• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •
Promienie grudniowego słońca wpadły do dormitorium przez uchylone zasłony, a ja westchnęłam przewracając się na drugi bok. Mój mózg leniwie rozpoczął swoją pracę i po paru sekundach dotarło do mnie jaki dzisiaj jest dzień. Ja poparzona zerwałam się z łóżka i spojrzałam na wiszący na ścianie kalendarz. Dwudziesty piąty grudnia zaznaczony czerwonym kolorem wesoło migał na magicznym kalendarzu, a misternie namalowany renifer biegał po całej kartce z kalendarza. Pobiegłam do garderoby i wyciągnęłam z niej niebieską, dzianinową sukienkę w świąteczne wzory i beżowe kozaki do kolan.
Ubrałam się i rozczesałam włosy, a na twarzy zrobiłam delikatny makijaż. Na włosy wsunęłam rogi renifera i tak ubrana przejrzałam się w lustrze. Zamknęła drzwi pustego dormitorium i samotnie zeszłam na dół. Lily i Callie na święta wróciły do domu, a Fleur pojechała na święta do państwa Digorry, czym się bardzo stresowała. Z uwagi na swoją pracę, rodzice nie mieli dużo czasu, więc stwierdzili, że lepiej będzie jak zostanę w Hogwarcie. Nie miałam im tego za złe, bo wszystkie święta zawsze były cudowne.
Mała dziewczynka z niebieskimi włosami stanęła na palcach na drabinie i zawiesiła różowa bombkę z cekinami na choince.
– Samantho na miłość boską! Co ty wyprawiasz na tej drabinie! Spadniesz! – starsza kobieta w eleganckiej sukience krzyknęła za plecami małej dziewczynki. Niebieskowłosa wystraszona zachwiała się na wysokości prawie dwóch metrów i zaczęła spadać z drabiny.
– Wingardium Leviosa! – wymówił zaklęcie wysoki czarodziej o platynowych włosach, a dziewczynka zawisnęła metr nad ziemia. Mała była przerażona, ale ojciec złapał ją za ramiona i bezpiecznie postawił na ziemi. Dziewczynka przytuliła się do taty, a jej włosy zamigotały zmieniając kolor na zielone.
– Dobrze, że tu byłeś Henryku. Ja nie dałabym rady nic zrobić – powiedziała starsza kobieta opierając się o krzesło, a mała Samantha przytuliła się do jej kolana.
– Mama się nie przejmuje. Mam wrażenie, że nawet jakbym nie zdążył to moja księżniczka dałaby by sobie rade. Prawda słoneczko? Jesteś potężną czarownicą? – zapytał Henryk, a jego córeczka pokiwała głową uśmiechając się szeroko.
– Co się stało?! – do środka wpadła Anastazja Hall wraz z ojcem i oboje wyglądali na przerażonych. Pan Hall od razu podszedł do żony, a Anastazja Hall zaczęła przeklinać swojego męża o niedopilnowanie dziecka i bezmyślne zostawienie drabiny. Niby atmosfera była napięta, to jednak mała Samantha śmiała się głośno wsadzając sobie do buzi lukrową laskę. Uwielbiała święta.
To były pierwsze święta bez wizyty u dziadków w Hiszpanii, ale w Hogwarcie nie zostałam sama.
– Sami! Wesołych Świąt! – usłyszałam krzyk Huncwotów, gdy tylko zeszłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Jak się umawialiśmy, każdy z grupy żartownisiów miał na sobie świąteczny sweter i rogi renifera. Wszyscy Huncwoci, oprócz Petera stwierdzili, że zostaną na święta w Hogwarcie ze względu na mnie i na Łapę, więc teraz nasz skład był prawie kompletny. Chłopcy siedzieli razem z dwójką pierwszorocznych na kanapie przed ogromną choinką.
– Mam nadzieję, że jeszcze nie otworzyliście prezentów – zaśmiałam się podchodząc do nich, a chłopcy pokręcili głowami jednocześnie.
– Czekaliśmy na ciebie, Luan – wyjaśnił Potter, a ja uśmiechnęłam się do nich wdzięczna.
– No to otwieramy! – zawołałam i pobiegłam w kierunku drzewka, szukając swoich prezentów.
– Dobra Remus pokazuj co dostałeś! – zawołałam, gdy przenieśliśmy wszystkie prezenty do dormitorium chłopaków. Usiedliśmy w kółku na podłodze i zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Lupin dostał mnóstwo książek i czekolady, a ode mnie specjalne wydanie Władcy Pierścieni: Dwie Wieże podpisane przez autora.

CZYTASZ
Huncwotka ||Syriusz Black
ФанфикCo by było gdyby na roku Huncwotów pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna? Dziewczyna o duchu żartownisia, godna miana Huncwotki. Co by się stało gdy największy szkolny Casanova i największa szkolna łamaczka serc zakochali się w ... sobie? START: 19...