• 𝐧𝐢𝐧𝐞𝐭𝐞𝐞𝐧 •

2.8K 160 53
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

– Black, Potter, Lupin i Pettigrew co wy wyprawiacie! – krzyknęła McGonagall wchodząc gwałtownie do dormitorium Huncwotów z powodu usłyszanych krzyków.

– Minnie! Ratuj nas! – zawołał Syriusz z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Minerwa stanęła jak wryta w drzwiach i z rozbawieniem spojrzała na nas. Ja stałam obok Syriusz trzymając czerwoną pomadkę, Callie kończyła pudrować Remusa, Fleur tuszowała rzęsy Jamesowi, a Lily właśnie z pomocą różdżki kończyła kręcić włosy Petera.

– Minnie, to nie tak jak myślisz – zaczęłam zakręcając pomadkę, a Minerwa się roześmiała.

– To jest kara za wczorajszą pobudkę, pani profesor – wyjaśniła szybko Fleur, a pani profesor skinęła z uśmiechem głowa.

– Macie jeszcze godzinę, potem ich odmroźcie i nie spóźnijcie się na obiad – poleciła Minnie i opuściła dormitorium Huncwotów.

– Nie ma jak wzorowe zachowanie pedagoga – mruknął cicho James, gdy Zabini nakładała mu róż na policzki.

– I zaklęcie utrwalające hmm... przynajmniej tydzień – mruknęłam machając różdżką, a chłopcy spojrzeli na mnie przerażeni.

– Sam zrobimy dla ciebie wszystko – zaczął szybko Remus patrząc na mnie błagalnie.

– Będę ci nosić rzeczy do końca roku – zarzekał się Peter, a ja spojrzałam rozbawiona na dziewczyny.

– Zrobię twoje ulubione babeczki! – zawołał Potter, a wszystkie się roześmiałyśmy.

– Proszę Sami! Zrobimy co zechcesz! – zawołał Syriusz robiąc maślane oczka, a ja się do niego uśmiechnęłam.

– Dobra przekonaliście mnie – mruknęłam udając rezygnację ,a dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione.

– Nie tydzień, a siedem dni – powiedziałam i rzuciłam zaklęcie, za nim mózgi moich przyjaciół przetworzyły informację. Wraz z przyjaciółkami się roześmiałyśmy, a chłopcy zaczęli krzyczeć przerażeni.

– Cicho bądźcie, bo znowu przyjdzie Minnie myśląc, że są tu jakieś Sklątki Tylnowybuchowe – zaśmiałam się nawiązując do ostatniej lekcji Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.

Dziewczyny zmyły się z kosmetykami, a ja zostałam, aby odczarować przyjaciół.

– Samanto Elizabeth Hall! Zginiesz śmiercią marną! – zawołał James zrywając się z fotela, a za mną trzasnęły drzwi do ich dormitorium. Zbiegłam po schodach i zwinnie wymijałam uczniów, biegnąc przez Pokoju Wspólnym. Wybiegłam z Pokoju i pognałam pustymi korytarzami w stronę Wielkiej Sali.

– Luan! W tej chwili się zatrzymaj! – usłyszałam za swoimi plecami wołanie Rogacza i przyspieszając roześmiałam się głośno. Wpadłam do Wielkiej Sali i pędem popędziłam między zapełnionymi stołami.

– Sam! – krzyknął za mną Remus, ale nawet nie zwolniłam. Obiegłam stół Gryffindoru, a chłopcy stanęli naprzeciwko mnie z morderczymi minami. Dopiero teraz reszta uczniów zauważyła jak są pomalowani i mury Wielkiej Sali zadrżały od salwy śmiechu.

– Luan, ja ci tylko dobrze radzę. Poddaj się i dobrowolnie oddaj się w ręce sprawiedliwość – warknął groźnie Rogacz, choć w jego oczach błyszczało rozbawienie .

– Nic nie zrobię bez mojego adwokata – powiedziałam stanowczo, a chłopcy się rozdzielili idąc w moją stronę z dwóch różnych stron stołu. Skupiłam się i znalazłam rozwiązanie. Rozpędziłam się i jedną nogą wybiłam się z ławki pierwszorocznych. Przeskakując nad stołem szeroko się uśmiechnęłam i gładko wylądowałam zrywając się do dalszej ucieczki. Popędziłam w kierunku stołu Puchonów.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz