~11~

2.8K 139 1
                                        

~2 tygodnie później~
Dzisiaj miała odbyć się moja pierwsza misja. Obudzono mnie o 5:30 abym zdążyła się przygotować. Zjadłam szybko śniadanie, założyłam na siebie czarny, elastyczny kombinezon oraz ciemne, wygodne botki. Włosy związałam w kitkę, aby mi nie przeszkadzały. Z tego co wiem, nie zidentyfikowali jeszcze Bucky'ego. Przez ostatnie dwa tygodnie uczyłam się panować nad swoją mocą. Teraz jestem w stanie szybko ją przywołać i bez większych trudności się nią posługiwać. Wyszłam ze swojej celi otoczona agentami, z którymi miałam odbyć ową misje. Nie mogło wśród nich zabraknąć Bucky'ego, znanego jako Aleksiej. Oni naprawdę są ślepi albo głupi. Przecież tamten żołnierz miał zielone oczy, a Bucky ma szaro-błękitne! Po paru minutach spacerku doszliśmy do zbrojowni. Wzięłam ze sobą dwa sztylety i dwa podręczne pistolety. Nie potrzebowałam broni, przecież miałam moc, ale przezorny zawsze ubezpieczony jak to mówią. Poza tym mogłam potrzebować jej do zrealizowania planu ucieczki. Pare dni temu wraz ze śniadaniem, Bucky podrzucił mi liścik z opisanym planem działania. Nie miałam pojęcia jak on zmieścił tyle informacji na tak małym kawałku papieru. Przynajmniej plan wydawał się w miarę sensowny i wykonalny. Bucky przewidział, że przed wyjazdem uruchomią u mnie maszynę do zabijania, dlatego aż do czasu lądowania w Nowym Jorku, nie musiałam niczego kombinować. Rzeczywiście przed wylotem, przykuli mnie do niewygodnego fotela i odczytali pare słówek. Zahipnotyzowana usłyszałam rozkaz zabicia Stevena Rogersa a'ka Kapitana Amerykę i Natashy Romanoff a'ka Czarną Wdowę. Zamroczona uczuciem nicości wsiadłam do odrzutowca i poleciałam w kierunku Nowego Jorku. Większość drogi spałam, przed nami 12 godzin podróży. Dolecieliśmy około godziny 20:00. Obudziłam się chwile przed lądowaniem aby zapiąć pasy. Dalej się nie otrząsnęłam z hipnozy, dlatego po wylądowaniu nawet nie wstałam z fotela bez konkretnego rozkazu.
Dalszą częścią planu Bucky'ego było wybudzenie mnie po lądowaniu w Ameryce. Nie mogłam przecież uciekać będąc bezmyślnym narzędziem do zabijania. Jak postanowił tak też zrobił. Wydał mi rozkaz opuszczenia odrzutowca i znalezienia bezpiecznego miejsca w głębi lasu, oddalonego od miasta o 3
kilometry. Ruszyłam w kierunku drzew, a za mną Bucky. Wyjaśnił reszcie kompanów, że muszę zrobić siku, a samej mnie nie przecież nie puści. Gdy byliśmy już w bezpiecznej odległości od miejsca lądowania zatrzymaliśmy się.
- Alex, pobudka- szepnął potrząsając mną. Słysząc znajome imię ogarnęła mnie złość. Kopnęłam mężczyznę w piszczel patrząc mu głęboko w oczy.
- Au, to bolało- stwierdził Bucky masując obolałą nogę.- Mniejsza z tym, musimy działać. Nie odpuszczę tak łatwo ale ty o tym wiesz, bo jesteś moją przyjaciółką, Alex.
Znowu kopnęłam go w nogę i dodatkowo wykręciłam nadgarstek zmuszając go do uklęknięcia. Owinęłam rękę wokół jego szyi zaciskając głowę w duszącym uścisku.
- Nie znam żadnej Alex- wycedziłam mu do ucha czując, że tracę kontrole nad sytuacją. Bucky chwycił trzymająca go rękę i przerzucił mnie przez siebie, w wyniku czego wylądowałam na plecach przed nim. Wykorzystał moment gdy leżałam na ziemi i przydepnął mi brzuch. Wydałam cichy jęk i wbiłam w niego wściekłe spojrzenie. On w odpowiedzi nachylił się, chwycił moje ręce i przycisną je z całej siły do ziemi.
- Wiem co czujesz, też przez to przechodziłem. Jesteś Alex, ja nazywam się James Buchanan Barnes, mówisz na mnie Bucky. Hydra wyprała ci mózg i zabiła twojego ojca. Oni cię zranili, nie ja- szepnął patrząc mi w twarz.
- Kłamiesz- syknęłam z nienawiścią w oczach.
- Nie kłamie, wiesz o tym. Nie chcesz mi uwierzyć, wolisz służyć ludziom, którzy odebrali ci jedyną rodzine jaką miałaś. Otrząśnij się Alex.
Poczułam silny ból głowy, walczyłam z bezduszną maszyną, którą u mnie uruchomili.
- Walcz z nią Alex- szepnął Bucky powtarzając moje imię. Moje imię. Jestem Alex! Udało się!
- Udało się!- powtórzyłam na głos wpatrując się w nieufne oczy żołnierza.
- Udowodnij- odpowiedział.
- Kolejnym krokiem będzie udanie się na misje, odnalezienie Natashy albo Steve'a, wyprowadzenie któregoś z nich w ustronne miejsce, opuszczenie broni i wyjaśnienie całej sytuacji- powiedziałam na jednym wdechu.
- Niech będzie- westchnął Bucky zdejmując ze mnie nogę, po czym pomógł mi wstać.- Pamiętaj tylko aby do czasu spotkania z nimi udawać, że dalej jesteś zahipnotyzowana. Jeśli ci debile się skapną, że coś jest nie tak zastrzelą cię na miejscu. Nie pozwolą ci wpaść w ręce Avengers- dodał Bucky kierując się w stronę odrzutowca.
- Wiem, wiem- westchnęłam otrzepując się i ruszając za nim.- Muszę znaleźć sposób jak zagonić ich w ustronne miejsce, nie dając się przy tym zabić albo nie zabijając któregoś z nich.
- Jeśli trafisz na Steve'a zabierz mu tarczę i nie pozwól jej sobie odebrać. W ten sposób będzie cię gonił aż uznasz, że dotarliście do bezpiecznego miejsca. W przypadku Natashy będzie ciężej...- zawahał się Bucky stając w miejscu. Zatrzymałam się obok niego czekając na wskazówki.
- Wiem! Pokaż jej swoją rękę, na której wycięli ci klepsydrę- zaproponował Bucky.
- Przecież mam na sobie kombinezon z długimi rękawami- zdziwiłam się gasząc tym samym jego entuzjazm.
- Wymyślisz coś- westchnął machając na mnie ręką- W każdym razie, pokaż jej ranę i zacznij uciekać. Najprawdopodobniej pobiegnie za tobą.
- Rozumiem- przytaknęłam przypominając sobie po kolei co mam robić. Po paru minutach dotarliśmy do samolotu. Udałam się na swoje miejsce starając się utrzymać jak najbardziej pusty wyraz twarzy.
- My sobirayemsya vyyti (zaraz wyruszamy)- oznajmił jeden z żołnierzy w moim kierunku. Posłusznie wstałam z fotela zabierając po drodze słuchawki, którymi mamy się ze sobą komunikować. Włożyłam słuchawkę w ucho, a mikrofon przypięłam do kombinezonu pod szyją. W związku z tym, że wszyscy mogli mnie słyszeć nie mogłam od razu porozmawiać z Avengersami. Musiałam w ukryciu zniszczyć podsłuch. Gdy wszyscy byli już gotowi ruszyliśmy w stronę nowojorskiej bazy.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Szliśmy około pół godziny. Baza Hydry znajdowała się na obrzeżach metropolii przy lesie, w opuszczonej fabryce, a dokładniej w piwnicy pod nią. Schowaliśmy się za sąsiadującymi, opuszczonymi  budynkami czekając na Kapitana i Wdowę. Nie musiałam długo czekać. Po chwili rzuciła mi się w oczy tarcza ze srebrną gwiazdą na środku. Zerknęłam ostatni raz na Bucky'ego stojącego obok mnie i posłałam w kierunku Rogersa błękitny promień.

PERFECT SOLDIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz