• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •
Obudziłam się słysząc dźwięk budzika, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Spojrzałam zadowolona na kalendarz, na którym data dwudziesty piąty czerwca świeciła i migała wesoło dając dosyć jasny przekaz. Dzisiaj zakończy się mój przedostatni rok szkolny w Hogwarcie, a ja cieszyłam się na wakacje, które zapowiadały się nieziemsko.
– Wstawać dziewczyny! – zawołałam i rozsunęłam baldachimy na łóżkach moich przyjaciółek, które od razu schowały oczy przed światłem. Jako jedyna nie zasłaniałam ani okien, ani baldachimu do spania, bo dla mnie słońce świecące rano było czymś przecudownym, ale moje przyjaciółki miały problem z przyzwyczajeniem się do rażących promieni. Nie męczyłam dziewczyn, aby od razu wstawały, bo nie chciałam mieć kolejki do łazienki, więc od razu złapałam wieszaki i wpadłam do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Uśmiechnęłam się widząc moje ubrania na zakończenie roku szkolnego. Od trzeciego roku wraz z pozostałymi Huncwotami przebraliśmy się za jakieś postacie z książek bądź filmów. Zakładaliśmy na to szaty i po przekazaniu Pucharu Domów ściągaliśmy mundurki i ogarnizowalismy coś nadzwyczajnego związanego właśnie z naszym strojem. W tym roku zdecydowaliśmy się na postacie z Aniołków Charliego. Plan był taki, że ja, Syriusz i James przebierzemy się za Jill, Kelly i Sabrinę, a Remus za Charliego, któremu będzie towarzyszył Bosley. Z tego względu James i Syriusz założą sukienki, które dopiero wczoraj skończyłam szyć, więc zapowiadał się bardzo ciekawy dzień.
Wyszłam z łazienki przygotowana do żartu, ale narzuciłam na siebie szaty, więc nie było widać mojej brokatowo-różowej sukienki. Na potrzeby wcielenia się w Jill zmieniłam swoje włosy na piękny blond i zakręciłam je lekko po bokach.
– Już się boję co wy planujecie – stwierdziła Fleur, widząc, że biorę ze sobą kota. Uśmiechnęłam się do niej I pomachałam do przyjaciółek, wychodząc z pokoju.Wbiegłam do dormitorium chłopaków i prawie przewróciłam się że śmiechu widząc moich przyjaciół w sukienkach.
– To jest genialne – stwierdziłam wciąż, się śmiejąc, a James i Syriusz jednocześnie przewrócili oczami, a następnie założyli spodnie i koszule, aby zakryć swoje sukienki. Podeszłam do czarnowłosego i wzdychając poprawiłam jego kołnierz, a on rzucając mi rozbawione spojrzenie przywrócił go do poprzedniego stanu.
– No daj mi się poczuć jak stereotypowa dziewczyna z romansu! – jęknęłam, a czarnowłosy roześmiał się głośno, ale i tak nie pozwolił mi poprawić swojej koszuli opierając dłoń o moje czoło. Fuknęłam i kopnęłam go lekko w piszczel, wydostając się z niewygodnej pozycji, a następnie złapałam obiema dłońmi kołnierzyk i pociągnęłam go w dół z zamiarem poprawnej, ale Syriusz miał inny plan. Szarooki uśmiechnął się lekko łapiąc moaj twarz w obie ręce i musnął moje usta. Oddałam pocałunek, a chwili później Syriusz jęknął i złapał się za głowę. Obok mojej nogi wylądował but Jamesa, którym Potter chwilę wcześniej rzucił w głowę Łapy.
– Jak dzieci. Hej Sami – rzucił Remus, wychodząc z łazienki ubrany już w garnitur. Uśmiechnęłam się do Lupina i lekko go przytuliłam na powitanie.
– To oni się liżą, a ja muszę na to patrzeć! Niech wyjdą chociaż czy coś! – skomentował "obrażony" Rogacz i założył ręce na piersi w geście nawyższego oburzenia. Przewróciłam oczami I wycelowałam palcem w okularnika.
– My przynajmniej jesteśmy za zamkniętymi drzwiami, a ty co? Eksperymenty biologiczne na schodach na szóste piętro. Biedne pierwszaki mają traumę – westchnęłam ocierając wyimaginowana łzę z policzka i głośno się zaśmiałam widząc lekkie rumieńce na twarzy przyjaciela.
– Ty masz kwity na wszystkich chyba. Wolałbym tobie nie podpaść. Pilnuj się Syriusz – zaśmiał się James, a ja i Black lekko spoważnieliśmy. Uwaga Pottera miała być tylko i wyłącznie zabawna docinka, ale wywarła na jakiś niewytłumaczlny wpływ. Oboje mieliśmy opinie łowców, których motto było potrójnym z – zdobyć, zaliczyć i zostawić. Żyliśmy tak większą część naszego nastoletniego życia, a teraz staliśmy się parą. Mimo iż tego nie przynawałam głośno, gdzieś w tyle głowy tliła się myśl, że albo ja, albo Syriusz zostawimy siebie nawzajem wiedzeni starym instynktem. W każdym związku, nie ważne jak sobie nazwajem ufają partnerzy, jest ta obawa.
– Jaka mamy pierwsza lekcje? – zapytał Glizdogon, przerywając moje rozmyślania i od razu wywołując głośny śmiech całej naszej grupy.Usiadłam na miejscu pomiędzy Syriuszem, Jamesem, a naprzeciwko Fleur i Remusa. Celowo zajęliśmy dzisiaj centralna część stołu, aby wszyscy mogli nas zobaczyć. Zamieniliśmy się z jakimiś trzeciorocznymi, którzy ochoczo oddali swoje "słabe" miejsca i aktualnie siedzieli przerażeni pomiędzy starszymi uczniami. Uczta dobiegała już końca, a Dumbledore powstał ze swojego miejsca i zastukał łyżeczką w kielich. Wszyscy zamilki, a ja wymieniłam rozbawione spojrzenia z przyjaciółmi i podałam kolejny kawałek kurczaka Bosleyowi, który grzecznie i cicho siedział na moich kolanach.
– Drodzy uczniowie, drodzy nauczyciele. Nadszedl czas pożegnania w tym roku szkolnym. Z niektórymi uczniami jeszcze się zobaczymy w tych murach, a z niektórymi już nie. To był burzliwy rok pełen zajęć i różnych innych projektów, które pozwolę sobie przytoczyć...– Dubledore zaczął wymieniać wszystkie osiągnięcia tego roku szkolnego, a ja przestałam go słuchać. Zaklaskałam i krzyknęłam głośno, kiedy wspomniał o zwycięstwie w Mistrzostwach Qudditcha, ale reszta konkursów mnie nie interesowała.
– A teraz pora ja najważniejsze osiągnięcie w tym roku szkolnym. Puchar domów. W tym roku wyjątkowo zaczniemy od pierwszego miejsca, bo ostatni wynik przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Pierwsze miejsce Ravenclawn!– powiedział dyrektor, a wszyscy wymienili zdziwione spojrzenia, zdumieni decyzja Albusa. Siódmoroczny Prefekt Krukonów odebrał nagrode wciąż lekko skonfundowany, ale Dom Kruka i tak się cieszył. Drugie miejsce zajęł Hufflepuff, a trzecie miejsce Slytherin, więc wiedziałam już coś się świeci.
– Stawiam dwadzieścia syklów na minus dwa tysiące! – zawołałam, a wszyscy głośno się zaśmiali, na co Dumbledore tylko pokręcił głową rozbawiony.
– I czwarte, a zarazem ostatnie miejsce zajmuje Gryffindor z oszałamiającą ilością punktów. Minus cztery tysiące osiemset dwadzieścia! – zawołał Drops, a w sali zapadła cisza. Zaczęłam się głośno śmiać, a po chwili dołączyli do mnie pozostali Gryfoni. Piętnaście sekund później wszyscy uczniowie z jakimkowliek poczuciem chumoru glosnos ie smaili, a nasza prefekt została wypchnięta do odebrania jedynego w historii szkoły Pucharu za najmniejszą ilość punktów. Kiedy tylko dłonie Marly Edison zetknęły się z pucharem, machnęłam różdżką, a w sali zapadła ciemność. Parę osób krzyknelo, ale muzyka, która rozbrzmiały w Wielkiej Sali szybko je zagłuszyła. W Hogwarcie leciała muzyczka otwierająca najlepszy tegoroczmy mugolski serial. Zrzuciłam swoje szaty i stanęłam na ławce, a następnie pewna swego skoczyłam trochę w górę i do przodu. Nie spadłam na stół, tylko zgodnie z planem wskoczyłam na podest. Wymacałam ręką leżak i położyłam się na nim zakładając nogę na nogę. Założyłam okulary i po omacku odnalazłam gazetę. Piosenka się powoli kończyła, a ja wierząc, że moi przyjaciele również znaleźli się na swoich miejscach machnęłam różdżką. Snopy światłami padły na podest, który aktualnie lewitował przy głównym wyjściu z sali, lekko pochylony, aby każdy mógł nas zobaczyć. Ja, Syriusz i James leżeliśmy na leżakach w okularach i z gazetami. Miałam na sobie świecącą sukienkę w kolorze różowym sięgającą kolan i głębokim dekoltem do pępka. Syriusz ubrany był w taką z sama z tą różnicą, że zamiast dekoltu do pępka miał zwykły w kształcie litery v , a jego włosy było ułożone na klasyczne boba. James mail na sobie sukienkę z czymś w rodzaju golfu i ściętymi ramionami, a dodatkowo również miał czarna perukę z kręconymi włosami. Nie mogłam się śmiać, ale widok chłopaków był prze komiczny. Na drugim końcu podestu, w fotelu na kołkach siedział Remus w jasnoszarym garniturze i z cygarem w ustach, a na jego kolanach spoczywał Bosley, którego Lunio machinalnie głaskał. Przed nim leżał telefon, a obok nas znajdowała się radio. Wszyscy w Wielkiej Sali się śmiali, a ja kątem dostrzegłam, że Lily już zrobiła nam parę zdjęć, więc dałam sygnał do rozpoczęcia naszego show.
Lupin wybrał numer na tarczy obrotowej i przyłożył słuchawkę do ucha, a w całej sali rozbrzmiał dzwonek telefonu. Nachyliłam się do przodu i udałam że klikam coś na radyjku.
– Dzień dobry Aniołki – Lunio użył kultowego zwrotu z filmu wzmacniając swój głos różdżką, a ja lekko się uśmiechnęłam słysząc pojedyncze śmiechy na sali. Jednocześnie z chlopakami zsunęłam okulary z głowy i odłożyłam gazetę.
– Dzień dobry Charlie – całą trójką pisnelismy powitanie I roznowczesnie przełożyliśmy nogi na drugą stronę, wywołując głośne salwy śmiechu w całej sali.
– Mam dla was misję, dziewczęta. Bosley podaj proszę dokumentację – poelcil, a czarny kotek w akompaniamencie okrzyków zachwytu podbiegł do szafki i przyniósł Remusowi zwitke papieru. Złapałam kontakt z Gideonem, który pospiesznie schował różdżkę i niedbale zasalutował śmiejąc się wesoło. Starszy z bliźniaków lekko "wplynal" na mojego kota, który dopełnił naszego teatrzyku.
– Dziękuję Bosley. Misja będzie jedną z wybitniejszych akcji w całej waszej karierze. Nosi tytuł "wakacje tego tysiaclecia"! – zawołał Lupin, a w Wielkiej Slai rozległy się głośne brawa. Całą czwórką stanęliśmy na podeście i złapaliśmy sie za ręce, a Remus dodatkowo w wolnej trzymał Bosleya. Naraz się skłoniliśmy, a James machnął za plecami różdżką. Wszystkie tiary ponownie zmieniły kolor na różowy, a nad nami pojawił się napis " Huncwoci życzą najlepszych wakacji i do zobaczenia za rok ".
CZYTASZ
Huncwotka ||Syriusz Black
FanficCo by było gdyby na roku Huncwotów pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna? Dziewczyna o duchu żartownisia, godna miana Huncwotki. Co by się stało gdy największy szkolny Casanova i największa szkolna łamaczka serc zakochali się w ... sobie? START: 19...