• 𝐭𝐡𝐢𝐫𝐭𝐲 𝐬𝐞𝐯𝐞𝐧 •

2.4K 137 24
                                        

• 𝐒𝐀𝐌𝐀𝐍𝐓𝐇𝐀 •

Palce już dawno zesztywniały mi od trzymania rączki miotły, a kibice zaczęli przysypiać widząc, że mecz trwa już czwartą godzinę. Wynik trzysta do dwustu dziewięćdziesięciu też nie napawał optymizmem.

– James weź znajdź ten cholerny znicz! – krzyknęłam przelatując z kaflem obok obrońcy i rzuciłam do obręczy, przez co wyrównałam wynik z Krukonami. Obie drużyny znacznie zwolniły tempa przez długą i mozolną grę, ale żadna nie chciała odpuścić, więc mecz trwał.

– Staram się Sami! – odkrzyknął Rogacz robiąc beczkę aby uciec od szukającego Krukonów, który siedział mu cały czas na ogonie. Kiwnęłam głową i patrzą na Drake'a oraz Syriusza dotknęłam dwoma palcami prawego policzka i wystawiłam kciuk w bok. Black i Johnson kiwnęli głowami rozlecieli się na prawie całą szerokość boiska i unieśli zaciśnięte piersi. Jeden z ścigających Krukonów ruszył w moim kierunku, a ja złapałam kafel. Kątem oka zauważyłam jak Drake i Syriusz wykonują jednocześnie Zwód Wrońskiego w kierunku linii środkowej boiska.

– No cześć – mruknęłam do bladego chłopaka lecącego w moim kierunku i również zanurkowałam w stronę ziemi. Leciałam z niewiarygodną prędkością, a pozostali ścigający Gryffindoru zmierzali w tym samym kierunku co ja. Ścigający Krukonów zdezorientowani próbowali nas dogonić, nurkując za nami. Wyhamowałam razem z chłopakami lecąc równolegle do nich z dużą prędkością i podałam kafla Syriuszowi. Razem z Johnsonem odleciałam w kierunku środkowej i zewnętrznej obręczy, a tą najbardziej po prawej zostawiłam Syriuszowi. Udawałam, że wciąż trzymam kafel, więc obrońca Ravenclaw podążył w moją stronę.

– Niespodzianka! – zamachałam pustymi rękami, kiedy Syriusz uśmiechając się szeroko przerzucił kafel przez obręcz zdobywając dziesięć punktów.

– Piękna akcja w wykonaniu ścigających Domu Lwa, ale niestety jeden z Krukonów nie zdążył wyhamować i jest wynoszony z boiska. Green wstawia za niego zawodnika rezerwowego nie cieszącego się sławą super ścigającego – oznajmił komentator, a ja zbijając piątki z chłopakami spojrzałam na ziemię, gdzie leżał poturbowany Krukon. Nie zajmowałam się poszkodowanym, bo Brooke wraz z pozostałymi ścigającymi wyprowadziła kontrę. Dziewczyna była uparta, ale jej kolega wyglądał jakby miał zaraz zemdleć ze zmęczenia. Syriusz krył Green, a ja starałam się odebrać kafla zmęczonemu Krukonowi. Byłam blisko niego i złapałam jedną ręką za kafel, ale chłopak nie myślał jasno przez zmęczenie. Puścił drążek miotły i starał się utrzymać kafel, ale stracił równowagę spadając na mnie ze swojej miotły. Ciężar ciała chłopaka zepchnął mnie z miotły i nagle ponownie leciałam w dół, ale tym razem bez miotły, na której zawisł Krukon.

– Cholera jasna! – wykrzyczałam jedyne co mi przychodziło do głowy, kiedy leciałam w dół z wysokości przynajmniej pięćdziesięciu stóp. Próbowałam wyciągnąć różdżkę z szat, ale wiatr skuteczne rozwiewał materiał umożliwiając mi podobny manewr. Mignęła czerwona szata i po chwili Syriusz pochwycił mnie jakieś dziesięć stóp nad ziemię i gładko wylądował ustawiając mnie do pionu.

– Dzięki – uśmiechnęłam się do Blacka, a czarnowłosy odwzajemnił uśmiech. Krukon, który mnie zrzucił przeprosił i oddał mi moją miotłę. Skinęłam głową ponownie wzbijając się w powietrze.

Zarówno jedna jak i druga drużyna w ciągu kolejnych dwóch godzin strzelała multum bramek doprowadzając wynik do pięciuset punktów. Usłyszałam gwizdek pani Hooch, kiedy kierowałam się z kaflem w ręce, więc rozejrzałam się zdezorientowana dookoła. James tryumfalnie uniósł rękę do góry, a pomiędzy jego palcami łopotał złoty znicz. Wydałam z siebie okrzyk radości wraz z wszystkimi Gryfonami i Puchonami. Zawodnicy zaczęli zlatywać na murawę, a ja spojrzałam na tablicę wyników. Wygraliśmy z Krukonami sześćset sześćdziesiąt do pięciuset, co było najwyższym wynikiem w mojej szkolnej karierze Quidditcha. Wylądowałam gładko na ziemi i radośnie podbiegłam do zawodników. Mocno objęłam Jamesa krzycząc radośnie, bo to zwycięstwo oznaczało, że wysuniemy się na przód tabeli. Zobaczyłam, że Drake posadził sobie Fleur na ramionach, a blondynka śmiała się głośno utrzymując równowagę na barkach bruneta. Poczułam, że ktoś mnie łapie za uda i po chwili podnosi. Złapałam się głowy Syriusza, który mnie podniósł do góry, aby utrzymać równowagę. Zaśmiałam się cicho, kiedy szarooki okręcił się dookoła własnej osi trzymając mnie za uda, abym nie spadła.

– Postaw mnie Syriusz – poprosiłam po chwili, a Łapa niechętnie wykonał moją prośbę. Gideon i Fabian zarzucili mi ręce na ramiona rozpoczynając rozmowę w sprawie przełożenia treningów na inna godzinę niż siódmą raną.

– Pomyśle co da się zrobić – stwierdziłam wzruszając ramionami i zaśmiałam się idąc w kierunku zamku.

Wytarłam włosy ręcznikiem i uśmiechnęłam się do Fleur. Dziewczyna zabrała swoje rzeczy, a ja złapałam w dłoń kosmetyczkę i ruszyłam do wyjścia.

– Wolne! – krzyknęłam otwierając drzwi do wspólnej łazienki w szatni. Męska część drużyny poderwała się z ławek i rzuciła w kierunku dostępnego już pomieszczenia. Zaśmiałam się wraz z Zabini i wyjęłam czerwoną gumkę do włosów. Usłyszałam pukanie, więc podeszłam do drzwi szatni i uchyliłam je łokciem wiążąc mokre włosy w warkocza. Lily wraz z Callie uniosły mi przed nos dwa koszyki piknikowe, a Remus mruknął coś zza sterty koców.

– Pomyśleliśmy, że zorganizujemy piknik. Czekamy pod, jak to Remi ująłeś? Naszym drzewem? – powiedziała Danvers zerkając przez ramię na Lupin, a te wzruszył ramionami rozbawiony.

– Świetny pomysł. Powiem chłopakom – skomentowałam i podeszłam do drzwi łazienki. Zapukałam w nie i oparłam się plecami o drewnianą powierzchnię.

– James! Idziemy na piknik, więc jak się ogarniecie to pod wierzbą na skraju Zakazanego Lasu! –krzyknęłam, kiedy woda przestała lecieć z pryszniców.

– Zaraz przyjdziemy! – odkrzyknął Rogacz, a ja ponownie usłyszałam szum wody, więc odepchnęłam się od drzwi. Poprawiłam rozpinaną bluzę w barwach Gryffindoru i uśmiechnęłam się do Fleur ubranej w taką samą.

Westchnęłam i z uśmiechem usiadłam na kocu rozłożonym na trawie przez Lily i Callie. Położyłam się na plecach i zaplotłam ręce pod głową wpatrując się w malutkie listki na gałęziach wierzby.

– Sam! Weź się przesuń, bo zajęłaś jakąś jedną czwartą koca, a mamy się tu zmieścić wszyscy! – Lily zganiła mnie żartobliwie wpychając się na materiał obok mnie i również się położyła. Fleur wraz z Danvers położyły się głowami w naszym kierunku i wszystkie cztery równocześnie westchnęłyśmy rozkoszując się świeżym powietrzem.

– A co to za wylegiwanie się? Bez nas? Jestem zawiedziony! – usłyszałam krzyk Rogacza, a po chwili chłopcy otoczyli naszą czwórkę patrząc na nas z szerokimi uśmiechami.

– Panowie. Te młode damy zajęły cały teren i zapomniały o swoich rycerzach. Ta zniewaga krwi wymaga! – zawołał Gideon, a chłopcy zaczęli się nachylać w naszym kierunku. Pisnęłyśmy i zerwałyśmy się do ucieczki, a nasi przyjaciele ruszyli w pogoń. Zaśmiałam się widząc jak Remus ze stoickim spokojem wyjął książkę i usiadł na pozostawionym na pastwę losu kocu.

Huncwotka ||Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz