Obróciłam się i spojrzałam zdziwiona na Syriusza, który stał z założonymi rękami obok wyjścia z banku. Jego szare oczy błyszczały czystą furią, a zęby miał zaciśnięte
– Miło cię widzieć i cieszę się, że po mnie przyszedłeś – powiedziałam ironicznie, wchodząc z powrotem po schodach, by zatrzymać się metr przed Blackiem. Nachyliłam się, aby pocałować go na powitanie, ale Łapa zrobił krok w tył odsuwając się.
– Najpierw obściskujesz się z jakimś lalusiem, a teraz próbujesz mnie całować? Żałosna jesteś – prychnął Syriusz, poprawiając włosy, a jego głos ociekał jadem. Opuściłam rękę, którą nieświadomie wyciągnęłam w jego kierunku.
– Chyba sobie żartujesz. Przytulenie kogoś to według ciebie obściskiwanie? W takim razie wczoraj obściskiwali się z Jamesem. I z Gideonem. I z Fabianem, a nawet nie wiesz ile razy z Fleur i dziewczynami – rzuciłam, aż nazbyt sarkastycznie, a Syriusz zaśmiał mi się prosto w twarz. Jego zachowanie zaczynało mnie denerwować i jednocześnie smucić. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo przyszły mu do głowy takie podejrzenia.
– Tylko winny się tłumaczy – stwierdził, a ja załamałam ręce. Nie wierzyłam, że ktoś może być aż tak ograniczony!
– Myślałam, że z twoim ego nie grozi ci zazdrość a tu proszę! Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że jestem nielojalna – rzuciłam i pokręciłam głową, a łzy stanęły w moich oczach. Wyjęłam różdżkę i deportowałam się z głośnym trzaskiem, nie czekając na reakcję Syriusza.
Aportowałam się na wejściu do mojej rezydencji i weszłam do środka.
– O hej Sami. Jak tam pierwszy dzień? I gdzie Syriusza zgubiłaś? – zapytał James wyskakując na mnie z salonu, a ja minęłam go bez słowa. Wbiegłam po schodach do góry i wpadłam do swojego pokoju.
– Accio torba – rzuciłam zaklęcie, a z garderoby wyleciała duża materiałowa torba. Zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy Syriusz, które walały się w całym moim pokoju. Kiedy wszystko znalazło się w torbie wzięłam jego buty i otworzyłam drzwi z zamiarem wyrzucenia wszystkiego na korytarz, ale w progu zastałam Syriusza.
– Sam, ja miałem prawo... – zaczął Black, a gdy usłyszałam, że nie zamierza zmienić zdania wcisnęłam mu rzeczy do ręki i szybko otarłam łzy.
– Nie mogę cię wyrzucić w ogóle, bo wiem, że nie masz dokąd iść, ale na razie spadaj do Jamesa, bo do ciebie to chyba nie dotarło – powiedziałam, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Widziałam, że Łapa zaczyna wątpić w swoje wcześniejsze słowa.
– Zastanów się nad tym, co będzie z nami – powiedziałam ledwo powstrzymując szloch i trzasnęłam mu drzwiami przed nosem. Gdy tylko przestałam go widzieć, osunęłam się z płaczem po drzwiach.Pov Syriusz
Obudziłem się i od razu zasłoniłem oczy, gdy światło przebiło się między zasłonami.
– Sam, która godzina? – jęknąłem przecierając oczy dłońmi, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Wstałem i ruszyłem do łazienki, ale tam też nie zastałem szatynki. Zdziwiony wyszedłem z pokoju i zeszłej na dół wciąż szukając dziewczyny.
– Co ty łapa tak od rana się kręcisz? – zapytał James wychodząc z kuchni, a ja wzruszyłem ramionami.
– Nie umiem znaleźć Sam – powiedziałem, a Potter strzelił się w czoło kręcąc głową.
– Ja bym z tobą nie wytrzymał. Jak mogłeś zapomnieć? – wyrzucił mi okularnik, a ja zamyśliłem się, nie wiedząc o co mu chodzi.
– Ale o czym ty mówisz, Rogaczu? – zapytałem serio nie mając bladego pojęcia o co mu chodziło. James westchnął i podszedł do kalendarza wskazując na dzisiejszy dzień, który migał wielkim napisane PRACA W GRINGOCIE. Złapałem się za głowę uświadamiając sobie jakim jestem idiotą.
– Jestem okropny, naprawdę. Sam dzisiaj poszła do swojej pierwszej pracy, a ja nawet nie życzyłem jej powodzenia. Kiedy plebiscyt na najgorszego chłopaka na świecie, bo muszę termin zarezerwować? – jęknąłem, a Potter zaśmiał się głośno widząc moją minę. Rzuciłem w niego parasolką, którą zgarnąłem z wieszaka obok drzwi.
– Nie rechotaj głupio, tylko mi pomóż Łosiu – warknąłem, a James wzruszył ramionami.
– A co ja mam ci powiedzieć? Sam to zwaliłeś, a ja jeszcze nigdy aż tak bardzo sobie nie przegrałem. Może zapytaj Fleur? – zaproponował, a ja obróciłem się z zamiarem pobiegnięcia do pokoju blondynki.
– Pomogę ci tylko dlatego, że zależy mi na Sam, a ona jest szczęśliwa dzięki tobie, choć ja ciebie nie trawię – powiedziała Fleur, która stała u szczytu schodów z założonymi rękoma. Uśmiechnąłem się, puszczając mimo uszu uszczypliwą uwagę dziewczyny.
– Kocham cię Zabini! Naprawdę uwielbiam! Mów co mam robić, zrobię wszystko! – zawołałem padając przed nią na kolana, a blondynka uniosła jedną brew z chytrym uśmieszkiem.
– Wszystko? – zapytała, a ja szybko pokręciłem głową, wiedząc do czego jest zdolna.
– No prawie wszystko – zreflektowałem się, a Zabini zaśmiała się głośno i zeszła po schodach na dół.
– Więc zaczyna lekcje, mój drogi uczniu – zaśmiała się parodiując głos Slughorna i wskazała na jadalnie, ruszając przodem.Poprawiłem ostatni raz włosy i wziąłem głęboki oddech przeglądając się w lustrze.
– I jak? – zwróciłem się do blondynki która siedziała na taborecie, przeglądając jakąś mugolską gazetę. Zabini uniosła wzrok i zlustrowała mnie od góry do dołu oceniającym spojrzeniem
– Tak samo tragicznie jak zawsze, więc Sam będzie zachwycona – stwierdziła, a ja przewróciłem oczami, zbywając uszczypliwość ze strony dziewczyny. Fleur zawsze była dla mnie wredna i ja dla niej, ale oboje wiedzieliśmy, że to tylko takie przekomarzanie się, a nie nienawiść. Miałem nadzieję, że ona też tak uważała.
– I po co ja pytam? Z resztą nieważne. Zaraz skończy zmianę, więc wypadałoby się zbierać. Na razie Zabini – rzuciłem i wyszedłem z rezydencji, a następnie deportowałem się na ulicę Pokątną. Wylądowałem obok sklepu miotlarskiego, więc niespiesznym tempem ruszyłem w kierunku banku.
Oparłem o ścianę tuż obok drzwi i w oczekiwaniu na Sam postanowiłem zapalić, korzystając ze strefy dla palących i znajdującej się tam popielniczki. Usłyszałem skrzypienie drzwi, więc zgasiłem papierosa i chciałem podbiec i przytulić dziewczynę, ale się zatrzymałam. Sam owszem wychodziła z Banku Gringotta, ale nie była sama. Obok niej szedł jaki koleś. Wysoki blondyn szedł zbyt blisko, jak na moje oko, Samanthy. Dziewczyna zaśmiała się głośno, a we mnie zebrała się złość.
– Jeszcze raz dziękuję za ratunek przy tej akcji z Abbotem. Nie mogłam się narazić w pierwszy dzień – powiedziała Sam i przytuliła blondyna, a ja zmiażdżyłem zębami filtr papierosa. Blondas sobie poszedł, a brunetka ruszyła w kierunku lodziarni. Wyrzuciłem zniszczonego, nienadającego się już do użytku papierosa i ruszyłem za Luan.
– Możesz mi to wytłumaczyć? – warknąłem, nie zwracając uwagi na mój głos, który aż ociekał złościwłością. Niebieskooka obróciła się zszokowana i spojrzała na mnie zaskoczona.
– Miło cię widzieć i cieszę się, że przyszedłeś – powiedziała, a ironia jej głosu rażąca w oczy, jeszcze bardziej mnie rozwścieczyła. Brunetka weszła po schodach i nachyliła się, aby mnie pocałować, ale odsunąłem się obrzydzony. Zaśmiałem się zażenowany jej zachowaniem i zilustrowałem ją od góry do dołu.
– Najpierw obściskujesz się z jakimś lalusiem, a teraz próbujesz mnie całować? Żałośna jesteś – warknąłem trochę ostrzej niż zamierzałem, a Sam opuściła dłoń, którą wcześniej wyciągnęłam w moim kierunku.
– Chyba sobie żartujesz. Przytulenie kogoś to według ciebie obściskiwania się? W takim razie wczoraj obścikiwałam się z Jamesem. I z Fabianem. I z Gideonem, a nawet nie wiesz ile razy z Fleur i dziewczynami – powiedziała, a ja w sumie się z nią zgodziłem, ale zazdrość zawładnęła moim umysłem. Ubzdurałem sobie, że to inna sytuacja. Jakiś obcy gościu ją przytulał, a znała go nie cały dzień!
– Tylko winny się tłumaczy – warknąłem, a dziewczyna głośno westchnęła i załamała ręce.
– Myślałam, że z twoim ego nie grozi ci zadrość, a tu proszę! Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że jestem nielojalna! – krzyknęła brunetka kręcąc głową, a w jej oczach stanęły łzy. Wyjęła ródżkę i deportowała się, a ja stałem jak ostatni idiota, wpatrując się w miejsce w którym przed chwilą stała. W sumie miała trochę racji, ale jakby miałem prawo obawiać się jakiegoś wymuskanego lalusia z ładnymi oczkami. Wyjąłem swoją różdżkę i również deportowałem się pod rezydencję Hall. Wszedłem do środka, a w holu zastałem James.
– Nie wiem coś ty odwalił stary, ale lepiej idź do niej – powiedział Potter, a ja nawet nie miałem siły się z nim spierać o to, kto zawinił. Wbiegłem po schodach do góry i stanąłem pod pokojem Sam. Chciałem się jakoś wytłumaczyć, ale z drugiej strony wciąż byłem zazdrosny o tego gościa. Uniosłem dłoń, aby zapukać, ale drzwi stanęły otworem.
– Sam, ja mialem prawo ... – zacząłem, a dziewczyna wcisnęła mi do rąk torbę ocierając łzy.
– Nie mogę cię wyrzucić w ogóle, bo wiem, że nie masz dokąd iść, ale na razie spadaj do Jamesa, bo do ciebie to chyba nie dociera – powiedziała i nie wytrzymując zaczęła płakać. Widząc ją taką zrozpaczoną chciałem ją przytulić, pocieszyć. Zacząłem wątpić w słuszność swojej zazdrości, bo może faktycznie to było tylko przytulenie.
– Zastanów się nad tym, co z nami będzie – powiedziała, a jej głos się załamał. Zatrzasnęła drzwi, a ja opadłem na kolana opierając dłoń o drewnianą powierzchnię.– Ale jestem głupi... – warknąłem sam na siebie. Ze względu na swoje widzi mi się i wyobrażanie sobie niewiadomo czego doprowadziło do sytuacji, że dziewczyna na której bardzo mi zależało płakała sama w pokoju. Zwaliłem po całości chcąc naprawić inną głupotę, którą zrobiłem. Byłem tylko głupim kundlem, który nie był warty wspaniałej kobiety.
CZYTASZ
Huncwotka ||Syriusz Black
FanficCo by było gdyby na roku Huncwotów pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna? Dziewczyna o duchu żartownisia, godna miana Huncwotki. Co by się stało gdy największy szkolny Casanova i największa szkolna łamaczka serc zakochali się w ... sobie? START: 19...