~57~

1.2K 42 16
                                        

*pół roku później*
  Jak zwykle w soboty udałam się na siłownie. Trenowałam razem z Bucky'm w każdy weekend i czasami po szkole. Od walki z Thanosem minęło 6 miesięcy, więc zdążyłam już wrócić do zdrowia. Nie pamiętam co się działo, ale ocknęłam się w szpitalu w Wakandzie. Dowiedziałam się, że przez 2 tygodnie byłam w śpiączce. Na szczęście mój organizm zdążył się szybko wykurować, więc zanik mięśni nie nastąpił. Stark przejął nade mną opiekę prawną, więc nie musiałam wracać do domu dziecka. T'Challa uwierzył w moją lojalność, po tym jak ocaliłam cały wszechświat, w tym jego ukochaną Wakande. Mam układ z TARCZĄ, że jak skończę szkołę zacznę z nimi prace przy ważniejszych misjach. Wróciłam do Midtown, razem z Peterem w klasie. Ostatecznie dogadałam się z MJ, jesteśmy ze sobą blisko. Otworzyła się na mnie, gdyż teraz wraz z Parkerem są parą. Mieszkałam na zmianę w bazie Avengers i w domu Tony'ego przy lesie. Zamieszkał tam razem z Pepper i z tego co wiem starają się o dziecko.
- Chcesz tu siedzieć cały dzień?- przerwał moje rozmyślania Bucky.
- A co innego mam do roboty?- spytałam i nie czekając na odpowiedź podeszłam do worka treningowego. Uderzałam w niego przez ponad pół godziny, aż usłyszałam komentarz jakiegoś mężczyzny.
- Jakim cudem dziewczynka daje radę tak długo ćwiczyć?- zaśmiał się patrząc na kolegów. Zatrzymałam się w miejscu obrzucając go wściekłym spojrzeniem.
- A co, potrzebujesz partnera na ring?- zapytałam ściągając bandaże z kłykci.
- Panienko nie chce ci nic zrobić!- śmiał się dalej mężczyzna.
- O to bym się nie martwiła- syknęłam pod nosem podchodząc bliżej.- Nalegam- dodałam głośniej.
- Jak chcesz- odpowiedział podnosząc ręce do góry w geście kapitulacji. Podałam mu pare małych rękawic, a sama nie założyłam żadnych. Patrzył na mnie zdziwiony zakładając je na ręce.
- Ja nie potrzebuje- sprostowałam stając gotowa na atak z jego strony.
Czułam na sobie zestresowany wzrok Barnesa. Wiedział, że jestem w stanie zabić tego faceta. W ostatniej chwili uchyliłam się od uderzenia i chwyciłam lecącą rękę. Wygięłam ją lekko, a mężczyzna automatycznie odwrócił się do mnie tyłem. Kopnęłam go w plecy przez co upadł na ziemie i wbiłam kolano w kręgosłup. Mężczyzna walczył chwile z naciskiem lecz po chwili uderzył trzy razy w matę. Zeszłam z niego od razu zerkając na Bucky'ego. Kręcił głową na boki śmiejąc się pod nosem. To już nie pierwszy raz radzę sobie w ten sposób z komentującymi szowinistami. Nagle poczułam uderzenie w prawy policzek. Ani drgnęłam. Przeniosłam tylko spojrzenie na mężczyznę, który już szykował się do kolejnego uderzenia. Prędko uchyliłam się przed ciosem i kopnęłam go w prawy bok. Potem w brzuch przez co zachwiał się lekko, wtedy podcięłam mu nogi, więc przewrócił się na ziemie. Stanęłam mu na brzuchu nachylając się.
- Tobie już chyba wystarczy- oznajmiłam uśmiechając się ironicznie. Zdjęłam z niego nogę i wyszłam z ringu. Podeszłam do torby aby napić się wody. Mężczyzna zdjął rękawice, po czym wraz z kolegami skierował się do wyjścia. Pomachałam mu palcami na pożegnanie, a on splunął na ziemie przy drzwiach pokazując mi środkowy palec.
- Chyba go zdenerwowałaś- zaśmiał się Bucky.
- Wiesz, że musiałam- odpowiedziałam.- Może następnym razem ugryzie się w język przed kolejnym komentarzem tego typu- dodałam dopijając do końca butelkę wody. Była godzina 10:30, więc postanowiłam do 13 potrenować.
Równo o zaplanowanej godzinie wyszliśmy z Bucky'm z siłowni. W związku z tym, że był weekend obiecałam Peterowi, że pomogę mu w jego planie zaimponowania Starkowi. W ciągu kilku miesięcy bardzo się z nimi zbliżyłam. Z Tonym pomieszkiwałam, a z Parkerem spędzałam dużo czasu po szkole. Pożegnałam się z Barnesem i ruszyłam w stronę metra, aby dojechać do stacji, przy której mieszkał Peter. Wiedziałam, że mogłam się po prostu teleportować, ale nie lubiłam używać mocy gdy nie musiałam. Lubiłam wykonywać różne przyziemne czynności, na przykład takie jak podróż komunikacją miejską.
Około 14:30 zapukałam do drzwi mieszkania. Otworzyła mi uśmiechnięta May.
- Witaj Alex- przywitała mnie otwierając szerzej drzwi.
- Dzień dobry- odpowiedziałam z uśmiechem.- Hej Peter!- krzyknęłam zatrzymując się przy drzwiach od jego sypialni. Niemal od razu otworzył drzwi gotów do działania.
- Cześć- przywitał mnie i wyminął w drzwiach.- Wychodzimy!- krzyknął przez całe mieszkanie.
- Okej!- odkrzyknęła May z łazienki. Wyszliśmy na zewnątrz i jak zwykle udaliśmy się do naszego ulubionego punktu obserwacyjnego, czyli dach oddalonego o kilka minut wieżowca. Dało się wejść tylnymi drzwiami dla sprzątaczek, tam znajdowała się klatka schodowa prowadząca na ostatnie piętro. Tam znajdowała się drabina na dach. Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy i wdrapaliśmy się na samą górę.
- Nienawidzę tej części planu- wysapałam będąc już przy 32 piętrze.
- Jeszcze tylko 5 dasz radę- pocieszył mnie chłopak będący już prawie na szczycie. Weszliśmy po drabince, a Peter otworzył właz. Od czasu użycia wszystkich kamieni, dalej czułam w sobie ich siłę. Moje moce opierały się na kamieniach umysłu i kosmosu, więc one oddziaływały na mnie najbardziej. Moja moc znów miała błękitny kolor, lecz co jakiś czas gdy używałam niezwykle dużo siły zmieniała kolor na liliowy. Czułam, że jestem silniejsza niż byłam. Do tego jeszcze lepiej czytam cudze emocje, jestem w stanie zobaczyć w ludziach dobro bądź zło. Raz udało mi się przywrócić do życia potrąconego przez samochód psa. To daje mi kamień dusz. Natomiast najciekawszą umiejętność zostawił po sobie kamień czasu. Czasami miewam przebłyski przyszłości, wiem, że coś się wydarzy. To nie zawsze działa i nie jestem w stanie nad tym panować. Nie umiem przewidzieć konkretnego zdarzenia, o które ktoś mnie poprosi. Natomiast najczęściej są to ważne wizje, różne zamachy terrorystyczne, wypadki albo inne tego typu rzeczy. Jak bardzo się skupie i zużyje wiele energii jestem w stanie wytwarzać różne przedmioty. To dał mi kamień przestrzeni. W taki sposób stworzyłam sobie telefon, którego używam do dziś. Narazie tyle mocy udało mi się odkryć, nie wiem ile jeszcze się nie ujawniło. Usiedliśmy wraz z Peterem na dachu obserwując miasto.
- Powiedziałeś jej?- spytałam po chwili.
- Komu i o czym?- zdziwił się chłopak.
- Nie udawaj, wiem, że wiesz o co chodzi.- powiedziałam obrzucając go zirytowanym spojrzeniem.- MJ i Ned, wiedzą, że jesteś Spidermanem?- przypomniałam o co chodzi.
- Nie wiem jak im o tym powiedzieć- zawahał się nastolatek.
- Normalnie, hej kojarzysz tego gościa co lata po mieście w stroju pająka? To ja!- zaśmiałam się.
- Ha, ha bardzo śmieszne- odparł Peter uśmiechając się.- Patrz!- krzyknął po chwili zrywając się i wyjmując z plecaka kostium.
- Co?!- przestraszyłam się podchodząc do skraju dachu. Zobaczyłam dwóch mężczyzn próbujących wyrwać kobiecie torebkę. Peter przebierał się w strój, więc ja kucnęłam za murkiem odgradzającym koniec dachu i chwyciłam mężczyzn za pomocą mocy. Parker po chwili podbiegł do mnie i wystrzelił w ich stronę pajęczyny. Przygwoździł ich do ściany, po czym zszedł po ścianie na ziemie i podał kobiecie torebkę.
- Dziękuje Spider-manie- odpowiedziała uśmiechając się. Przewróciłam oczami na ten tekst, opierając się plecami o murek. Po chwili Peter wdrapał się na górę i usiadł obok mnie.
- Ile chcesz tu być?- zapytałam sprawdzając na telefonie, że jest 15:15.
- Do wieczora- odparł ściągając maskę.
- Okej, ale dziś śpię u Tony'ego i muszę być o 18 w domu- odpowiedziałam.
- Nie ma sprawy- zakończył rozmowę Peter. Siedzieliśmy w ciszy obserwując okolice. W ciągu 2 godzin powstrzymałam jednego złodzieja przed wyciągnięciem z cudzej kieszeni portfela, a Parker uratował jedną kobietę przed porwaniem.
- Brooklyn, dzielnica przestępstw- podsumowałam widząc jak zbliża się godzina 17.- Muszę lecieć, ale jak chcesz ty jeszcze zostań. Przekaże Tony'emu co dziś zrobiłeś- obiecałam, przytuliłam chłopaka na pożegnanie i wzbiłam się w powietrze. Leciałam nad miastem chcąc wylądować niedaleko ostatniego przystanku autobusowego mojej linii. Znajdował się poza miastem, więc było małe ryzyko, że ktoś mnie zobaczy. Wylądowałam widząc śpiącą na ławce przystankowej dziewczynę. Wyglądała bardzo znajomo. Po chwili zorientowałam się, że to z nią mieszkałam w domu dziecka. Ją pobiłam przed ucieczką i porwaniem przez Hydrę. Teraz leżała na ławce w podartych ciuchach śmierdząc alkoholem. Co się wydarzyło... pomyślałam i zrobiło mi się jej żal widząc stojący obok kubek i karteczkę „Zbieram na jedzenie". Podeszłam do sklepu niedaleko i kupiłam kilka bułek, wodę oraz szynkę. Położyłam obok kubeczka i ruszyłam wgłąb lasu, w którym mieszkał Tony. Zbliżała się 17:30, więc akurat mogłam się przejść zamiast lecieć. Doszłam do domu widząc zapalone w salonie światło. Weszłam do domu, a na kanapie siedziała Pepper i Tony.
- Cześć- przywitałam ich ściągając buty. Był czerwiec, więc słońce wciąż świeciło, a na dworze było około 24 stopni. 
- Cześć- odpowiedzieli chórem zatrzymując lecący film.
- Mamy dla ciebie nowinę- powiedziała podekscytowana Pepper.
- Jesteśmy w ciąży!- krzyknął uśmiechnięty Tony całując kobietę w usta.
- Już 4 miesiąc- dodała Potts.
- Wow...- zawahałam się próbując przetrawić tę informacje.- To świetnie!- dodałam po chwili podchodząc bliżej.- Mogę dotknąć?- spytałam wyciągając rękę do brzucha Pepper.
- Jasne- odpowiedziała przykładając moją dłoń do pępka. Normalny człowiek nic by nie wyczuł, ale dzięki mocy kamienia duszy czułam tętniące w kobiecie życie. Po chwili zobaczyłam małą, brązowowłosą, na oko cztero letnią dziewczynkę. Biegała przed domem Starka w niebiesko złotej masce iron mana. Po chwili usłyszałam wołającego ją Tony'ego, Morgan! Wróciłam do rzeczywistości cofając się o pare kroków.
- Coś zobaczyłam- przyznałam się siadając na fotelu.
- Co?- zapytali oboje zawieszając na mnie skupiony wzrok.
- Napewno chcecie wiedzieć?- upewniłam się.
- Tak!- niemal krzyknął podekscytowany i zestresowany jednocześnie Tony.
- Dziewczynka, nazwiecie ją Morgan- oznajmiłam uśmiechając się.
- Morgan... piękne imię- westchnęła kobieta łapiąc się za brzuch.
- Mi też się bardzo podoba- dodał uśmiechnięty od ucha do ucha Stark.
- Idę na górę- stwierdziłam po chwili. Ruszyłam po schodach mając dalej przed oczami biegającą dziewczynkę. Życie świetnie się układało. Miałam w planach skończyć liceum i zacząć legalną prace z TARCZĄ i Avengers. Może będę pomagać Pepper w firmie? Kto wie, przyniesie los. Narazie wszystko ułożyło się idealnie. Nareszcie czułam się szczęśliwa.

PERFECT SOLDIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz