Podniebem

55 10 17
                                    

Podniebem
Jestem chmurą jedną małą, co codziennie łzy wylewa
Jeden gest, ciepły dotyk — tylko tego mi potrzeba
Ale wszystko mnie przenika i ja dotknąć ich nie mogę
Ale to nic — jakoś przebrnę tę niebiańską długą drogę

Zatrzymam się i podleję rośliny
Niech urosną nad wyżyny!
I urosły, już mnie nie chcą, każą mi odsłonić słońce
Schylam głowę, zatem idę, pozostańcie na tej łące
Ten samolot mnie podziwia, choć tu ledwo chwilę krążył
Lecz znów płaczę, deszczu wzbywa, już mnie znienawidzić zdążył

Hej, ty, wietrze, ty mnie rozumiesz
Rozwiej mnie!
Niech stanę się twoją częścią
Udało się, usłuchałeś mnie, jestem pieśnią nieśmiertelną!

Niezgrabne Finezje Dnia CodziennegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz