• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •
Sprawca zniszczeń w moim dorimitorium do tej pory nie został znaleziony, a ja powoli z powrotem zaufałam swojemu pokojowi. Przez pierwsze kilka nocy budziłam się z okropnych koszmarów, ale nigdy nie zeszłam już do Pokoju Wspólnego, a potem złe sny zaczęły ustępować. Finalnie doszłam do siebie, a sprawa włamywacza stopniowo zanikała w mojej pamięci. Miałam za dużo na głowie, żeby rozpamiętywać wydarzenia sprzed paru tygodni; finałowy mecz o Puchar Quidditcha zbliżał się nieuchronnie, a co za tym idzie częstotliwość treningów uległa zagęszczeniu. Do tego nauczyciele nie odpuszczali z nauką, a Filius wkurzony za niektóre żarty zasypywał naszą piątkę zadaniami.
Z Schumacherem nie miałam żadnego kontaktu, a mugolska gazeta z Niemiec, która kupiłam w Londynie zawierała mały artykuł o rozwijającym się młodym Michaelu Schumacherze – zawodniku kartingowym.
Przerzuciłam leniwie kartkę w Miasteczku Salem. Lubiłam horrory, ale ostatnio nie miałam czasu zabrać się za czytanie. Książkę kupiłam podczas ostatniej wizyty w Londynie i dopiero teraz, w połowie maja znalazłam czas na przeczytanie jej. Dzisiaj, siedemnastego, wypadały moje siedemnaste urodziny , a ja doskonale znając moich przyjaciół ulotniłam się na początku dnia. Siedziałam sobie między krzewami na Błoniach owinięta w za duży sweter, bo wbrew pozorom nie było tak ciepło. Wsunęłam do ust pasztecik dyniowy i zamknęłam oczy kładąc się do tyłu. Majowe słońce przyjemnie grzało, zapach kwitnących kwiatów był wręcz cudowny, a nawet delikatny wiatr nie psuł tego nastroju. Byłam pewna, że nikt mnie tu nie znajdzie dopóki sama nie postanowię się ujawnić. Mapę Huncwotów zabrałam ze sobą, a miejsce było niewidoczne ze storny zamku.
Zebrałam swoje rzeczy i rozciągając plecy chciałam ruszyć do zamku, ale nabrała mnie dziwna ochota na pobieganie sobie. Położyłam złożone rzeczy pod krzakiem i ruszyłam w stronę Zakazanego Lasu. Weszłam między pierwsze drzewa i dopiero jak miałam pewność, że nikt mnie nie widzi przemieniłam się. Rozciągnęłam się i jakby na sygnał wystartowałam w mgnieniu oka się rozpędzając. Kochałam biegać, a szczególnie uwielbiałam robić to jako lwica. Czułam się wtedy wolna i nikt nie mógł mnie zatrzymać. Zwolniłam tempo i spokojnym truchtem wbiegłam na polanę pośrodku lasu. Położyłam się na miękkiej trawie i przewracając się na plecy zmieniłam się w człowieka. Zapach świeżej trawy i nowo rozkwitłych kwiatów był bardzo uspokajający. Słyszałam delikatny szum liść i o d czasu do czasu jakiś ptak dawał znać o swojej obecności. Lubiłam majowe popołudnia, które zawsze dobrze mi się kojarzyły. W Hogwarcie spędzaliśmy mnóstwo czasu na dworze, a piękna pogoda tylko zachęcała nas do tego. Jedne z najlepszych wspomnienia jakie miałam z przyjaciółmi pochodziły z zamkowych Błoni. Nagle do dźwięków natury dołączył jeszcze jeden. Odgłos bardzo cichy, ale doskonały do rozpoznania Dźwięk składającej się osoby. Niewinne mocniejsze depnięcie w ziemię wystarczyło, żeby zwrócić na siebie uwagę. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam się dookoła. Polanka była ładnie oświetlona , ale słońce przebijające się w lesie przez gałęzie dawało mnóstwo fałszywych cieni. Zmrużyłam oczy rozglądając się, a ktoś nagle położył mi dłonie na ramionach.
– Najlepszego Sam! – zaśmiał się Syriusz, a ja podskoczyłam jak poparzona łapiąc się za serce.
– Łapa no do jasnej cholery! Czy ty się dobrze czujesz?! – warknęłam niezbyt głośno wiedząc, że nie byłoby kolorowo gdyby znalazły nas tutaj centaury.
– Co ty taka spięta? Dorosłość ci weszła za mocno? – zaśmiał sie Syriusz, a ja uciszyłam go gestem dłoni.
– Jak przyjdą centaury to będzie po nas, więc lepiej wróćmy na Błonie – poleciłam i zmieniłam się w lwicę. Nie czekając na Łapę w paru susach wpadłam między drzewa.
Ruszyłam do zamku zabierając swoje rzeczy. Wyprzedziłam dość sporo Syriusza i uśmiechnęłam się pod nosem słysząc, że chłopak biegnie za mną.
– Gdzie tak uciekasz Sami? – zaśmiał się chłopak, a ja wzruszyłam ramionami nie znając odpowiedzi na to pytanie. Chciałam pozostać neutralna w stosunku do Łapy ale moje uczucia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Z jednej strony chciałam, żeby między nami był taki luz jak dawniej, a z drugiej strony miałam w pamięci słowa dziewczyn, że Syriusz musi zrozumieć. Moje przyjaciółki zapewne miały racje, ale wydawało mi się, że taka "separacja" negatywnie wpływa na nas oboje. Do tego dochodziło do mnie pytanie, dlaczego w ogóle mnie pocałował? Minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie wiedziałam
– Jesteś, Sam? – zapytał rozbawionym głosem Syriusz, wyrywając mnie z rozmyślań, przez co wzdrygnęłam się i posłałam mu lekki uśmiech. Black wyglądał na zmartwionego, co ostatnio zauważyłam coraz częściej. Kiedyś jak siedzieliśmy wszyscy razem to udzielał się w dyskusjach i wygłupiał razem z nami, ale teraz stał się biernym obserwatorem.
– Tak – odpowiedziałam krótko, nie chcąc zaaranżować dalszej rozmowy. Szliśmy w ciszy do zamku, a ja wciąż myślałam o naszej relacji.
Dotarliśmy pod portret Grubej Damy, a Syriusz wypowiedział hasło i oboje weszliśmy do środka. Pokój Wspólny wyglądałam tak jak zawsze, więc delikatnie rozczarowana ruszyłam po schodach do swojego dormitorium. Zdziwiłam się brakiem imprezy niespodzianki, która była już swego rodzaju tradycją dla naszej grupy, ale mówi się trudno.
– Do później! – zawołał jeszcze Syriusz i usłyszałam jak się cicho śmieje co mnie jeszcze bardziej zdezorientowało.
Weszłam do swojego dormitorium, ale nie zastałam w nich moich współlokatorek. Odsunęłam zasłony przy moim łóżku i ujrzałam duży pakunek przewiązany wstążką oraz mały zwitek pergaminu. Otworzyłam list i od razu rozpoznałam zgrabne pismo panny Evans
Wyszykuj się i bądź na moście równo o 19. Pakunek od nas i nie dziękuj
Rozwiązałem wstążkę, a papier się zsunął odsłaniając czerwony, aksamitny materiał. Uniosłam sukienkę za cienkie ramiączka i łzy pociekły mi po policzkach, kiedy zauważyłam podobieństwo do sukienki mojej mamy. Suknia którą dostałam od zmarłej matki została zniszczona przez włamywacza, a dziewczyny musiały zapamiętać jak wygląda i kupić prawie identyczną. Spojrzałam na zegarek i na spokojnie powiesiłam sukienkę na szafie widząc, iż mam dobrze dwie godziny do planowanego spotkania.
Założyłam na nogi czarne szpilki i ostatni raz przejrzałam się w lustrze, powstrzymując łzy. Nie spodziewałam się, że prezent urodzinowy może wywołać takie emocje, ale nie mogłam powiedzieć, że dziewczyny nie trafiły z wyborem. Sukienka była idealna. Narzuciłam na ramiona czarną ramoneskę i wyszłam z dormitorium.
Dotarłam na drewniany most i z niepokojem stwierdziłam, że nikogo tam nie ma, choć zegar wybił właśnie równą dziewiętnastą. W momencie siódmego uderzania zobaczyłam migotanie, a na parapecie obok, dostrzegłam czarną różę i liścik. Zaśmiałam się domyśliwszy się, że moi przyjaciele zorganizowali coś w rodzaju podchodów i rozwinęłam list.
Gratulujemy punktualności, Samantho. Masz dokładnie dwadzieścia minut na dotarcie do kolejnego punktu, a podpowiedź brzmi: Zielona maź. Czas start
Doczytałam ostatnie słowo, a kawałek pergaminu zamigotał i zniknął.
– Papier błyskowy – mruknęłam i ruszyłam szybkim tempem w kierunku szkoły. Zielona maź kojarzyła mi się jedynie z pracownią Slughorna i błagałam w myślach Merlina, żebym już nie musiała więcej chodzić w tych wysokich szpilkach.
Trzymając cztery czarne róże w dłoni wdrapałam się na siódme piętro. Poprzednia wskazówka brzmiała "Przychodź-Wychodź w skarpetkach Rogacza", więc byłam pewna, że chodzi o Pokój Życzeń. Stanęłam zmęczona naprzeciwko gobelinu z trollami i lekko poirytowana przeszłam trzy razy przed ścianą myśląc o skarpetkach Jamesa co było co najmniej dziwne, ale pojawiły się drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złapałam za klamkę i pchnęłam wrota. Weszłam do środka, gdzie było ciemno, więc spodziewałam się głośnego "Niespodzianka", ale nic takiego się nie stało.
– Lumos – szepnęłam, unosząc różdżkę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku pokoju ponownie dostrzegłam czarną róże i kolorowe skarpetki tuż obok niej. Przerażona dalszą wizją podróży po zamku schyliłam się i podniosłam kwiatek, a następnie sięgnęłam po skarpetki. Poczułam dziwne uczucie w żołądku, a świat zakręcił się jak wir. Upadłam na dywan w Pokoju Wspólnym, a dookoła mnie uczniowie zaczęli śpiewać sto lat.
CZYTASZ
Huncwotka ||Syriusz Black
FanficCo by było gdyby na roku Huncwotów pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna? Dziewczyna o duchu żartownisia, godna miana Huncwotki. Co by się stało gdy największy szkolny Casanova i największa szkolna łamaczka serc zakochali się w ... sobie? START: 19...