• 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 •

3.3K 165 32
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

– AQUAMENTI! – donośny krzyk Fleur rozniósł się po dormitorium chwilę przed tym jak zostałam skąpana w lodowatej wodzie. Krzyknęłam cicho i zerwałam się z łóżka. Na środku pokoju stała roześmiana Fleur, a przy łóżkach tak samo mokre jak ja dziewczyny.

– No dziewczyny! Wstajemy! Do wyjścia na zakupy zostały dwie godziny! – krzyknęła wesoło i łapiąc swoje ubrania wbiegła do łazienki. Zachichotałam cicho, podeszłam do szafy i oparłam się o drewniane drzwi. Zabrałam przygotowane ubrania i stanęła obok drzwi do łazienki.

Kiedy Fleur wyszła z łazienki, wślizgnęłam się za nią i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, poalowałam i stanęłam przed lustrem. Postanowiłam zaszaleć i zamiast prostych brązowych włosów na mojej głowie pojawiły się mocno kręcone, gęste, złote kosmyki. Poprawiłam przylegający golf i wyszłam z łazienki.

– Spoko włosy Sami – stwierdziła Fleur biorąc do ręki kosmyk moich włosów. Podziękowałam jej i podeszłam do komody. Spakowałam torebkę, a płaszcz, szalik i czapkę zostawiłam na komodzie ruszając do drzwi.

– Idę na śniadanie – zwróciłam się do dziewczyn i opuściłam dormitorium.

W Pokoju Wspólnym siedziała reszta Huncwotów i zawzięcie o czymś dyskutowała. Postanowiłam sobie z nich zażartować, więc szybko zmieniłam wygląd na rudą nastolatkę z piegami. Podeszłam do nich pewnym krokiem i oparłam rękę na biodrze stając przed chłopakami.

– No hej chłopaki– powiedziałam przesłodzonym głosem przeciągając powitanie i usiadłam na podłokietniku kanapy. Luniek rzucił mi znudzone spojrzenie, Peter wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata, James uśmiechnął się flirciarsko, a Syriusz złapał mnie za biodra i posadził sobie na kolanach. Czułam się niekomfortowo, a Black przybliżył się do mojego ucha.

– Ja ci dałem ten sweter, Sam – wyszeptał wprost do mojego ucha i dmuchnął mi ciepłym powietrzem w szyję śmiejąc się głośno. Zadrżałam czując jak się rumienię, ale prędko wróciłam do swojego wyglądu zostawiając kręcone włosy i się roześmiałam. Chciałam zejść z kolan Łapy, ale Syriusz mnie przytrzymał, więc oparłam o jego tors. Chłopcy mieli bardzo zdezorientowane miny.

– Żeby po pięciu latach znajomości nabrać się na taką sztuczkę – zaśmiał się Łapa, a ja spojrzałam udając obrażoną na chłopaków.

– Pięć i pół – poprawiłam z uśmiechem i spojrzałam na przyjaciół z wyższością. Luniek i Rogacz wymienili porozumiewawcze spojrzenia i ruszyli w moją stronę. Próbowałam uciekać, ale Łapa mnie mocno przytrzymał i już po chwili leżałam na dywanie, a chłopcy zawzięcie mnie łaskotali. Ostatkiem sił sięgnęłam po różdżkę i wyczarowałam patronusa. Przepiękna srebrna lwica odgoniła moich oprawców, a potem jeszcze przez chwilę krążyła wokół mnie żeby rozpłynąć się w srebrnej mgle.

– Chodź Sam! – krzyknęła Lily wskazując kolejny butik. Ochoczo popędziłam za nią gdyż nie miałam jeszcze nic oprócz przyborów do makijażu. Przywitała nas starsza czarownica w wytwornej szacie.

– Co dla was moje drogie? – zapytała z ciepłym uśmiechem poprawiając swojego eleganckiego koka.

– Potrzebuję sukienki na bal, ale takiej hmmm... idealnej – oświadczyłam rozglądając się po sklepie. Żadna z sukienek nie przypadła mi do gustu, ale sprzedawczyni uśmiechnęła się ciepło i poszła na zaplecze. Przyniosła z niego najpiękniejszą sukienkę jaką w życiu widziałam. Uszyta z czerwonego materiału z odkrytymi ramionami i z dekoltem w kształcie serca. Sięgała kostek i była rozkloszowana od pasa.

– Jest piękna – wyszeptałam i poszłam przymierzyć suknię do przymierzalni. Pasowała jak ulał, więc po chwili opuściłam przebieralnie. Lily i sprzedawczyni zgodziły się, że wyglądam cudownie, wiec okręciłam się wokół własnej osi patrząc jak materiał delikatnie faluje. W tym samym butiku kupiłam sobie też pasujące do sukienki czarne szpilki z paseczkiem wokół kostki zapinanym złota klamrą. Zapłaciłyśmy i poszłyśmy się spotkać z resztą dziewczyn w Trzech Miotłach.

– Jest cudowna – stwierdziła Fleur widząc sukienkę, kiedy wróciłyśmy do dormitorium. Oglądałyśmy wyniki dzisiejszego " polowania" robiąc taki mały pokaz mody. Dziewczyny wybrały naprawdę przepiękne kreacje. Lily kupiła sobie długą do ziemi zieloną sukienkę z koronkową górą i rozkloszowanym prostym dołem. Fleur kupiła fioletową suknie do ziemi z rękawami trzy czwarte i wcięciem na plecach. Callie kupiła śliczną jasno beżową sukienkę do ziemi z górą bez rękawów, która miała dekolt w kształcie serca, a dół tiulowy.

– A z kim idziecie dziewczynki? – zapytałam uśmiechając się sugestywnie, a moje przyjaciółki zaśmiały się głośno. Omawialiśmy to już z jakieś miliard razy, ale ja uwielbiałam plotkować o chłopakach.

– Z Amosem oczywiście – uśmiechnęła się Fleur na myśl o swoim chłopaku.

– Z Potterem – westchnęła Lily, a my z dziewczynami zrobiłyśmy zbiorowe "Uuu".

– A ty Callie z kim idziesz?-zwróciłam się do brunetki. Ta przewróciła oczami i wymamrotała coś pod nosem o mojej upierdliwości.

– No z kim?

– Z Remusem – odparła delikatnie poirytowana Danvers. Po pokoju rozszedł się zbiorowy pisk i Callie została przygnieciona przez trzy szesnastolatki. Wszystkie już wiedziałyśmy o tym , że Callie i Remus kręcą ze sobą, ale trzeba było odbębnić tradycyjne przytulenie.

Gdy się od niej odsunęłyśmy wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.

– A panna Hall idzie z największym ciachem Hufflepuffu – powiedziała śpiewnie Fleur.

– Taa – przewróciłam oczami, ale mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam okropną hipokrytką, bo sama pytałam się moich przyjaciółek po sto razy o ich chłopaków, ale sama nie lubiłam plotkować o swoich "podbojach"

– Przecież widać, że co między wami jest – stwierdziła Fleur, a ja uniosłam brwi. Zabini nie widziała mnie za często z Lucasem, a ja starałam się pilnować aby nie pokazać przyjaciołom, że jestem zauroczona Schumacherem.

– W sumie masz rację, Fleuri – odrzekłam uśmiechając się delikatnie, a blondynka poruszała sugestywnie brwiami.

– Ty się w nim zakochałaś – rzekła Lily i poruszyła znacząco brwiami. Pokręciłam przecząco głową i westchnęłam opierając się na plecach.

– Raczej nie mogę tego nazywać miłością Lily. Jeszcze nie. Na razie to zauroczenie – powiedziałam, a dziewczyny położyły się obok mnie. Wszystkie cztery wpatrywałyśmy się w sufit rozmyślając o znaczenie słowa miłość.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz