Ginę w tłumie
Czy ktoś mnie rozumie?
Jak tu się wybić
Różnorodność
Jak się wybić
I zachować godność?
Pośród twarzy pięknych i szpetnych
Mam wrażenie, że jestem zbyt niekonkretny
Może trzeba zmienić osobowość
Dodać świeżość i nowość?
Albo spróbować
Na śmierć się zapracować
Albo też pogodzić się z tym losem
Przytulić do tego tłumu setek
Identycznych metek
Wsłuchać w ich krzyki
Dołączyć swój
Atak panikiPośród pełzających węży i ludzi co fruną jak ptaki
Jestem (zbyt) nijakiI godzę się już — nie wybiję się ponad tłum
Wielka myśl. BUM!
Jest maleńkiej nadziei iskierka
Jest płatek kwiatu wśród chwastów
Jest kawałek zmiętego papierka
I jest pomysł wszechczasówZąb przy zębie ciężko zgrzyta:
Pełne skupienie
Czy dziś tryumf powitam
Czy tłum podrze marzenie?Jeszcze jedno słowo
Jeszcze jedna kropelka
Jeszcze potrwaj rozmowo
I nad „T" cienka belkaJeszcze trochę cierpienia
Łez bym mógł być doskonalszy
Dla ambicji zbawienia
Zagrać trzeba koncert żałobnych marszy
Dla radości, wrażliwości
Złam moje kości
Kilka razy
Podwajaj moje urazy
Bym czuł się mdle, podle
Bym dojrzał
Wyjrzał na świat z szerszej perspektywy
Niech szarpią mną bolesne losu zrywy
A wszystko to po to
By pomysł mój dojrzalszy
Wspanialszy
Doskonalszy
I ja tak samo
Wrażliwy stał się do bólu
Pokorę miał robotnic z ulu
Odporności kilogramy
By przekroczyć upragnione bramyBym prawie stracił życie
W tej przekornej zadumie
I tak idąc na zabicie
Nie zginął w tłumie.
CZYTASZ
Niezgrabne Finezje Dnia Codziennego
PuisiWytoczę od razu grube działo Opowiem, jak to wszystko się stało: Coś mnie raz z Poezją wzięło Myślę: Będzie wielkie dzieło Ale tak na poważnie Podzielę się tu odważnie... Jejku, jejku, rety... Konkrety: Wiersz jeden - dodawany codziennie To na pewno...