Usiadłam na jednym z foteli wpatrując się w drzewa za oknami. Stark siedział przy sterach dyrygując Friday. Nie mogłam przestać myśleć o swojej mamie. Nie wiedziałam czy Loki powiedział mi prawdę, może wymyślił te całą historyjkę, abym przestała się nad tym zastanawiać. Jeśli miał racje to istniało prawdopodobieństwo, że moi dziadkowie dalej żyją. Asgardczycy zarówno jak Valkyrie żyją pare tysięcy lat.
- Powiesz nam co się działo w Asgardzie? Nie spodziewaliśmy się, że wrócisz tak szybko- zaczął rozmowę Bucky dosiadając się do mnie.
- Wydarzyło się więcej niż się spodziewałam- westchnęłam szybkim ruchem ocierając napełniające się łzami oko.- Odyna nie ma w Asgardzie. Thora też. Wszyscy myślą, że Loki nie żyje.
- O czym ty mówisz?- zdziwiła się Nat siadając na przeciwko.
- Loki wygnał Odyna zastępując jego miejsce. Wszyscy myślą, że nie żyje, przybrał postać Odyna, więc nikt się nie zorientował- wyjaśniłam próbując zahamować pojawiające się łzy.- Loki powiedział mi coś o mojej matce i jej rodzicach. Nie wiem czy mu wierzyć, przecież mógł to wszystko wymyślić. Z drugiej strony jest to jedyne racjonalne wyjaśnienie tego, że przeżyłam eksperymenty Hydry- myślałam na głos czując ciekawość bijącą od wszystkich naokoło.
- Co ci powiedział?- dopytał Buck.
- Powiedział, że mój dziadek jest Asgardczykiem, a babcia Valkyrią- oznajmiłam przenosząc wzrok na Tony'ego opierającego się o ścianę przy kokpicie.- Miałeś racje, nie jestem w stu procentach człowiekiem.
- Sądzisz, że powiedział prawdę?- upewnił się Clint.
- Nie wiem, lecz w co innego mam wierzyć? Może w końcu powiedział coś prawdziwego- odparłam wzruszając ramionami.- Do tego powiedział mi o mojej matce. Valkyrie i Asgardczycy nie powinni mieć ze sobą dzieci. Valkyrie w ogóle nie powinny ich mieć. Mój dziadek porzucił mamę na Ziemi gdy była niemowlęciem. Nie znała prawdy o sobie, wychowała się tutaj. Po moich narodzinach...- zawahałam się czując narastającą gule w gardle.- Po moich narodzinach popełniła samobójstwo- wyszeptałam, a obraz zaczął rozmazywać się od łez. Poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim kolanie.
- Masz prawo czuć emocje, nie tłum tego w sobie- powiedziała Nat przenosząc dłoń do moich rąk.- Nie zmienisz tego co się wydarzyło, nie obwiniaj się o to- dodała uśmiechając się lekko. Zerknęłam na nią czując współczucie. Wiedziała przez co przechodziłam, znała to uczucie.
- Czy Loki powiedział ci coś jeszcze?- zapytał Tony podchodząc bliżej.
- Spytałam go jaki był powód, dla którego się mną zainteresował. Wyznał, że jestem jedyną nadzieją na powstrzymanie zbliżającego się Ragnaröku- odpowiedziałam widząc zdezorientowanie na twarzach reszty.- Też nie znam szczegółów, wiem jedynie, że jakaś inna Bogini ma w planach przejąć władze nad Asgardem i mam ją powstrzymać. Loki obiecał dać mi święty spokój, pod warunkiem, że będę gotowa bronić królestwa- dodałam.
- Znasz imię tej Bogini?- spytał Stark wyciągając telefon.
- Coś na H...- zamyśliłam się próbując przypomnieć sobie jej imię.
- Hela?- upewnił się mężczyzna zerkając na mnie znad telefonu.- Wyszukałem Ragnarök w internecie, jest to taka jakby przepowiednia, coś co ma się wydarzyć. Koniec Asgardu- wyjaśnił omiatając wzrokiem tekst.
- Ragnarök w mitologii skandynawskiej los bogów. W wyobrażeniach mitologicznych ma on być wielką walką pomiędzy bogami a olbrzymami pod wodzą Lokiego, w wyniku której świat i Asgard, siedzibę bogów, strawi ogień, wszystkie gwiazdy zgasną, a Ziemię zaleje wielkie morze- wyrecytował definicje Vision włączając się tym samym do rozmowy.- Nie wiem czy da się powstrzymać przeznaczenie, lecz warto spróbować- dodał siadając na jednym z foteli.
- Czyli jest to koniec świata?- zdziwiła się Romanoff zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Tym bardziej muszę to powstrzymać- westchnęłam przecierając zmęczone oczy.
- Przed nami 3 godziny lotu- oznajmił Stark zerkając na ekran z mapą znajdujący się w kokpicie.
- Skontaktuje się z Wandą- odparłam zamykając oczy. Wanda? Lecimy po ciebie, trzymaj się, krzyknęłam błądząc w ciemnościach. Po chwili zauważyłam wymęczoną, siedzącą na ziemi kobietę w kaftanie bezpieczeństwa. Podniosła na mnie ledwo przytomny wzrok, nie mając siły się odezwać. Na szyi zapięli jej obroże, prawdopodobnie pod napięciem. Dali ci jakieś dragi? Spytałam kucając przed nią. Szatynka pokiwała znacząco głową przenosząc wzrok na coś znajdującego się za mną. Co jest? zdziwiłam się czując lekki stres bijący od kobiety. Przeniosła na mnie zmęczone, a zarazem przestraszone spojrzenie i rozpłynęła się w ciemnościach. Otworzyłam oczy czując złość. Podobno TARCZA to byli ci „dobrzy", a jednak okazuje się, że nic na tym świecie nie jest albo czarne albo białe.
- Jest odurzona jakimiś dragami, więc będę musiała przenieść się do jej celi i zabrać ją od razu do odrzutowca. Stark musisz wyłączyć kamery, a ktoś musi odwrócić uwagę strażników i jakoś zagonić ich do innego pomieszczenia- oznajmiłam rozglądając się po odrzutowcu.
- Ja z Clintem zajmiemy się strażnikami- zadeklarowała Nat zerkając na Bartona.
- W takim razie ja będę krążył odrzutowcem w okolicach więzienia- zaproponował Bucky.
- Nie musisz, Friday sobie poradzi- zaśmiał się Tony mijając Barnesa.
- Technologia...- mruknął pod nosem Buck.
- To pójdziesz z nami- stwierdziła Romanoff patrząc na szatyna.
Po kilku godzinach lotu, odrzutowiec powiadomił nas, że jesteśmy na miejscu. Znajdowaliśmy się na środku oceanu.
- Tony, coś jest nie tak, przecież tu nic nie ma- zdziwiłam się wyglądając za okno.
- To w końcu tajne więzienie, co nie?- odpowiedział po czym ujrzałam na ekranie skan najbliższych kilku kilometrów kwadratowych wody. Około 50 metrów pod taflą widniał podkreślony na czerwono, okrągły budynek.
- Wow- szepnęłam nie mogąc uwierzyć w to co widzę.
- Nasz plan to koń trojański- rozpoczął tłumaczenie Stark.- Schowacie się na tyłach, a ja będę udawał, że przyleciałem sam. Pozwolą mi wylądować i ruszę razem z kilkoma strażnikami w odwiedziny do Wandy. Gdy tam dotrę, wyłącze wszystkie kamery, będziecie mieli dokładnie 5 minut na całą akcje. Natasha, Clint i James zajmą się strażnikami czekającymi obok odrzutowca. To przy okazji zwabi resztę z całego terenu. Wtedy Alex teleportuje się do celi Wandy i zabierze ją do z powrotem do odrzutowca. Vision będzie czekał w środku, na wszelki wypadek, gdyby systemy odrzutowca przestały działać. Wy jak załatwicie wszystkich również wejdziecie do pojazdu. Otworze wam dach budynku abyście mogli wylecieć. Kierujcie się na północ, dołączę do was- poinstruował nas Tony.
Wszystko szło zgodnie z planem. Stark wylądował odrzutowcem w środku budynku, a nikt nie zorientował się, że jesteśmy tam schowani. Po niecałych pięciu minutach Friday poinformowała nas, że kamery zostały wyłączone. Reszta wyszła z odrzutowca, a do moich uszu dotarły strzały. Czekałam na jakiś sygnał, że mogę ruszać. Po dłuższej chwili uslyszałam głos Tony'ego, który połączył się z głośnikami pojazdu.
- Alex ruszaj masz minutę- oznajmił na jednym wdechu. Ujrzałam obraz na żywo z kamer, ukazujący cele szatynki. Przyjrzałam się jej próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Wstałam i zamknęłam oczy kumulując energię w nogach. Uchyliłam powieki widząc przed sobą ledwo przytomną kobietę.
- Wanda!- krzyknęłam z podekscytowania klękając obok niej. Złapałam rękoma obroże, założoną na szyje Wandy i rozerwałam ją odrzucając kawałki metalu na bok. Później skupiłam energię na pasach oplatających jej ręce i również je rozerwałam. Złapałam kobietę za ręce pomagając jej wstać. Ledwo utrzymywała się na nogach, więc pozwoliłam jej oprzeć cały ciężar na moim barku. Przeniosłam nas z powrotem na pokład odrzutowca, kładąc Wandę na dwóch fotelach. Vision od razu podszedł do kobiety przytulając ją delikatnie. Podeszłam ostrożnie do okna widząc Natashe nokautującą jednego z agentów.
- Jestem z Wandą w środku- oznajmiłam do mikrofonu wbudowanego w panel obok sterów.
- Jasne daj jakiś sygnał reszcie, że mają wracać, otwieram wam wyjście- odpowiedział Tony, którego telefon łączył się bezpośrednio z systemem odrzutowca. Podbiegłam do drzwi wyjściowych i uchyliłam je lekko. Spojrzałam na Bucky'ego przekazując mu myśl: Wracajcie, Stark otwiera nam wyjście. Mężczyzna rozejrzał się zdezorientowany po czym ujrzał moje oko w szparze drzwi. Kiwnął głową szturchając stojącą niedaleko Romanoff. Kobieta uderzyła ostatni raz strażnika upewniając się, że nie wstanie z ziemi, po czym pomachała do Clinta, że ma przyjść. Cała trójka weszła do pojazdu, a ja zamknęłam za nimi drzwi.
- Rozpoczynam procedurę startu, zaleca się zajęcie miejsc- rozległ się głos Friday. Vision pomógł Wandzie usiąść i zapiął ją w pasy. Po kilku sekundach odrzutowiec wystartował. Wyjrzałam za okno widząc kilku strażników wyciągających broń. Jeśli przebiją któreś z okien to umrzemy, pomyślałam czując lekki stres. Zamknęłam oczy kumulując energię w dłoniach. Kucnęłam na podłodze pomiędzy fotelami i dotknęłam wykładziny rozlewając niebieską energię po całym pokładzie. Naokoło odrzutowca wytworzyła się bariera ochronna, odbijająca pociski.
- Dasz rade?- zapytał Bucky siedzący na fotelu obok.
- Tak- sapnęłam starając się nie odwracać uwagi od bariery. Wylecieliśmy na powierzchnie, a odrzutowiec wystartował na północ. Natasha usiadła przy sterach koordynując całą sytuacje.
- Stark jesteś tam?- zapytała nachylając się do mikrofonu.
- Lecę za wami- odpowiedział.- Nie mogę otworzyć teraz luku bagażowego, bo wywieje was na zewnątrz. Będę leciał za wami aż do celu- dodał.
- Gdzie tak w ogóle lecimy?- spytał Clint stając obok kobiety.
- Od niedawna rozważamy z Pepper kupno nowego domu, gdzieś w lesie, z dala od ludzi. Polecimy właśnie tam, 15 kilometrów od Nowego Jorku- odpowiedział mężczyzna.
- Kiedy zdążyliście go kupić?- zdziwiła się Natasha.
- Kupiłem go w tej chwili. Stał pusty czekając na właściciela. Najpewniej w środku jest dość brudno, ponieważ od roku nikt tam nie mieszka, ale przynajmniej będziemy bezpieczni.
- Powiesz o tym Pepper?- dopytała rudowłosa.
- Zaraz do niej zadzwonię, wątpię aby była zadowolona, gdyż nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji- odparł nieco zestresowany.- Ale myśle, że koniec końców się ucieszy, tam będą lepsze warunki na wychowywanie dziecka.
- Na co?- wybuchłam podnosząc się z ziemi.
- Myślimy o tym, czy nie mieć dziecka- powtórzył nieco zirytowany.
- Lepiej zadzwoń do Pepper i powiedz jej, że tam będziemy- stwierdziła Natasha.
- Już dzwonie, ustawie wam nawigację i autopilota- dodał rozłączając się.
- Wanda jak się czujesz?- spytałam siadając obok kobiety.
- Nie najlepiej- odparła wpatrując się ledwo przytomnym wzrokiem w oparcie fotela przed nią.
- Chcesz się przespać?- dopytałam widząc, że jest wykończona.
- Chyba powinnam- westchnęła opierając głowę o ścianę.- Obudźcie mnie gdy wylądujemy- dodała zamykając oczy.
- Jaki mamy plan?- zapytał po chwili Bucky.
- Najważniejsze abyście byli bezpieczni u Starka. Ja najprawdopodobniej niedługo wyruszę do Asgardu, taki był warunek umowy z Lokim- odpowiedziałam przykrywając Wandę jedną z kurtek leżących na tyłach odrzutowca.
- Sądzisz, że jak tam polecisz, pokonasz te całą Helę, to dadzą ci spokój?- zdziwił się Barnes.
- Nie wiem, ale mam przeczucie, że to nie wszystko co nas czeka- oznajmiłam czując dziwne ukłucie stresu w żołądku.
- Co masz na myśli?- dopytała Natasha.
- Au!- syknął Vision łapiąc się za czoło.
- Co się stało?- zapytałam podchodząc do androida.
- To kamień, czasami daje mi pewnego rodzaju sygnały, jakby próbował się ze mną skomunikować- wyjaśnił dalej trzymając dłoń na czole.
- Czyli oboje macie jakieś dziwne przeczucia tak? Czy jesteście w stanie powiedzieć co nam grozi?- zdenerwowała się Romanoff.
- Sądzę, że narazie nic nam nie będzie...- zawahałam się zerkając na Visiona. Wtem poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Chwyciłam rękę chcąc przerzucić przeciwnika przez plecy, lecz dłoń była jedynie projekcją. Odwróciłam głowę widząc za sobą Lokiego.
- Witaj- przywitał się puszczając moje ramie.
- Już? Minęło kilka godzin!- krzyknęłam odsuwając się kawałek do tyłu.
- Alex, co się dzieje?- spytał zdezorientowany Barnes podchodząc bliżej.
- Loki- szepnęłam nie odrywając wzroku od postaci.
- Jesteś nam potrzebna, aktualnie ja i Thor znajdujemy się na Sakaarze. Nie mamy narazie możliwości powrotu do Asgardu, ale Hela już tam jest i terroryzuje Asgardczykow. Z tego co wiem większość uciekła i jest bezpieczna, lecz prawie cała armia nie żyje. Dam ci znać gdy uda mam się powrócić, bądź w gotowości- wyjaśnił i nie czekająca na odpowiedź, zniknął.
- Świetnie...- sapnęłam przecierając twarz.
- Co ci powiedział?- spytała Natasha wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Loki.
- Mam być w gotowości. Hela przejęła Asgard, a Thor i on są na jakiejś innej planecie i próbują z niej uciec- wytłumaczyłam zerkając na śpiącą Wandę.
- Jak się czuje?- zapytał Vision zauważając mój wzrok.
- Czuje spokój, raczej jej się poprawia- stwierdziłam uśmiechając się lekko. Nie chciałam mu mówić o innych, mniej pozytywnych emocjach kotłujących się w umyśle kobiety. Wiedziałam, że bardzo się o nią martwi.
- Dolecimy za niecałą godzinę- poinformowała nas Romanoff.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...