• 𝐟𝐨𝐫𝐭𝐲 𝐭𝐡𝐫𝐞𝐞 •

2.2K 120 30
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

Ognista Whisky paliła moje gardło, ale zakład był zakładem, więc nie przestawałam pić. Ostatnie krople wpadły do mojego przełyku, a ja z łoskotem odstawiłam butelkę na stół. Uczniowie wydali z siebie pełne uznania wrzaski, a ja zbiłam piątkę z braćmi Prewett śmiejąc się głośno. Impreza trwała już bite dwie godziny, a my dopiero zaczynaliśmy zakłady o alkohol. Było to dla nas dziwaczne, ale najwyraźniej większość wolała się delektować pierwszą majową imprezą

– Cześć wszystkim! – zdziwiona obróciłam się w kierunku głosu, dobiegającego ze strony kominka. Na stole, tuż przed paleniskiem, stał James, który celował różdżką w swoje gardło i uśmiechał się szeroko do tłumu uczniów.

– Trochę sztywna ta imprezka, więc pora na nasza ulubioną grę! Moi dwaj przystojni pomocnicy przejdą się między wami razem ze swoimi magicznymi i tajemniczymi workami! – zawołał Potter zapowiadając grę w siedem minut w niebie. Chwilę później podszedł do mnie Gideon, uśmiechając się szeroko i podsunął mi pod nos różowy worek.

– Solenizantka musi grać, więc tym razem się nie wykręcisz Sami – zaśmiał się Prewett, a ja niechętnie wrzuciłam do środka złoty wisiorek z gwiazdą. Nie przepadałam za tą grą, bo była dla mnie bardzo niekomfortowa. Wizja siedzenia przez siedem minut w ciemnej szafie z losowo wybraną osobą nie napawała mnie szczególnym entuzjazmem. Raz zostałam wylosowana z jakimś starszym Krukonem i było nawet okej, ale po minięciu ustalonego czasu okazało się, że miał dziewczynę. Bardzo wkurzoną dziewczyną.

– Wiesz, że tego nie lubię – prychnęłam, a Gideon zaśmiał się głośno odchodząc do ostatnich dziewczyn, które nie wrzuciły jeszcze swoich przedmiotów.

– Czy wszyscy oddali moim współpracownikom swoje losy do nieba? – zapytał żartobliwie Rogacz, na co tłum wydał siebie głośny pomruk zgody. – No to zaczynamy pierwszą rundę! Sami! – James wycelował we mnie różdżką, a Prewettowie oświetlili mnie różdżkami z dwóch stron. – Nasza kochana Królewna jest od dzisiaj pełnoletnia, więc przyszła jej kolej, aby wyciągnąć los chłopaka, który wylosuje swoją partnerkę w podróży do raju! – zawołał Potter, a ja przewróciłam oczami, kiedy zobaczyłam zaczepny uśmiech Fabiana stojącego przede mną z niebieskim workiem. Westchnęłam i wsadziłam dłoń do środka grzebiąc chwilkę aż w końcu wyjęłam ze środka granatową zapalniczkę z wzorem płomieni. Uniosłam przedmiot w górę, a grono Puchonów wypchnęło na środek jakiegoś piątorocznego. Chłopak zamieszał w różowym worku i wyjął srebrną bransoletką, a czwartoroczna Gryfonka zaczerwieniona podeszła do nas.

– I mamy dwoje szczęśliwców! Piękna pani ma na imię ... Elizabeth, a kolega o które nikt nie jest zazdrosny w tym pokoju ... Nathaniel. A o to wasze niebo ! – zawołał James i kotara zasłaniającą szafę opadła. Pijani uczniowie radośnie wepchnęli dwójkę do szafy i z momentem zamknięcia drzwi James nastawił ogromny minutnik.

– Nienawidzę tej gry – skomentowałam nie zważając na śmiechy moich przyjaciół i podeszłam do lady załatwić sobie kolejnego drinka.

– A ja jestem fanem – wyszczerzył się Gideon, który z naszej grupy najczęściej był wylosowywany do tej zabawy. Pięć z jego piętnastu "7 minut w niebie " skończyło się związkiem, więc Prewett przepadał za tą grą.

– Łatwo ci mówić – prychnęła Fleur, która kiedyś wylosowała Amosa i tak zaczęła się ich przygoda, która nie skończyła się zbyt dobrze.

– A ja nie mam zdania – stwierdziła uśmiechnięta Lily, która również dołączyła do naszej rozmowy przy barze. Evans nigdy nie została wybrana do tej gry, więc nie miałam żadnych głębszych więzi z tą powaloną zabawą. Uśmiechnęłam się wiedząc, że Rogacz zrobi wszystko aby dzisiaj rudowłosa została z nim dobrana do "7 minut w niebie"

Rozmawialiśmy jeszcze trochę nad zaletami i wadami tej imprezowej gry, aż Potter odłączył się od nas i wszedł z powrotem na stół, przykładając różdżkę do gardła.

– Czas minął! – zawołał, a dwójka uczniów otworzyła szafę. Od razy wypadła z niej Gryfonka i nie obracając się opuściła Pokój Życzeń. Ze środka wyszedł Puchon z czerwonym policzkiem i wymalowanym zdenerwowanie na twarzy. Dwóch Gryfonów ruszyło w jego kierunku,a moi przyjaciele szybko zareagowali, ruszając aby w razie czego ich rozdzielić. Prewettowie, aby nie zakłócać imprezy, złapali chłopaka pod ramiona i w towarzystwie młodszych kolegów troskliwie wyprowadzili z Pokoju. James odchrząknął, nie wiedząc, co ma zrobić. Zgodnie z zasadą teraz ta dwójka powinna losować, ale nie było takiej możliwości, więc westchnęłam i podeszłam do pozostawionych na barze worków. Uniosłam worki w górę, a różdżkę przytknęłam sobie do gardła.

– Teraz ja wybiorę kto losuje! – zawołałam, a tłum zareagował na to głośnym hałasem.

Chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Już na drugim roku musiałam się tańczyć na imprezach, więc nie było dla mnie problemem kołysać się w rytm hitów mugolskiej muzyki, szczególnie, że składanka była zrobiona specjalnie dla mnie. Jedna piosenka skończyła się, a ja zapiszczałam słysząc pierwsze nuty Paranoid od Black Sabbath.

– Można prosić? – zawołał Syriusz uśmiechając się zadziornie, a ja z chęcią złapałam jego dłoń. To był nasz kawałek. Tańczyliśmy do niego na każdej imprezie. Łapa zakręcił mną dwa razy i rozpoczął naszą sekwencje ruchów. Uczniowie robili nam miejsce, a my stopniowo przesuwaliśmy się na środek parkietu. Nie zwracałam uwagi na to co się działo. Patrzyłam prosto na Syriusz, na jego roześmiane, szare oczy, rozczochrane włosy, przekrzywiony krawat. Black również na mnie patrzył, a ja czułam się, tak jakbym wytrzeźwiała. Obok radości w jego oczach dostrzegłam cień smutku i zdałam sobie sprawę, czym on jest wywołany. On żałował. Przetrzymywanie go na dystans krzywdziło nas oboje. Syriusz dwa razy mną zakręcił, przełożył dłoń pod moimi plecami i efektownie wychylił mnie do tyłu, a ja już wiedziałam. Piosenka zmieniła się na wolny kawałek, a parkiet zalały pary. W tłumie dostrzegłam Lily z Jamesem, Remusa z Callie, Fleur z Gideonem i Fabiana z jakąś Krukonką, więc sama stanowczo złapałam dłoń Syriusz, który dyskretnie próbował odejść.

– Jeszcze jeden – szepnęłam i oparłam dłoń o jego ramię, a drugą wplotłam w jego, unosząc do góry. Syriusz uśmiechnął się, a jego oczy zdradzały prawdziwe szczęście, przez co zrobiło mi się cieplej. Obróciłam się z nim parę razy w tej pozycji i przy kolejnej zmianie kierunku wspięłam się na palce, przybliżając do jego ucha.

– Ufam ci – szepnęłam i objęłam jego szyję wtulając się w bark. Poczułam jak Black szczelnie obejmuje mnie w tali, więc moją twarz rozświetlił szeroki uśmiech. To była szczera prawda. Znowu zaczęłam ufać Syriuszowi. Wydawało się to głupie, bo zmieniło mi się to w ciągu paru godzin, ale tak było. Ten taniec to zmienił. To był punkt zapalny do powrotu Syriusza do łask. Niby głupie, czterominutowe pląsanie, ale to był nasz taniec.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz