Już następnego dnia byłam gotowa do opuszczenia sali szpitalnej. Z tego co się dowiedziałam, mordercza lekarka zniknęła i nie mogą jej znaleźć. Około szóstej rano udałam się w towarzystwie Steve'a do mojej sypialni.
- Jesteś pewna, że wszystko dobrze? Nie boli cię nic?- dopytywał całą drogę zerkając na mnie z troską w oczach.
- Jest okej, naprawdę- zapewniłam go wchodząc do swojego tymczasowego pokoju.- Wezmę szybki prysznic i możemy iść potrenować- zaproponowałam szukając jakichś wygodnych ciuchów w szafie.
- Jasne, ale jakbyś tylko źle się poczuła...- zaczął Steve.
- To mam wam powiedzieć i pójść na oddział szpitalny- dokończyłam za niego przewracając teatralnie oczami.
- Trafisz na siłownie czy zaczekać na ciebie?- zapytał blondyn stając w drzwiach.
- Poradzę sobie- odparłam ze śmiechem wchodząc do łazienki.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
BUCKY
Ostatnie dwa dni spędziłem w lesie oddalonym o pare kilometrów od Nowego Jorku. Nie mogłem zostać w mieście, ktoś mógłby mnie rozpoznać. Na szczęście wiem jak poradzić sobie samemu w dziczy, więc warunki jakie miałem nie sprawiały mi kłopotu. Wiedziałem, że muszę jakoś skontaktować się ze Stevem aby zapytać go jak u Alex. Obserwowałem ich podczas misji, wiem, że się nią zaopiekował. Jednakże nie chce narażać ich na niebezpieczeństwo... Hydra mnie szukała, wiedziałem to. Do tego bardzo zależało mi na uwolnieniu Wandy. Mimo iż nie znamy się za dobrze, przeżyła podobne eksperymenty co ja oraz pomogła moim bliskim.
Z zadumy wyrwały mnie krzyki i strzały dobiegające z głębi lasu. Zerwałem się na równe nogi, wyjąłem broń i ruszyłem w kierunku hałasów. Im bliżej byłem, tym dźwięk cichł. Gdy wrzaski ustały na dobre ujrzałem zakrwawiony pistolet leżący pod moimi nogami.
- Kto tam jest?!- krzyknąłem rozglądając się po drzewach.- Wiem, że tam jesteś, pokaż się!
- Jeśli tak bardzo chcesz- usłyszałem znajomy głos po czym przede mną stanął Strucker we własnej osobie.- Wiedziałem, że twój syndrom bohatera weźmie górę nad rozsądkiem i tu przybiegniesz- zakpił mężczyzna pokazując ręce, które trzymał za sobą. W jednej z dłoni trzymał tą przeklętą książkę z czarną gwiazdą. Wycelowałem w niego z broni cofając się o pare kroków.
- Soldat, polozhil oruzhiye, vy nakhodites' v perekrest'ye (żołnierzu, odłóż broń, jesteś na celowniku)- oznajmił spokojnym tonem mężczyzna podchodząc do mnie.
- Jak mnie znaleźliście?- wycedziłem nie opuszczając pistoletu.
- Od początku wiedzieliśmy gdzie jesteś- odpowiedział Strucker z chytrym uśmiechem.- Po prostu byłeś nam potrzebny jako uciekinier. Wiedziałem, że wrócisz po te gówniarę dlatego pozwoliłem ci udawać jednego z moich agentów i pojechać na misje aby tym samym doprowadzić mnie do bazy Avengers. Sam bym się tam nie pchał, nie miałbym z nimi szans. Jednakże oni zaufali obiektowi 48, który już jest w środku oraz ufają tobie. Zatem wejdziesz do ich bazy, uruchomisz dziewczynę i weźmiecie ich z zaskoczenia.
- Nie, to niemożliwe... skąd wiedziałeś jaki mam plan? Co jakbym postąpił inaczej? Kłamiesz... napewno kłamiesz- słowa plątały się ze sobą. Nie wiedziałem co powiedzieć, co zrobić.
- Teraz pójdziesz grzecznie ze mną, później udasz się do bazy Avengers jako ich przyjaciel, uruchomisz u dziewczyny jej bardziej funkcjonalną wersje, zabijecie wszystkich zgromadzonych w tamtym budynku i wrócicie do mnie- powtórzył cały plan Strucker otwierając książkę.
- Nie, nie zmusisz mnie do tego. Nie jesteśmy w twojej bazie, nie masz tutaj żadnej władzy!- krzyknąłem rzucając mu lodowate spojrzenie.- Nie poddam się tak łatwo, wiesz o tym.
Po tych słowach poczułem jak pocisk przeszywa moje prawe udo. Upadłem na ziemie, upuszczając swoją broń i kurczowo uciskając zadaną mi ranę. Podniosłem wściekły wzrok na Struckera, który zrobił pare kroków w moją stronę.
- Mówiłem, że mają cię na celowniku- syknął stając nade mną. Zacisnąłem zęby, wstałem z ziemi dalej uciskając ranę i spojrzałem w jego zimne oczy.
- Jeśli nie chcesz drugiej, to współpracuj- powiedział szorstko mężczyzna.
- Wole umrzeć niż dla ciebie pracować- syknąłem przeszywając go wściekłym spojrzeniem. Poczułem jak coś kłuje mnie w szyje. Podniosłem rękę z uda i wyjąłem malutką strzałkę z płynem wbitą w moje ciało. Po paru sekundach świat zaczął wirować, później nie było już nic.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
ALEX
Wyszłam z łazienki ubrana w czarny dres i biały tshirt. Od razu ruszyłam w stronę sali treningowej trzymając w ręku butelkę wody, którą zostawił mi Rogers. W pomieszczeniu już czekała na mnie Natasha, Steve i Sam.
- To co, od czego zaczynamy?- zapytałam wchodząc do środka.
- Nie wiem czy dasz sobie ze mną radę- westchnął Steve z lekkim uśmiechem.
- Bardzo śmieszne- odparłam ze śmiechem i przewróciłam go na ziemie za pomocą mocy.
- Ej, to oszustwo!- oburzył się mężczyzna siadając na podłodze.
W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami, po czym podeszłam do niego podając mu dłoń. Chwycił się mojej ręki, nie po aby wstać, tylko żeby przewrócić mnie na ziemie. Runęłam na twardą podłogę, a Steve zerwał się na równe nogi gotowy na atak.
- Czyli tak się bawimy? Dobra, niech będzie- westchnęłam wstając.- Mogę używać mocy?- dopytałam niepewna.
- Nie- odpowiedział krótko Steve.
- Czemu nie?- zdziwiła się Natasha.
- Co, boisz się, że przegrasz z nastolatką?- zaśmiał się Sam patrząc na kobietę, która również zaczęła się śmiać.
- Niech wam będzie, możesz używać mocy- zgodził się lekko poddenerwowany blondyn. Po jego słowach podświetliłam dłonie tworząc barierę naokoło siebie po czym uderzyłam go w brzuch podcinając jednocześnie nogi. Mężczyzna odbił się ręką od podłogi, unikając stracenia równowagi i kopnął w otaczającą mnie poświatę. W odpowiedzi chwyciłam jego nogę, wykręciłam lekko w drugą stronę zmuszając go tym samym do upadku. Zanim zdążył się podnieść, przywarłam go do ziemi za pomocą energii i stanęłam obok przyglądając się jego walczącej z naciskiem sylwetce.
- 1:0 dla Alex- stwierdziła Natasha podchodząc do mężczyzny.
- Dobra, dobra... pozwól mi wstać- poprosił zrezygnowany Steve. Zwolniłam blokadę, usuwając jednocześnie barierę ochronną.
- Moja kolej- oznajmiła Natasha rzucając mi wyzywające spojrzenie.
- Jeśli chcesz- stwierdziłam podświetlając lekko palce.
- Ja nie jestem super żołnierzem, ze mną proszę bez tych sztuczek- oburzyła się Natasha zabawnie gestykulując. Ze śmiechem zgasiłam dłonie stając gotowa do walki. Kobieta podbiegła do mnie z zamiarem uderzenia mnie w lewy bok, obroniłam potencjalny atak czując mocne kopnięcie z prawej strony. Potem uderzenie w brzuch i podcięcie nóg. Upadłam na ziemie zdezorientowana. Jednak zanim rudowłosa zdążyła cokolwiek zrobić chwyciłam jej stopę i pociągnęłam w swoją stronę, przez co upadła na tyłek. Zerwałam się na równe nogi czekając na atak. Natasha spiorunowała mnie zawziętym wzrokiem również wstając. Przez to, że nie mogłam używać dodatkowych zdolności nasza walka trwała dość długo. Po paru minutach przerwał nam Sam, stwierdzając, że jest remis. Puściłam nadgarstek Natashy, która w tamtym momencie zamierzała mnie kopnąć.
- Czyli umiejętności walki wręcz masz bardzo dobre- stwierdziła kobieta z uśmiechem.- Do tego twoja zdolność daje ci dodatkową przewagę.
- Podsumowując, pokonałabym każdego z was- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. W odpowiedzi Natasha trąciła mnie w przedramię po czym obie usiadłyśmy na ławce.
- Alex?- usłyszałam Tony'ego wchodzącego do sali.- Pirat chce cię widzieć.
- Kto?- zdziwiłam się patrząc na mężczyznę zdezorientowana.
- Fury, szef TARCZY- sprostował Sam siadając obok mnie.- Powodzenia- dodał z przerażeniem w oczach.
- Jest aż tak straszny?- zapytałam widząc reakcje Wilsona.
- Tak- odpowiedzieli chórem mężczyźni.
- Ja tam go lubię- wzruszyła ramionami Natasha popijając wodę.
- Cóż, wiadomo jednak, że nie lubi czekać, więc lepiej chodźmy- ponaglił mnie Tony wychodząc z pomieszczenia.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...