• 𝐭𝐡𝐢𝐫𝐭𝐲 𝐞𝐢𝐠𝐡𝐭 •

2.2K 120 26
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

Wpadłam do dormitorium i moje oczy od razu powędrowały na zegarek. Miałam pół godziny na przygotowanie się na imprezę z okazji wygranej Gryffindoru, a ja byłam w dresie.

– Nie zdążę! – krzyknęłam przerażona, a Lily wraz z Fleur, które wchodziły za mną do pokoju parsknęły śmiechem.

– Zegar stanął dwa dni temu, Sam. Mamy trzy godziny – skomentowała Callie zamykając książkę, a ja odetchnęłam z ulgą podchodząc do szafy.

– Na Merlina – wyszeptałam, kiedy otworzyłam szafę. Wszystkie moje ubrania leżały lub wisiały w strzępach w całej szafie. Jęknęłam widząc pobojowisko i błyskawicznie złapałam za różdżkę.

Reparo – mruknęłam celując w zniszczone materiały, ale nic się nie wydarzyło. Powtórzyłam czynność, ale wypowiedziane zaklęcie nie poprawiło sytuacji. Złapałam się za głowę i oparłam o ścianę, a przyjaciółki spojrzały do wnętrza szafy. Fleur uniosła zszokowana dłoń do ust, a Lily również spróbowała zaklęcia Reparo, ale również bez skutku.

– Kto to mógł zrobić? – zapytałam unosząc strzępki mojej ukochanej koszulki z logiem zespołu AC/DC, a Fleur pokręciła głową. Lily wyciągnęła z szafki nocnej lusterko dwukierunkowe i rozłożyła je. W jednej tafli pojawiła się uśmiechnięta twarz Rogacza z mokrymi włosami, a w tle było widać łazienkę.

– Skarbie, właśnie biorę prysznic, więc jakbyś chciała... – James sugestywnie poruszał brwiami, a rudowłosa spłonęła rumieńcem.

– James! Chodźcie tu szybko. Ktoś się włamał do naszego dormitorium i zniszczył wszystkie ubrania Sam – wyjaśniła Evans, a James kiwnął głową i zerwał połączenie zamykając lusterko. Usiadłam zrezygnowana na łóżku trzymając w dłoniach porwane ubrania, ale zaistniała sytuacja ciągle do mnie nie docierała. Nawet nie chodziło o ubrania, choć też mi było ich szkoda, a raczej o sam fakt. Ktoś włamał się do mojego pokoju. Do mojej przestrzeni i chyba w najbardziej obrzydliwy sposób naruszył moją prywatność. Gorsze mogłoby być tylko zniszczenie przyborów kosmetycznych i toaletowych.

Tknięta nagłą myślą weszłam do łazienki i podeszłam do mojej szafki. Otworzyłam ją i nieomal się rozpłakałam. Wszystkie kosmetyki, żele, a nawet szczoteczka do zębów leżały w strzępach, porozlewane albo potłuczone w całej szafce. Przyłożyłam ręce do twarzy tłumiąc szloch. Nie czułam się bezpiecznie w miejscu w którym powinnam być najbezpieczniejsza. Wybiegłam z łazienki i udałam się do jedynej nienaruszonej przestrzeni w pokoju-łóżka. Położyłam się okrywając się kocem otrzymanym od Rogacza na poprzednie urodziny i poprawiłam poduszkę. Spojrzałam na baldachim nad swoją głową i krzyknęłam przerażona. Czarną farbą na czerwonym materiale namalowany był olbrzymi napis "SUKA". Zerwałam się z łóżka rzucając na Fleur, którą mocno przytuliłam i rozpłakałam się jak małe dziecko.

– Co się dzieje? – zapytał Remus, który wszedł do pokoju wraz z Jamesem, Syriuszem i Peterem. Blondynka zaczęła coś tłumaczyć i przekazała płaczącą mnie w ramiona Lily. Gryfoni wyglądali na przerażonych i wkurzonych jednocześnie widząc co się stało z moimi rzeczami, a Lunatyk nawet sprawdził napis na baldachimie.

– Ja nie chcę tu być – wyszeptałam kręcąc głową, a rudowłosa zaczęła mną delikatnie kołysać. Powtarzałam te słowa jak mantrę, a Remus stwierdził, że trzeba mnie odprowadzić do Skrzydła Szpitalnego i powiadomić nauczycieli. James, Remus, Callie i Fleur mieli znaleźć nauczycieli, którzy o tej godzinie mogliby być wszędzie, a Lily i Syriusz mieli mnie odprowadzić do Skrzydła. Byłam tak strasznie przerażona, że miałam ochotę uciec z tego pokoju, ale również nie chciałam nigdzie iść. Cały czas przytulałam Lily, która starała się mnie uspokoić, a Syriusz siedział obok. Nie zwracałam uwagi na wymianę zdań między przyjaciółmi, ale po chwili oboje ucichli. Rudowłosa delikatnie wyplątała się z moich ramion, a Syriusz podniósł mnie do góry obejmując w talii. Wtuliłam się w chłopaka nie zważając na spór między nami. W tamtym momencie nie ważne było kogo przytulam, na Merlina przytuliłabym nawet Dorcas, ale ja potrzebowałam bliskości. Czyjejkolwiek. Syriusz niósł mnie przez korytarze, a ja wciąż płakałam wtulając się w jego klatkę piersiową.

Weszliśmy do sali szpitalnej, co stwierdziłam po białych ścianach, a Pani Pomfrey od razu do nas podbiegła. Czarownica zaczęła wypytywać o wszystko Lily, a mój mózg wybrał się na spacer po nieznanej krainie kompletnie się wyłączając. Madame podała mi jakieś eliksiry, a ja poczułam, że ciążą mi powieki. Syriusz ułożył mnie na łóżku i usiadł obok na krześle. Ostatnie co pamiętam, zanim Eliksir Słodkiego Snu zmorzył mnie całkowicie, to miękkie usta na moim czole i dłoń na moich włosach.

Zamrugałam oczami i rozejrzałam się dookoła siadając prosto. Lily siedząca przy moim łóżku uśmiechnęła się odkładając książkę.

– Wszystko w porządku, Sam? – zapytała rudowłosa kładąc mi dłoń na ramieniu, a ja spojrzałam na nią wciąż zdezorientowana i zamroczona. Wczorajsze wydarzenia zaczęły we mnie uderzać z podwójną mocą.

– Wiecie już, kto to zrobił? – zapytałam podkulając nogi pod siebie, a Lily pokręciła głową z westchnieniem.

– Dumbledore i Minnie szukają sprawców, ale jak na razie nie znaleźli żadnych śladów. Madame Pomfrey powiedziała, że jeżeli chcesz to możesz wyjść jak się obudzisz – oznajmiła dziewczyna uśmiechając się delikatnie, a ja pokiwałam głową. Wstałam z łóżka i zauważyłam, że mam na sobie szpitalną piżamę. Lily widząc moje spojrzenie wskazała mi na torbę leżącą na szafce obok.

– Wzięłam ci jakieś ciuchy i kosmetyki, więc się ogarniesz. McGonagall zaproponowała, że możemy przenieść się do Londynu na zakupy – powiedziała Evans – Prawie – Potter podając mi czarną torbę.

– Dzięki Lily – uśmiechnęłam się przytulając przyjaciółkę, a zielonooka odwzajemniła uścisk. Wzięłam torbę i skierowałam się do łazienki. Założyłam białą koszulkę, bordowe dzwony i tego samego koloru bluzę. Rozczesałam włosy, umyłam zęby jednorazowa szczoteczką i wytuszowałam rzęsy tuszem rudowłosej. Wrzuciłam piżamę do kosza na pranie stojącego w szpitalnej łazience, a na nogi założyłam sportowe buty należące do Lily. Wyszłam z łazienki i uśmiechnęłam się do Lily opierającej się o łóżko.

– Chodź. Pójdziemy do Pokoju Wspólnego, a potem pójdziemy do McGonagall, aby wysłała na siecią Fiuu do Londynu – zaproponowała rudowłosa i objęła mnie ramieniem kierując do wyjścia. Pożegnałyśmy się z panię Pomfrey i we dwie ruszyłyśmy korytarzami w kierunku Wieży Gryffindoru.

– Cześć wszystkim – rzuciłam ze słabym uśmiechem do przyjaciół i wraz z Lily zajęłam miejsca między Jamesem, a Fleur. Potter mechanicznie objął swoją dziewczynę w tali, a ja uśmiechnęłam się na ten widok.

– Jak się czujesz? – zapytał Remus, a ja przewróciłam oczami zirytowana kolejnym pytanie o samopoczucie. Rozumiałam, że przyjaciele przejmowali się moim stanem po takim wydarzeniu, ale chyba zdążyłam już sobie poukładać w głowie wczorajsze wydarzenia. Ktoś mnie nie lubił. Ktoś postanowił uderzyć w mój najczulszy punkt i zbezcześcić moją przestrzeń.

– Dobrze – odpowiedziałam przywołując na twarz radosny uśmiech, a na twarzach przyjaciół odmalowała się ulga.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz