• 𝐭𝐡𝐢𝐫𝐭𝐲 𝐧𝐢𝐧𝐞 •

2.2K 123 16
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

– Musimy się zbierać Sami, bo mamy czas do dwudziestej drugiej , a musisz kupić kosmetyki i ubrania, które ci wystarczą do końca roku szkolnego – zauważyła Fleur patrząc na zegarek, a ja wraz z dziewczynami wstałam z kanapy.

– Zamierzacie iść same? Wykluczone! – zaprotestował James, a Syriusz wraz z bliźniakami Prewett poparli słowa Rogacza.

– Dlaczego? Nie potrzebni nam faceci na zakupach! – zbulwersowała się Fleur zakładając ręce na piersiach, a chłopcy przewrócili oczami.

– Londyn jest sam w sobie niebezpieczny, a dodatkowo Śmierciożercy krążą po każdym zakątku Anglii! To niebezpieczne, aby cztery młode dziewczyny samotnie chodziły po mieście! – zaoponował James, a chłopcy pokiwali głowami, przez co cicho się zaśmiałam.

– Jak przekonacie Minnie, to możecie z nami pójść. Weźcie może jakieś buty, portfele i kurtki – powiedziałam mierząc spojrzeniem przyjaciół, a chłopcy wbiegli po schodach do swoich dormitoriów. Przewiesiłam przez ramię torebkę, a przez przedramię skórzaną kurtkę Lily.

Ruszyłyśmy korytarzem w kierunku gabinetu Minnie, a chłopaki biegli za nami, doganiając nas. Weszliśmy do gabinetu opiekunki Gryffindoru, a starsza kobieta uniosła wzrok znad dokumentów.

– O ile się nie mylę miałam przetransportować na Pokątną tylko panny Zabini, Hall, Evans oraz Danvers. Mają panowie jakiś dobry powód na obecność tutaj? – zapytała profesorka, odkładając okulary na biurko, a Syriusz wraz z Jamesem zaczęli przekrzykiwać się wyjaśnieniami. McGonagall patrzyła na nich rozbawiona, a Gryfoni zaczęli się jeszcze bardziej wykłócać.

– Dość! – nakazała Minnie unosząc dłoń, a uczniowie zamilkli patrząc na panią profesor. – Panie Lupin. Niech pan wyjaśni wasz punkt widzenia, bo zaraz nerwowo nie wytrzymam – poleciła kobieta wskazując na chłopaka, a Lunatyk zaczął tłumaczyć. Minerwa uśmiechnęła się i zdjęła z półki zdobioną wazę.

– Niestety macie rację panowie. Londyn to niebezpieczne miasto – westchnęła Minnie podając nam wazę z proszkiem Fiuu. – Macie czas do dwudziestej drugiej, a wrócicie przez kominek panny Hall-powiedziała McGonagall.

– Dziurawy Kocioł! – krzyknęłam zaraz po tym jak James wszedł do kominka. Wrzuciłam proszek w płomienie i weszłam do kominka. Wyszłam z kominka w Dziurawym Kotle i przyjęłam pomoc Jamesa przy wyjściu z paleniska.

Zaczekaliśmy na resztę, a następnie wyszliśmy z baru na ulicę Pokątną. Lily wraz ze mną poszła do Gringotta, a reszta przyjaciół zaczekała na nas przed wejściem.

– Dzień dobry. Chciałabym zrobić dość sporą wypłatę ze skrytki 543 – zwróciłam się do goblina siedzącego za ladą, a pracownik banku spojrzał na mnie znad okularów.

– Panienka Hall. Ma panienka klucz? – zapytał, a ja pokiwałam głową wyciągając z torebki srebrny klucz. Goblin kiwnął głową i zawołał jakiegoś pracownika który miał nas sprowadzić do podziemi. Podekscytowana rozglądałam się przez całą drogę do skrytki nie chcąc przegapić żadnego szczegółu. Od zawsze interesował mnie bank Gringotta i teraz pomyślałam, że chciałabym w nim pracować w przyszłości.

– Przepraszam pana. Czy mogłabym zapytać jakie umiejętności są przydatne w pracy w tym banku? – zwróciłam się uprzejmie do młodego czarodzieja, który jechał z nami wagonikiem. Blondyn uśmiechnął się delikatnie i zaczął tłumaczyć jak został specjalistą od magicznych zabezpieczeń w banku Gringotta. Słuchałam go uważnie, a Lily posłała mi rozbawione spojrzenia zza pleców mężczyzny, które sprawnie ignorowałam. Wagonik się zatrzymał przez mahoniowymi drzwiami otoczonymi błękitną poświatą. Goblin wbił pretensjonalne spojrzenie w młodego czarodzieja, a blondyn nie zauważył gromów ciosanych przez oczy współpracownika.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz