły już rozkładać przekąski w salonie i w namiocie na dworze, a ja już wiedziałam, że wszystko jest gotowe.
– Wyjdzie super. I nawet się wyrobimy – powiedziałam zerkając na zegarek, który wskazywał paręnaście minut po piętnastej, a impreza miałą rozpocząć się o siedemnastej.
– Trzeba się ogarniać, żeby spełnić wymagania waszego dresscodu – powiedziała Lily, patrząc na mnie wrogo. Miałam swoją wizję tej imprezy, a fakt, że to był nasz wieczór, pozwalał na wymaganie. Każdy gość miał być ubrany na czarno, nawet dodatki nie mogły być w innym kolorze, aby nadać temu wydarzeniu świetny klimat. Miałam nadzieję mieć zdjęcia z tej imprezy, ale to nie był jedyny powód.
– Już tak nie narzekajcie. Nie wiem jak wy, ale ja idę się przygotować – powiedziałam, a Syriusz ruszył zaraz za mną do naszego pokoju.
– Sami... – zaczął Black, a ja spojrzałam na niego wzrokiem dającym do zrozumienia, aby jego wiadomość była pozytywna.
– Ja nie wiem w co się ubrać – powiedział, a ja roześmiałam się głośno kręcąc głową na jego minę. Black posłał mi jednocześnie urażone i błagalne spojrzenie, a ja przewróciłam oczami i podeszłam do jego szafy, którą wstawiliśmy do mojego pokoju parę tygodni temu. Wyjęłam z szafy czarne dzwony i rzuciłam nimi w chłopaka, który z rozbawieniem złapał je jedną ręką. Zdjęłam z wieszaka cztery koszule i położyłam je na łóżku, a potem podeszłam do swojej szafy. Wyjęłam przygotowane juz rano ubrania i rzuciłam je na łóżko obok ciuchów Blacka. Zdjęłam aktualne ubrania ignorując wzrok Syriusz i założyłam czarne dzwony z niskim stanem oraz dziergany top z bez ramion i z dekoltem w kształcie v.
– Ta najlepsza szczerze – powiedziałam gdy Łapa przymierzył ostatnią koszule. – Ale jeden szczegół – powiedziałam i machnęłam różdżką zmieniający kolor koszuli na kolor mojego topu. I to właśnie był drugi powód dresscodu. Jako organizatorzy musieliśmy się czymś wyróżniać, więc postawiłam na kolor. Każdy z Huncwotów miał na sobie jakiś dobrze widoczny i duży fragment w kolorze krwistej czerwieni. Czarne spodnie i czerwone góry miały wyglądać cudownie na tle czarnego tłumu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 21, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz