Następnego dnia postanowiłam, że powiem reszcie prawdę. Oni napewno też myśleli jak odbić Wandę, a z moimi umiejętnościami będzie to dużo łatwiejsze.
- Natasha, śpisz?- szepnęłam potrząsając ramieniem śpiącej obok mnie kobiety.
- Mhm- mruknęła twierdząco.
- Jak wstaniesz to spotkajmy się na dole przy stole, chce wam wszystkim o czymś powiedzieć- dodałam wstając z łóżka i podchodząc do szafy.
- Coś się stało?- zapytała od razu się rozbudzając.
- Można tak powiedzieć- westchnęłam otwierając drzwi.- Pewnie reszta i tak jeszcze śpi, jest dopiero 6:15- stwierdziłam wyciągając ubrania.
- Daj mi dziesięć minut, wezmę prysznic- jęknęła Nat siadając na łóżku.
- To ja pójdę do łazienki na dole- oznajmiłam wychodząc z pokoju.
- Hej- przywitał się Bucky, który akurat schodził po drabinie ze strychu.
- Hej. Powiem reszcie prawdę, spotkajmy się przy stole na dole- oznajmiłam zbiegając po schodach.
- Gdzie teraz idziesz?- spytał szatyn podążając za mną.
- Wezmę prysznic- odparłam wchodząc do łazienki niedaleko kuchni. Odłożyłam ubrania na blat obok umywalki szukając wzrokiem jakiejś gumki do włosów.
- Nie taka była umowa- dotarł do
mnie znajomy głos. Podniosłam wzrok do góry widząc w odbiciu lustrzanym stojącego za mną Lokiego.
- Nie mieliśmy żadnej umowy- odpowiedziałam spokojnym tonem.
- Masz zamiar powiedzieć reszcie, to może pokrzyżować moje plany- wyjaśnił wyciągając coś zza pleców.- Kojarzysz może tę książkę?- zapytał wertując dobrze mi znaną czerwoną książeczkę z czarną gwiazdą.
- Skąd to masz?- zapytałam powoli odwracając się w jego stronę.
- Wpadło mi w ręce, nauczyłem się paru słów, ale uwierz mi, że bardzo nie chce ich używać- odpowiedział sztucznie zmartwionym tonem.
- Proszę cię nie rób tego- wyszeptałam nie odrywając wzroku od książki.
- Zhelaniye- syknął brunet wpatrując się we mnie wrogim spojrzeniem. Czym prędzej zatkałam uszy mając nadzieje, że to pomoże.
- Rzhavyy- mówił dalej Loki podchodząc bliżej. Wybiegłam z łazienki kierując się na dwór.
- Semnadtsat'- usłyszałam szept w swojej głowie.
-Zamknij się!- krzyknęłam zatykając z całej siły uszy. Biegłam przed siebie mając nadzieje, że jak oddale się od bruneta, to nie będę go słyszeć.
- Rassvet- jego szept rozchodził się echem w mojej głowie. Nie byłam w stanie go zagłuszyć. Zatrzymałam się na skraju polany szukając wzrokiem mówiącego mężczyzny.
- Pech'- słyszałam jego głos, lecz nie byłam w stanie go znaleźć. Czułam jak narasta we mnie złość. Traciłam kontrole, powoli zamieniałam się w znienawidzoną, wykreowaną przez Hydrę postać.
- Dobroserdechnyy
- Przestań! Pomogę ci, obiecuje, że ci pomogę, tylko błagam nie rób mi tego- załkałam łapiąc się za głowę.
- Vozvrashcheniye na Rodinu- kontynuował Loki. Czułam jak każde wypowiedziane słowo wbija się niczym sztylet w moje skronie. Nie byłam w stanie nic zrobić. Powoli rozluźniłam zaciśnięte na głowie palce prostując się.
- Odin
Iskierki zimna kłuły mnie w odsłonięte ręce. Wpatrywałam się w las nie mogąc poruszyć żadną
kończyną. Czekałam na rozkaz, tylko to się liczyło.
- Soldat?- spytał Loki ukazując się naprzeciwko mnie.
- Gotow zakazat' (gotów na rozkaz)- odpowiedziałam wypranym z emocji tonem.
- Alex? Co ty tu robisz?- dotarł do mnie obcy głos. Odwróciłam głowę w stronę biegnącego szatyna z metalową ręką. Zerknęłam na Lokiego czekając na polecenie.
- Ataka! (atakuj!)- krzyknął, a w jego oczach mignęła iskra podekscytowania. Ruszyłam pewnym siebie krokiem w stronę swojego celu. Mężczyzna zatrzymał się gwałtownie,
analizując każdy centymetr mojej twarzy.
- Znam to spojrzenie... Alex wszystko dobrze, porozmawiaj ze mną- powiedział jak najspokojniejszym tonem szatyn. Podświetliłam dłonie tworząc naokoło siebie barierę. Chwyciłam mężczyznę i rzuciłam nim pare metrów dalej. Opadł na śnieg stękając głośno.
- Co tu się dzieje!- dotarł do mnie krzyk rudowłosej kobiety. Spojrzałam na nią, po czym podniosłam kilka pociętych belek i rzuciłam nimi w jej stronę. Ona zwinnie je ominęła ruszając biegiem w moim kierunku. Zauważyłam, że mój cel podniósł się z ziemi uciekając w stronę lasu. Chwyciłam go za pomocą mocy i przewróciłam na ziemie. Jedną ręką przyciskałam go do podłoża uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Natomiast wolną dłonią złapałam biegnącą kobietę za szyje i podniosłam do góry. Rudowłosa zaczęła machać nogami i kaszleć. Po paru sekundach rzuciłam nią o ziemie i skupiłam całą uwagę na walczącym z wciskającą go w ziemie energią mężczyźnie.
- Alex, to ja... Bucky... znasz mnie- wydusił z siebie szatyn ledwo łapiąc dech.
- Zamknij się- warknęłam podnosząc go do góry. Skumulowałam w dłoniach energię
i rzuciłam nim w stronę domu. Mężczyzna z impetem wleciał w dach lądując w środku. Uniosłam się i podleciałam w stronę powstałej dziury. Mój cel leżał na podłodze zaciskając powieki oraz chwytając się za kręgosłup. Wylądowałam tuż obok niego.
- Alex Winehouse, pozhaluysta, prosnis' (proszę, obudź się)- jęknął podnosząc się z podłogi. Podeszłam bliżej i uderzyłam go z całej siły w brzuch, podcinając jednocześnie nogi. Szatyn upadł z powrotem na ziemie wpatrując się we mnie przerażonym wzrokiem. Chwyciłam go mocą za szyje, chcąc skręcić mu kark.
- Ne ubivay yego (Nie zabijaj go)- polecił stanowczo Loki. Nie odrywając wzroku od duszącego się mężczyzny, zwolniłam uścisk i wyleciałam przez dziurę na zewnątrz.
- Alex spójrz na mnie- rozległ się metaliczny głos. Odwróciłam głowę widząc lewitującą niedaleko mnie zbroje. Wystrzeliłam w jej stronę kilka niebieskich kul, które zwinnie ominęła.
- Alex zejdź na ziemie, porozmawiajmy- kontynuował głos.
Zirytowana utworzyłam dużą kule trafiając w świecący punkt na klatce piersiowej zbroi. Trójkąt zamrugał pare razy, po czym zgasł. Zbroja runęła w dół lądując na zaśnieżonym pagórku paręnaście metrów niżej.
- Davay uydem otsyuda (oddalmy się stąd)- polecił Loki. Wykonałam rozkaz lecąc nad drzewami w kierunku Nowego Jorku. Po niecałej minucie wylądowałam na niewielkiej polanie w środku lasu. Brunet pojawił się przede mną uśmiechając się zadowolony.
- Kim on był?- zapytałam mając wrażenie, że znałam tego szatyna z charakterystyczną, metalową ręką.
- Jest niebezpieczny, widziałaś go już kiedyś na misji, byłaś jego celem- wyjaśnił Loki.
- To dlaczego nie pozwoliłeś mi go zabić?- zdziwiłam się nie do końca wierząc w jego słowa.
- Ponieważ nam się jeszcze przyda- odpowiedział brunet.- Myślałem, że w tym trybie rozumiesz tylko rosyjski- dodał sam do siebie.
- Jakim trybie?- dopytałam.
- Nieważne- zreflektował się mężczyzna.- Mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie. Aktualnie jestem w więzieniu, w Asgardzie, czyli Krainie Bogów. Pozwolę ci wejść do swojej głowy, abyś mogła znaleźć wspomnienie, w którym ujrzysz moją cele. Masz się tu teleportować i mnie uwolnić. Na terenie więzienia jest dziesięciu strażników, a na innych piętrach pałacu jeszcze więcej. Do tego pozostaje kwestia Odyna oraz Thora, którzy napewno od razu dowiedzą się o moim zniknięciu. Wyciągnij mnie z celi i zabierz w bezpiecznie miejsce. Może być gdzieś w Midgardzie, ale tymczasowo. Później znajdziemy miejsce, w którym będę mógł zostać- oznajmił Loki.
- Rozluźnij się, to ułatwi mi zadanie- powiedziałam zamykając oczy aby móc wejść we wspomnienia bruneta.
CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...