• 𝐟𝐢𝐯𝐞 •

4K 192 29
                                    

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

Po pierwszej lekcji Eliksirów Gryfoni chwilowo uwierzyli w poprawę naszego zachowania, gdyż zdobyliśmy po dziesięć punktów na plus dla naszego Domu, ale gorzko się rozczarowali. Odrobiliśmy już 25 szlabanów i straciliśmy z powrotem te pięćdziesiąt punktów, ale dziewczyny i Lunio nadrobiły to dla nas na lekcjach.

Zanim się obejrzeliśmy wrzesień minął, a październik już chylił się ku końcowi. Siedzieliśmy w dormitorium Huncwotów i korzystając z nieobecności Łapy planowaliśmy jego imprezę urodzinową. Tak się złożyło, że trzeci listopada 1976 wypadał akurat w piątek, więc było idealnie.

Skończyłam właśnie pisać zamówienie do Madame Rosmerty na kilka skrzynek kremowego i ognistej, gdy nagle Luniek poderwał się z łóżka.

– Nie mamy jeszcze prezentu dla Łapy! – wykrzyknął zdenerwowany Lupi łapiąc się za głowę. Uśmiechnęłam się przebiegle i wyciągnęłam z kieszeni bluzy grzebień. Rogacz na widok czarnego grzebienia wybuchnął śmiechem. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i podetknęłam mu go pod nos.

– Nasze inicjały – powiedział łapiąc czarny grzebień w rękę.

– Zmieniają kolor pod względem naszych emocji – wyjaśniłam dumnie, a moje inicjały zaświeciły na zielono.

– Co to znaczy? – zapytał zaciekawiony James. Podałam mu "instrukcje obsługi".

– Czerwony-miłość, o widzę Sam, że naruszasz naszą prywatność, różowy - zauroczenie, żółty-wstyd, szary - samotność, czarny - wściekłość, czyli jak jesteśmy wściekli to nie widać nas na grzebieniu? Dalej... niebieski - spokój, no Luniu jesteś dzisiaj bardzo spokojny! Fioletow y-rozbawienie o jest! Zielony - duma. No Sam jesteś z siebie dumna? – Rogacz śmiał się czytając instrukcje, na co przewróciłam zrezygnowana oczami.

– Ja jestem z ciebie dumna, że umiesz czytać, Rogaczu! – zaśmiałam się serdecznie, na co James prychnął i udał obrażonego.

– No nie złość się na mnie Łosiu! – zawołałam z uśmiechem, ponieważ wiedziałam jak bardzo irytuje go to przezwisko i specjalnie go użyłam.

– Goń się Kiciu! – zaśmiał się James, ale przestał kiedy zaczęłam wstawać z groźną miną.

– Uciekaj Łosiu. Lwica rusza na polowanie. – Mówiąc to zamieniłam się w wielką, złotą lwice. James pisnął, co przerodziło się w wrzask jelenia i w swojej zwierzęcej postaci zaczął przede mną uciekać. Zaryczałam ogłuszająco i ruszyłam w pogoń za przyjacielem. Jeleń wywinął się kilka razy, ale w końcu sięgnęłam go łapą ze schowanymi pazurami i powaliłam go na ziemię.

– Co tam się dzieje?! – przed pokojem rozległ się czyjś krzyk. Od razu zmieniłam się w człowieka i patrzyłam przerażona na wchodzącą do pokoju McGonagall. Założyłam Jamesowi dźwignie na rękę i zaśmiałam się.

– Ha! I co? Znowu wygrałam! – zaśmiałam się. Na szczęście James zrozumiał moją aluzje, więc zastała nastolatkę o wzroście ledwie przekraczającym sto siedemdziesiąt centymetrów z łatwością przygniata do ziemi szesnastolatka wyższego o dobre dwadzieścia centymetrów.

– O dzień dobry, pani profesor! – powiedziałam z uśmiechem i zdziwieniem. Zza Minerwy wyłonił się Syriusz i spojrzał na ślady kopyt oraz lwich łap w cieście Petra. Natychmiast, niby przypadkiem nadepnął na ciasto i krzyknął odwracając tym samym uwagę McGonagall od nas.

– Nie mam do was siły – westchnęła McSztywna i opuściła dormitorium. Wytknęłam głowę za drzwi i zobaczyłam czubek tiary znikającej na schodach. Wróciłam do pokoju i wszyscy roześmialiśmy.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz