Pożegnanie (choć na nie przyjdzie dopiero pora)

52 15 13
                                    

Pożegnanie
(choć na nie przyjdzie dopiero pora;
jeszcze daleko do mej podróży wieczora)

Trochę smutno zacznę
Wiem, że ten krajobraz, na który patrzę
Widzę nie ostatni raz
Tak, mam jeszcze czas.
Ale kiedyś to wszystko stracę
Cena, którą za przyszłe Dobro zapłacę
Jest mi dobrze znana
A mimo to... Okolica przecież tak kochana
Ale kiedyś to wszystko stracę.
O tak.
Zagrzebać trzeba będzie wspomnienia
I choć natura i ludzkie mienia
Nie są rzeczami pierwszej potrzeby
To ryknę krzykiem podobnym do mewy
Gdy to stracę.

To miejsce gdzie stawiałem pierwsze kroki
Dom nie-niski, nie-wysoki
I może jestem szalony
O przyszłości czarno kraczę
Lecz wiem
Że w drzwiach tego domu jest klamka tylko z jednej strony
Dlatego płaczę
Kiedyś to wszystko stracę bez powrotu
I choć szkoda słów, łez i potu
(Nie)potrzebnie będę je trwonił i trwonię
Bo wiem...
Wiem.
Że gdy wyjdę
Dzwonkiem już nigdy więcej nie zadzwonię
I modlę się, by choć jego obraz pozostał mi w pamięci
I jeszcze muszę posmęcić...
Bo...
Bo...
Bo nie mam siły.
Więc proszę Cię świecie
Gdy ruszę w odwecie
A własny mój dom obróci się ku mnie w wendecie
Bądź dla mnie chociaż Ty miły.

Niezgrabne Finezje Dnia CodziennegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz