𝟸𝟶.𝟷𝟸.𝟷𝟿𝟽𝟼
• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •
Obudziło mnie światło wpadające przez odsłonięte zasłony dormitorium. Przewróciłam się na drugi bok i zabrakło mi łóżka. Wstałam rozmasowując sobie plecy od upadku, kiedy usłyszałam głośny śmiech. Obróciłam się i zobaczyłam jak Callie wraz z Lily śmieją się siedząc na łóżku tej pierwszej.
– Ha ha ha – mruknęłam sarkastycznie i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z szafy czerwony sweter i czarne dżinsy.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam się delikatnie, a włosy spięłam w dwa dobierane warkoczy do połowy, a potem rozpuściłam w dwa kucyki. Ubrałam białe buty spoglądając na zegarek i stwierdziłam, że mogę już iść na śniadanie.
Na schodach prowadzących do Pokoju Wspólnego sznurówki butów ponownie się zbuntowały, więc runęłam z piątego stopnia wprost do pokoju. Przygotowałam się na nieprzyjemne spotkanie z podłogą, ale nie nastąpiło. Poczułam jak silne ręce oplatają się wokół mojej tali i chronią przed upadkiem. Uniosłam powieki i ujrzałam te intrygujące szare tęczówki.
– Znowu mnie pan ratuje, panie Black – uśmiechnęłam się zarzucając ręce na ramiona Syriusza.
– Taka już moja rola, panno Hall – uśmiechnął się Syriusz i poderwał mnie do pozycji stojącej. Podeszliśmy do naszych przyjaciół siedzących na kanapach.
– Idziemy na śniadanie? – zapytałam, a wszyscy pokiwali, więc całą jedenastką opuściliśmy Pokój Wspólny.
James próbował objąć Lily ramieniem, ale Evans zgromiła go wzrokiem, wywołując jeszcze większa falę śmiechu. Śmiejąc się błądziłam wzrokiem po korytarzu, kiedy zobaczyłam coś, przez co moje serce stanęło. Te same zielone oczy i blond włosy. Przystanęłam i odruchowo cofnęłam się o kilka kroków, a moje oczy rozszerzyły się z czystego przerażenia.
– Sam, co się dzieje? – z oddali dobiegł mnie głos Syriusza, ale ja nie zwróciłam na to uwagi. W moich oczach stanęły łzy, kiedy blondyn z poprzedniego wieczoru wpatrywał się we mnie z obrzydliwym pożądaniem. Syriusz wyłapał spojrzenie blondyna i objął mnie, przyciskając mnie do swojej piersi.
– Już spokojnie. Nikt, a zwłaszcza on cię nie skrzywdzi. Dopilnuje tego – obiecał czarnowłosy, a ja objęłam go ramionami w pasie, czując, że chłopak może ochronić mnie przed całym światem.
• 𝐒𝐘𝐑𝐈𝐔𝐒𝐙 •
– Musimy wymyślić jakiś żart na tym oblechu – warknąłem kiedy wraz z męską częścią Huncwotów siedzieliśmy w dormitorium, a Sam wraz z przyjaciółkami była pouczyć się z dziewczyna w bibliotece.
– Biorąc pod uwagę jego szatę, to jest ze Slytherinu i chyba mamy z nim Historię Magii w środy – oznajmił Lupin, a Jamesowi aż się oczy zaświeciły.
– Pamiętacie jak Smarkerus wkopał nas za zrobienie imprezy po pierwszym meczu? Może na nim też się zemścimy ?– zaproponował, a w mojej głowie zrodził się dużo lepszy pomysł.
– Zróbmy coś całemu Slytherinowi, ale tym dwóm coś najgorszego. Ośmieszamy cały dom z tymi palantami na czele – powiedziałem, a chłopcy zatwierdzili mój pomysł. Czas na Wielki Plan Huncwotów.
– Ale po co wam Eliksir na bekanie i swędzący proszek? – zapytała podejrzliwie Sam, kiedy wraz z chłopakami odwiedziliśmy ją tego samego wieczoru. Hall miała wszystkie zapasy u siebie w pokoju ukryte pod obluzowaną deska pod łóżkiem.
– Potrzebujemy do żartu na Snapie – wyjaśnił szybko Peter.
– Beze mnie? – zapytała urażona szatynka, ale następnie wyciągnęła buteleczki z produktami
– Udało się – mruknął James wyciągając z kieszeni mapę Huncwotów. Przejąłem ją ciężko wzdychając. Źle się czułem z myślą, że okłamujemy Luan, ale wiedziałem, że robimy to dla niej.
– Idealnie. Droga wolna do kuchni. Chodźmy – oznajmił James i poprawiając włosy wyszedł przez dziurę w portrecie.
– Tebe nie jest pewna czy może to zrobić, panie Black – stwierdziła niska skrzatka o brązowych oczach i rudych kosmykach na głowie. Ciężko westchnąłem i przywołałem na twarzy uśmiech.
– Tebe proszę cię abyś dolała do napojów Ślizgonów ten wywar. Oni zrobili coś bardzo, ale to bardzo złego Sam – rzekłem, a skrzatka się zatroskała.
– Skrzywdzili panienkę Hall? – zapiszczała, a ja niechętnie pokiwałem głową. Migotka bez słowa zabrała butelki i dolała zawartość do zielonego kotła z sokiem dyniowym.
– Paniczu Black, paniczu Lupin, paniczu Potter, niech paniczowie nie mówią nic innym – zastrzegła skrzatka, a następnie dała nam po ciastku i serdecznie pożegnała.
– Coś kombinujecie- stwierdziła Sam, a ja wraz z chłopakami oderwaliśmy się od obserwowania części wężów.
– Nie – powiedzieliśmy jednocześnie, a szatynka zmierzyła nas podejrzliwym wzrokiem.
– Kłamiecie – stwierdziła i założyła ręce na piersi patrząc na nas wyzywająco. Ciężko westchnęliśmy i wymieniliśmy z chłopakami porozumiewawcze spojrzenia.
– Powiemy ci po wszystkim. Chcesz pierniczka? – obiecał Potter podsuwając dziewczynie talerz lukrowanych ciasteczek. Sam pokręciła głową z niedowierzaniem i odsunęła talerz, wskazując na dyrektora.
– Drops jeszcze nie przemówił, więc na razie nie jemy – zaznaczyła szatynka i uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając świąteczny sweter.
– Proszę o uwagę! Przede wszystkim chciałem przywitać wszystkich zebranych na pożegnalnej uczcie. To dla niektórych ostatnie spotkanie w tym roku...– I w tym momencie głos starego Dumbi'ego znużył mnie i mój mózg odpłynął. Wpatrywałem się w delikatną twarz dziewczyny siedzącej na przeciwko mnie. Jej brązowe włosy świeciły delikatnie w blasku świec, a błękitne oczy wpatrywały się znudzone w dyrektora. Policzki Luan lekko się zaczerwieniły, a delikatne piegi zdobiły zadarty nosek.
– Teraz – Rogacz dźgnął mnie łokciem wyrywając z rozmyślań, a ja zwróciłem uwagę na profesora.
– A więc wznieśmy toast – powiedział Albus Dumbledore i uniósł kielich z sokiem dyniowym. Wszyscy wnieśli kielichy, a ja wraz z chłopakami wpatrywaliśmy się w uczniów w zielonych szatach, a konkretnie w dwóch Ślizgonów.
Zaczęło się niewinnie. Blondynka o brązowych oczach podrapała się za lewym uchem, a brunetka o zielonych oczach cicho beknęła. Smarkerus wraz z tym szują rozmawiali nie zwracając uwagi na dziwne zachowanie Ślizgonek. Brązowooka zaczęła się coraz częściej drapać, z brunetka zaczęła coraz głośniej bekać. Wszyscy przy stole Slytherinu spojrzeli zniesmaczeni na dziewczyny, a dwóch kolegów zgromili je wzrokiem i szepnęli kilka złośliwych uwag. Po chwili wszyscy Ślizgoni zaczęli biegać i się drapać. Złapałem kontakt wzrokowy z Remus, a ten kiwnął głową i dobył różdżki. Wycelował zaklęciem w wcześniej przygotowaną świecę i w sali zapadła ciemność.
– Czy ty Smarkerusie Wycierusie Snapie bierzesz sobie za żonę tą oto piękną damę? –zapytał głos i światło powróciło, a z nim Wielką Salą wstrząsnął śmiech. Na środku sali , przed krzesłem Dumbledore'a stał Snape ubrany w wściekle żółte szaty z ulizanymi na irokeza włosami. Naprzeciwko niego stał ten blond włosy idiota wystrojony w piękną fioletową suknię i włosami zaczesanymi w dwa koczki. Jego różowy welon trzymały Ślizgonki w samym bikini wciąż bekające i drapiące się. Dookoła nich stali pozostali uczniowie Domu Węża poubierani w kolorowe szaty i suknie.
– Dziękuje – usłyszeliśmy zadowolony, dziewczęcy głos po drugiej stołu i jak jeden mąż obróciliśmy się w kierunku Sam. Dziewczyna miała łzy w oczach, a w prawej ręce trzymała różdżkę. Machnęła nią, a przez okna i drzwi wleciały tiary w jaskrawo różowym kolorze i ułożyły napis " Huncwoci życzą Wesołych Świąt". Dziewczyna jeszcze raz machnęła różdżką i pojawiły się dziesiątki aparatów pstrykających zdjęcia. Zdjęcia same zapakowały się w koperty i rozesłały do wszystkich uczniów Hogwartu. Najlepsze święta na świecie.
CZYTASZ
Huncwotka ||Syriusz Black
FanfictionCo by było gdyby na roku Huncwotów pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna? Dziewczyna o duchu żartownisia, godna miana Huncwotki. Co by się stało gdy największy szkolny Casanova i największa szkolna łamaczka serc zakochali się w ... sobie? START: 19...
