ALEX
Obudziłam się przed 11:00. Otworzyłam zaspane oczy siadając na łóżku. Za dnia, światło wpadało z dwóch przeciwległych końców strychu, gdzie znajdowały się duże, okrągłe okna. Miałam na sobie te same ubrania, które założyłam w samolocie 2 dni temu. Westchnęłam cicho i wyjrzałam za okno. Na dworze obok szopy stał Clint, który rozmawiał z kimś przez telefon. Nie miałam pojęcia kto jeszcze był w domu. Zeszłam po cichu na dół do kuchni aby coś zjeść. O dziwo, na blacie stał talerz pełen naleśników, a obok słoik z dżemem. Rozejrzałam się wokoło próbując znaleźć osobę, która zrobiła śniadanie.
- Oh już wstałaś!- rozległ się kobiecy głos. Odwróciłam się gwałtownie widząc dość wysoką szatynkę w ciąży.
- T-tak- zająknęłam się.- Alex Winehouse- dodałam wyciągając dłoń.
- Laura Barton- odpowiedziała kobieta z uśmiechem, ściskając moją rękę.- Zrobiłam dla ciebie śniadanie- dodała puszczając dłoń i podchodząc do blatu.
- Dziękuje bardzo- odpowiedziałam siadając na stołku przed talerzem.
- W szafie, na górze są ubrania dla ciebie na pare dni. Należały do mnie jak byłam młodsza. Spokojnie, później kupię ci coś nowego- powiedziała kobieta przyglądając się jak jem.
- Nie trzeba naprawdę- odpowiedziałam od razu.- Dziękuje- dodałam uśmiechając się.
- Mamo! Jestem głodna!- rozległ się dziewczęcy krzyk.
- Chodź do kuchni, to ci coś dam!- odkrzyknęła Laura zerkając na mnie i przewracając żartobliwie oczami.
- Kto to jest?- zapytała dziewczynka stając w wejściu.
- To jest Alex- przedstawiła mnie kobieta.- Przywitaj się grzecznie- szepnęła patrząc porozumiewawczo na dziecko.
- Cześć, ja jestem Lila- odparła dziewczynka zerkając na mamę.
- Miło mi cię poznać Lila- powiedziałam z uśmiechem.
- W lodówce masz jogurt, weź sobie- zaproponowała Laura wskazując głową za siebie. Dziewczynka szybko wyjęła upragnioną rzecz i pobiegła na górę.
- Wstydzi się przy obcych- wyjaśniła kobieta siadając przy stole za mną.
- Jak każde dziecko- zaśmiałam się nakładając sobie kolejnego naleśnika.
- Hej mamo- dotarł do mnie chłopięcy głos.
- Cześć Cooper, poznaj Alex- odpowiedziała Laura wskazując na mnie dłonią.
- Hej- szepnął zawstydzony chłopiec, otwierając szafkę i wyjmując karton soku.
- Odrobiłeś lekcje?- spytała po chwili kobieta.
- Taak- zawahał się chłopak.- Zaraz zrobie, mam tylko matematykę- dodał i pobiegł na górę.
- 5 klasa, wstydzi się dziewczyn- szepnęła kobieta. Zaśmiałam się cicho otwierając tą samą szafkę co chłopiec przed chwilą. Wyjęłam szklankę i nalałam sobie wodę z kranu. Napiłam się i ruszyłam na górę aby założyć nowe ubrania i odświeżyć się w łazience.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wanda
Obudziłam się po raz piąty tej nocy i zerknęłam na zegar wskazujący 5:30. Stwierdziłam, że i tak nie zasnę, więc ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie zeszłam do kuchni, w której siedział już Steve z Jamesem.
- Cześć- przywitałam się otwierając lodówkę i wyjmując sobie jogurt.
- Hej- jęknął Barnes wpatrując się w stół.
- Co się stało?- spytałam dosiadając się do mężczyzny.
- TARCZA i Alex- odpowiedział za niego Steve.
- Ten idiota nie odpuszcza. Zamiast szukać prawdziwego terrorysty to uwziął się na nastolatkę!- warknął James wstając gwałtownie z krzesła.- Idę potrenować- dodał i wyszedł z kuchni.
- Przeżywa to wszystko- szepnął Rogers upewniając się, że Barnes go nie usłyszy.- Bardzo się do niej przywiązał, boi się o nią.
- Wiem- westchnęłam otwierając jogurt.- Porozmawiam z nim potem, narazie Alex jest bezpieczna. Nikt nie wie, że tam jest- dodałam chcąc uspokoić Steve'a.
- Clint jest odpowiedzialny, wie co robić- odezwała się Natasha stojąca w wejściu. Odwróciłam się gwałtownie w jej stronę widząc, że również nie najlepiej spała.
- Co z nią później będzie?- spytałam zerkając na Steve'a.- Przecież nie zostanie u Bartona na zawsze.
- Stark ma się tym zająć. Powiedział, że ma plan- odparł Rogers siadając obok mnie.
- Powierzyłeś życie dziewczyny, nieodpowiedzialnemu i impulsywnemu ekscentrykowi?!- krzyknęła Natasha obrzucając Steve'a wściekłym spojrzeniem.
- Spokojnie, jest jeszcze Pepper. Jestem pewny, że zadba o to, aby wszystko się udało- uspokoił kobietę Rogers.
- Gdzie jest Barnes? Powinien już dawno wstać...- spytała rozglądając się po kuchni.
- Pewnie w sali treningowej- odpowiedziałam wyrzucając puste opakowanie po jogurcie i nalewając sobie kawy z czajnika.
- A Stark?- dopytała zerkając na Steve'a.
- Śpi w laboratorium- rzuciłam odpowiedź mijając kobietę i kierując się do siłowni.
W środku zastałam Jamesa uderzającego zdrową pięścią w worek treningowy. Pierwszy raz zobaczyłam jego sztuczną rękę w całości. Miał na sobie podkoszulek, więc widziałam jak metal łączy się ze skórą na prawym barku. Usiadłam na ławce popijając kawę i przyglądając się trenującemu mężczyźnie. Nie chciałam wchodzić do jego głowy bez wcześniejszej zgody, ale wbrew swojej woli widziałam, że myśli o Alex. Przewijały się obrazy dziewczyny wraz z Hydrą. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny trzask, gdyż na ziemie upadł rozwalony worek treningowy.
- Chcesz porozmawiać?- spytałam wzdrygając się pod wpływem hałasu. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie w moją stronę, po chwili oddychając z ulgą.
- O czym?- dopytał zagarniając stopą wysypujący się z worka piach.
- Wiesz o czym...- westchnęłam podnosząc rozsypaną zawartość i umieszczając wszystko w pękniętym worku, który położyłam dziurą do góry.
- Te moce faktycznie się przydają- zaśmiał się szatyn widząc posprzątaną podłogę.- Czemu chcesz o niej gadać?- dodał zerkając na mnie.
- Widzę, że się o nią martwisz. Nie potrzebuje swojej zdolności, żeby to zobaczyć. Chce ci pomóc... wiem, że nie wytrzymasz siedząc tu bezczynnie, musimy coś zrobić- rozpoczęłam, co jakiś czas sprawdzając reakcje siedzącego obok Barnesa.- Z tego co wiemy Strucker nie żyje, ale jest jeszcze ten mężczyzna co nasłał na ciebie Alex. Znajdziemy go i sami się nim zajmiemy. Chodzi mu o ciebie, nie o TARCZE...
- Chce mnie, to mnie dostanie- syknął James przerywając mi i wpatrując się we mnie z determinacją.
- Powiedzmy reszcie, potrzebujemy ich- oznajmiłam wstając z ławki.
- Sądzisz, że będą chcieli brać w tym udział i kolejny raz narażać się TARCZY?- zdziwił się Barnes.
- Nie wiem... warto spróbować- odparłam kierując się w stronę drzwi.
- Zawołaj ich tam gdzie zwykle, dojdę do was. Muszę się umyć- rzucił James znikając za zakrętem korytarza.
Po parunastu minutach już wszyscy siedzieliśmy w sali konferencyjnej. Zerknęłam pytająco na Barnesa. W odpowiedzi mężczyzna westchnął głośno i rozpoczął przemowę:
- Zacznę od tego, że jeśli ktoś z was nie ma ochoty znów narażać się TARCZY, to niech opuści to pomieszczenie.
- Coście znów wymyślili?- jęknął Stark przecierając twarz dłońmi.
- Chcemy znaleźć tego faceta co nasłał na mnie Alex. Sami się z nim rozprawimy, może dodatkowo powie nam coś nowego o Hydrze- dodał James obrzucając Tony'ego wściekłym spojrzeniem.- Nie musicie się angażować, ale bez was nie damy rady.
- Nie pierdol Barnes, wiem, że tak czy siak to zrobicie, a wole mieć was na oku- powiedziała Natasha zerkając na mnie i Jamesa.- Wchodzę w to.
- Czy ktokolwiek z bazy w Syberii żyje?- spytał po chwili ciszy Stark.
- Nie wiadomo- odparłam zerkając na mężczyznę pytająco.
- Mam nagrania z przesłuchania Alex. Jest na nim urywek twarzy tego mężczyzny, wyśle to Clintowi, żeby jej pokazał. Może jakimś cudem go kojarzy.
- Przecież już go widziała- zdziwił się Steve.
- Było tam słabe oświetlenie, poza tym była tez zestresowana. Może jednak jak na spokojnie się zastanowi, to go rozpozna- odpowiedział Tony chowając telefon do kieszeni.- Zadzwoni jak z nią pogada- dodał i wstał od stołu.
- Rozumiem, że nie chcesz brać w tym wszystkim udziału?- zapytałam zatrzymując tym samym bruneta.
- A myślisz, że po co pytam się Alex o niego? Dla zabawy?- spytał ironicznie Stark opuszczając pomieszczenie.
- Czy ona napewno jest tam bezpieczna?- zadał pytanie James.
- Tak. Nikt poza TARCZĄ nie zna tego miejsca. Nawet jakby sam Fury tam pojechał, to Clint wie co robić, ukryje ją w bezpiecznym miejscu- rozwiała wszelkie obawy Natasha.
- Mam nadzieje, że się nie myślisz- westchnął Barnes kierując się do wyjścia.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
ALEX
Weszłam po schodach na górę aby wziąć prysznic. Zabrałam niebieskie, luźne jeansy i krótką, białą koszulkę polo z różowej szafy. Wszystkie ubrania pochodziły z lat 90, mojej ulubionej ery. Laura powiedziała mi, że nie miała serca ich wyrzucać, przypominały jej o studenckich latach. Weszłam do przestronnej łazienki, w której wisiały zdjęcia dzieci Bartonów. Czułam się dziwnie w cudzym domu i w cudzych ubraniach. Czułam jakbym była intruzem, jakbym nie miała swojego miejsca na ziemi i próbowała wkleić się w obraz szczęśliwej rodzinki. Wzięłam szybki prysznic i wybiegłam na dwór, nie zwracając uwagi na to, że nie miałam na sobie butów ani kurtki. Jak to zwykle w listopadzie, wiał mroźny wiatr, a na dworze czuć było przeszywający chłód. Stanęłam na mokrej od nocnego deszczu trawie i spojrzałam w zachmurzone niebo. Czułam, że żyje, ale tylko na zewnątrz. Od kiedy Hydra mnie porwała, zmieniłam się nie do poznania. Dawnej Alex już nie było i nie będzie. Oczy wypełniły się łzami, a wraz z nimi wypłynęła cała skumulowana złość, strach i bezsilność. Bałam się. Nie wiedziałam co się ze mną stanie, co mnie czeka, co jeszcze zgotuje mi los. Upadłam na kolana chowając twarz w dłoniach. Poczułam delikatne krople deszczu lecące wprost na czubek mojej głowy. Usiadłam na mokrej trawie nie zbaczając na błoto i oparłam czoło o podwinięte kolana. Krople odbijały się od mojego karku spływając po szyi na schowaną twarz. Nie miałam ochoty się chować, deszcz mi nie przeszkadzał. Odchyliłam głowę do tyłu pozwalając lecącej wodzie lądować na mojej buzi. Oparłam się na dłoniach prostując nogi. Chłonęłam otaczającą mnie naturę, od paru miesięcy byłam w ciągłym ruchu, niepewności. Teraz miałam okazje odpocząć, powinnam była skorzystać... Czułam jednak, że rodzina Bartonów nie była ze mną bezpieczna. Ktoś ciągle na mnie czyhał, jak nie TARCZA, to Hydra. Ufałam Clintowi, to doświadczony agent, ale jego rodzina była w tych tematach kompletnie zielona. Wzięłam głęboki oddech napełniając płuca mroźnym powietrzem i wypuściłam je, jednocześnie wstając z ziemi. Otrzepałam się z błota oraz trawy i ruszyłam w kierunku szopy, w której najprawdopodobniej znajdował się Clint. Zapukałam w drewniane drzwi czekając na odpowiedź.
- Proszę!- rozległ się głos Bartona.
- Hej- powiedziałam wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
- Co cię tu sprowadza?- spytał nie odrywając wzroku od stołu stolarskiego.
- Chciałam porozmawiać- westchnęłam podchodząc bliżej i opierając się o regał obok mężczyzny.
- Słucham- odparł ścierając pył z kawałka drewna.
- Nie mogę tu zostać, wiesz o tym- zaczęłam niepewnie, zerkając na reakcje mężczyzny.- To zbyt ryzykowne. W każdej chwili może zaatakować nas szwadron Hydry albo TARCZY. Twoja rodzina nie jest na takie coś gotowa...
- Wiem- przerwał mi Clint odwracając do mnie głowę.- Nie zawracaj sobie tym głowy, jesteś jeszcze dzieckiem. Rozmawiałem ze Starkiem, wiemy co robić. Nikt nie wie, że tutaj mieszkam, a tym bardziej, że ty tutaj mieszkasz, okej?- dodał podnosząc pytająco brwi.
- Wiem o tym- jęknęłam przeczesując włosy i odwracając wzrok od mężczyzny.- Jednak nie wybaczyłabym sobie gdyby cokolwiek stało się twojej rodzinie z mojej winy. Nie mogę na to pozwolić.
- Zatem jaki masz pomysł? Co możemy zrobić w tej sytuacji?- spytał szatyn zdejmując rękawice robocze.
- Nie wiem... jedyny pomysł jaki przychodzi mi do głowy, to oddać się w ręce TARCZY...- odparłam wzruszając ramionami i zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Naprawdę tego chcesz?- zdziwił się Clint zerkając na mnie pytająco.
- Oczywiście, że nie- westchnęłam.- Ale to jedyna, możliwa opcja, która zapewnia wam wszystkim bezpieczeństwo- dodałam odwracając się przodem do mężczyzny.
- Barnes by na to nie pozwolił- rzekł po chwili zastanowienia.- Pomogłaś mu, on tobie, sporo razem przeżyliście. Jeśli oddasz się TARCZY, będziesz zmuszona do brania udziału w misjach dotyczących Hydry, a te mogą skutkować ponownym porwaniem- zauważył Clint.
- Co ty byś zrobił na moim miejscu?- zapytałam patrząc w niebieskie tęczówki Bartona.
- Zostałbym tu i słuchał się dorosłych- odpowiedział mężczyzna chowając narzędzia.- Chodź do domu, jesteś cała mokra i brudna, przeziębisz się- dodał popychając mnie lekko w stronę wyjścia z szopy.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...