~38~

1.1K 66 6
                                        

Uchyliłam oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Nie spałam w nocy zbyt dobrze, nie lubię nowych miejsc. Usiadłam przeciągając się i głośno ziewając. Zerknęłam w dół widząc ładnie pościelone łóżko. Westchnęłam schodząc po drabince na ziemie. Zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z pokoju, zastając krzątającego się po kuchni Petera.
- Cześć- przywitałam chłopaka przyglądając się co robi.
- Zjesz jajecznicę?- spytał nagrzewając patelnie.
- Jasne- odparłam zerkając na zegar wskazujący 6:15.- Na którą mamy lekcje?- zapytałam nalewając sobie kawy z dzbanka.
- 8:00, zdążymy- zapewnił mnie chłopak rozbijając jajka na patelni.
- Cześć dzieciaki- przywitała nas May kierując się do łazienki.
- Dzień dobry- odpowiedziałam popijając kawę. Odstawiłam kubek i poszłam z powrotem do pokoju aby się ubrać. Wybrałam czarne jeansy i białą bluzkę, nic oryginalnego. Na wierzch założyłam dużą, bordową bluzę z kapturem. Zerknęłam na siebie w lustrze stwierdzając, że powinnam rozczesać włosy.
- Śniadanie gotowe!- dobiegł do mnie komunikat Petera.
- Już idę!- odkrzyknęłam zakładając skarpetki. May zdążyła opuścić łazienkę umożliwiając mi zabranie szczotki do włosów. Stresowałam się. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać, nigdy nie chodziłam do tak dobrej szkoły. Chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie, co nie było moją mocną stroną. Rozczesałam blond włosy orientując się, że nie założyłam jeszcze soczewek. Przed snem musiałam je zdjąć, aby nie uszkodziły mi wzroku. Spięłam się mając nadzieje, że Peter nie zdążył wyłapać różnicy. Pobiegłam do pokoju po pudełko i zamknęłam się w łazience aby na spokojnie założyć je na oczy. Opłukałam twarz i wyszłam udając, że wszystko gra.
- Trochę wystygła- stwierdził chłopak kończąc swoją porcje.
- Nic nie szkodzi, dziękuje- odpowiedziałam siadając na przeciwko.
- Za półtorej godziny mamy autobus- powiedział po chwili Peter odkładając swój talerz do zlewu.
- Jasne- uśmiechnęłam się wracając do jedzenia.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

                           Tony
  Nie rozmawiałem z Alex od wczoraj. Liczyłem na to, że wszystko gra dlatego zająłem się kolejnymi sprawami. Trzeba było przekonać Fury'ego, że dziewczyna zaginęła i nie można jej zlokalizować. Ryzykownym posunięciem było zostawienie dziewczyny w mieście, tuż pod nosem TARCZY, ale jak to mówią najciemniej jest zawsze pod latarnią. Skierowałem się do salonu aby przedyskutować sprawę z Romanoff. Kobieta siedziała na kanapie oglądając telewizje.
- Trzeba coś wykombinować- oznajmiłem siadając obok niej.
- Chodzi o Alex?- dopytała nie odrywając wzroku od porannych wiadomości.
- Tak, May pisała, że wczoraj nie poszli do szkoły. Dzisiaj będzie jej pierwszy dzień. Mam nadzieje, że nic się nie wydarzy- westchnąłem drapiąc się nerwowo po karku.- Jak tam Barnes? Gadałaś z nim?- zapytałem po chwili.
- Nie. Od wczoraj siedzi na zmianę w sypialni i na siłowni. Dajmy mu czas- odpowiedziała głośno wzdychając.- Wczoraj Fury do mnie dzwonił...- przyznała próbując dobrać słowa.
- Ktoś ją widział?- spytałem obawiając się najgorszego.
- Na szczęście nie- uspokoiła mnie kobieta.- Pytał czy wiem coś nowego, oczywiście skłamałam, że nie. Wysłał kilku agentów w teren, aby szukali jakichkolwiek śladów. Zaczynają od Nowego Jorku- dodała zamyślając się.
- Czyli w tym momencie po mieście kręci się kilku agentów w cywilu?- upewniłem się wstając z kanapy.
- Lepiej, żeby nie wychodziła na spacery, powiedz o tym May- zaproponowała Natasha.
- Problem w tym, że May nie zna prawdy o Alex. Myśli, że to zwykła nastolatka, która zaginęła- westchnąłem czując coraz większą irytację.
- To niech Wanda się z nią skontaktuje- zaproponowała zerkając na dziennikarza mówiącego o kolejnym wypadku samochodowym.
- To idę z nią porozmawiać- odparłem kierując się do sypialni szatynki.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
ALEX
Zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam za Peterem, który zamknął za nami drzwi. Żołądek zaciskał się z każdą myślą o tym, co miało mnie czekać. Wyszłam z kamienicy kierując się na najbliższy przystanek. Nasz autobus zajechał punktualnie, wioząc nas pod same drzwi szkoły. Wysiadłam niepewnie z pojazdu stając na mokrym i brudnym od błotnistego śniegu chodniku.
- Idziemy?- zapytał chłopak widząc, że stoję w miejscu.
- T-tak- zawahałam się robiąc krok do przodu.
- Siema Penis Parker!- krzyknął niewysoki brunet rzucając w Petera śnieżką. Chłopak zrobił sprawny unik omijając bryłę śniegu lecącą wprost w jego twarz. Upewniłam się, że szatynowi nic nie jest i ruszyłam pewnym siebie krokiem w stronę oprawcy.
- Stój- powiedział łapiąc mnie za ramie.- Jest okej, nie przejmuj się nim, to głupek- zapewnił wbiegając po schodkach i wchodząc do budynku. Westchnęłam i poszłam za nim, dalej zerkając w stronę oddalającego się roześmianego bruneta. Szkoła była urządzona w dość nowoczesnym stylu, pod ścianami stały rzędy pionowych, żółtych szafek. Ruszyłam za chłopakiem, który kierował się do tej należącej do niego.
- Cześć Peter!- dotarł do mnie radosny krzyk. Odwróciłam się widząc truchtającego w naszą stronę pulchnego, niskiego bruneta.
- Hej!- odpowiedział Parker po czym wykonał z nim bardzo specyficzne powitanie. Ledwo powstrzymałam śmiech widząc nastolatków witających się w tak dziecinny sposób.
- Jestem Ned- przedstawił się po chwili chłopak podając mi dłoń.
- Al... Camila- poprawiłam się od razu, szybkim ruchem ściskając rękę Neda.
- To ty jesteś nową uczennicą, która będzie z nami w klasie?- upewnił się brunet poprawiając plecak zwisający z jego prawego ramienia.
- Dokładnie tak- odparłam rozglądając się po korytarzu.- Co mamy pierwsze?- spytałam patrząc na wielki zegar wiszący na końcu korytarza, który wskazywał 7:58.
- Matematykę- jęknął Ned omijając nas i kierując się do sali. Ruszyłam za nim uważnie przyglądając się twarzom uczniów. W środku siedziało już kilka osób. Opuściłam głowę i usiadłam w najbliższej ławce.
- Ja tu siedzę- dotarł do mnie znudzony, damski głos. Podniosłam wzrok dokładnie analizując wygląd dziewczyny, stojącej nade mną.
- Przepraszam, nie wiedziałam- odpowiedziałam podnosząc plecak i wstając z krzesła.- Jestem nowa- dodałam przesiadając się do ławki obok.
- Wiem, nigdy cię nie spotkałam- odparła dziewczyna wyciągając książki.
- Umm.. jestem Camila tak w ogóle- powiedziałam niepewnie wyciągając przed siebie dłoń. Szatynka przeniosła na mnie zdziwione spojrzenie.
- Faaajnie- odpowiedziała powoli kiwając głową, w dość niezręczny sposób.
- Nie martw się, MJ już tak ma- powiedział Peter podchodząc bliżej. Dziewczyna w odpowiedzi wystawiła środkowy palec czytając wyciągniętą przez siebie książkę. Zadzwonił dzwonek, a do sali weszła reszta uczniów i nauczyciel. Wszyscy obrzucali mnie zdziwionym spojrzeniem szepcząc coś do osoby obok. Na szczęście tym razem nie zajęłam cudzego miejsca, więc mogłam w spokoju udawać, że mnie nie ma.
- Zanim zaczniemy lekcje chciałbym przedstawić nową uczennicę, Camile West- oświadczył nauczyciel uśmiechając się i wskazując na mnie dłonią. Poczułam na sobie kilkanaście spojrzeń analizujących każdy centymetr mojego ciała. Podniosłam wzrok rozglądając się niepewnie.
- Cześć wszystkim- przywitałam się próbując zahamować stres. Na szczęście Peter siedzący w pierwszej ławce uśmiechał się do mnie szczerze, dodając mi choć odrobine odwagi. 
- No to zaczynamy- oznajmił po chwili nauczyciel przechodząc do lekcji.
   Od razu po usłyszeniu dzwonka świadczącego o przerwie spakowałam zeszyt i wyszłam z klasy. Rozejrzałam się po korytarzu, który powoli wypełniał się tłumem uczniów. Wypatrzyłam na końcu znak wskazujący toaletę damską. Ruszyłam szybkim krokiem w jego stronę omijając zwinnie spieszących się nastolatków. Weszłam do łazienki zamykając się w jednej z kabin. Musiałam odpocząć, odstresować się. Zamknęłam oczy próbując opanować myśli, nasuwające mi coraz to nowsze czarne scenariusze. W każdej chwili ktoś mógł mnie rozpoznać, zgłosić policji albo gorzej. „Alex, możesz rozmawiać?" dotarł do mnie głos Wandy. Otworzyłam oczy widząc przed sobą kobietę. Mogę, odpowiedziałam bojąc się, że ktoś usłyszy rozmowę, która odbywała się tylko i wyłącznie w mojej głowie. „Jak wrócisz ze szkoły to nie wychodź z domu na spacery. Unikaj tłumów. Fury wypuścił agentów w teren, aby cię znaleźli." oznajmiła siadając obok mnie na muszli klozetowej. Spięłam się lekko na te wiadomość. Przeniosłam na nią zestresowane spojrzenie myśląc co powiedzieć. „Jak sobie radzisz?" zapytała kobieta przerywając milczenie. Dobrze, Peter jest bardzo miły, niedługo się bardziej zadomowię, odparłam uśmiechając się lekko. „Jakby cokolwiek się działo, dawaj znać"  powiedziała kobieta uśmiechając się. Po chwili zostałam sama. Westchnęłam cicho przecierając zmęczone soczewkami oczy. Otworzyłam drzwi i wyszłam z kabiny zerkając na siebie w lustrze. W odbiciu ujrzałam grupkę patrzących na mnie dziewczyn. Od razu skierowałam się do wyjścia unikając konfrontacji.
- Czekaj!- krzyknęła jedna z nich zatrzymując mnie tym samym w drzwiach. Nie wiedziałam, czy udawać, że nie dosłyszałam i wyjść czy zostać i usłyszeć co ma do powiedzenia. Ostatecznie odwróciłam głowę w jej stronę czekając na jakiś ważny komunikat.
- Słyszałaś naszą rozmowę?- zapytała zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Nie- odparłam ze sztucznym uśmiechem.
- Posłuchaj mnie, nie znamy się, więc wnioskuje, że jesteś tu nowa. Wiedz, że nie lubię przemądrzałych dziewczynek, które podsłuchują cudze rozmowy- oznajmiła ze słyszalnym jadem w głosie. Poczułam jak krew gotuje mi się w żyłach. Zacisnęłam pięści powstrzymując się chamskiego od komentarza. Odwróciłam głowę w drugą stronę wzdychając po cichu.
- Spokojnie, nie słyszałam waszej rozmowy- zapewniłam ją chcąc ponownie otworzyć drzwi.
- Słuchaj mnie gówniaro, to o czym rozmawiałam jest dla mnie ważne i wole aby nikt się o tym nie dowiedział- syknęła podchodząc bliżej. Zerknęłam na jej koleżanki, które stały pod ścianą ze spuszczonymi głowami. Przeniosłam wzrok na wściekłą blondynę starając się opakować emocje.
- Uwierz mi, mam głęboko w dupie twoją rozmowę i twoje sekrety- warknęłam otwierając drzwi, po czym wyszłam szybkim krokiem z łazienki. Szłam korytarzem nie oglądając się za siebie. Pierwszy dzień w szkole, a już zdążyłam znaleźć sobie wrogów. Skręciłam w korytarz obok, stając pod wodopojem. Nie miałam pojęcia gdzie jest Peter, ani gdzie mamy lekcje. Opadłam ciężko na ławkę wpatrując się w tablice informacyjną wiszącą na ścianie przede mną. Wtedy zobaczyłam, że pod nią na ziemi siedzi zaczytana MJ. Czułam, że była to jedna z nielicznych osób, z którymi mogłabym się dogadać. Wiedziałam, że nie była typem szukającym koleżanek, więc nie podchodziłam do niej. Dalej siedziałam na ławce obserwując ją uważnie. Po chwili  zadzwonił dzwonek, a uczniowie rozeszli się do klas. MJ również wstała obrzucając mnie zdziwionym spojrzeniem. Bez słowa minęła mnie i zniknęła za rogiem korytarza. W ułamku sekundy znalazłam się sama na holu. Założyłam plecak i wstałam kierując się do wyjścia, przy którym znajdowała się portiernia. Miałam nadzieje, że pani woźna powie mi, gdzie mogę znaleźć plan lekcji. Wtem na środku korytarza ujrzałam wysokiego bruneta w czarnym płaszczu. Udawał, że czyta informacje zawarte w gazetce szkolnej. Spięłam się na jego widok, próbując zapanować nad pojawiającą się niebieską powłoką. Czułam bijący od niego stres, wiedziałam, że nie jest cywilem. Zawróciłam i szybkim krokiem zniknęłam za rogiem. Szłam przed siebie co jakiś czas zerkając do tyłu. Weszłam po schodach na górę zauważając kolejnego mężczyznę idącego przez korytarz w stronę schodów, na których stałam. Zbiegłam na dół, widząc przed sobą tego samego faceta w płaszczu, którego widziałam obok gazetki. Szlag, przeklęłam w myślach zatrzymując się gwałtownie pare metrów od niego. Próbowałam ukryć emocje i zachowywać się, jakbym nie była osobą, której szukają. Kątem oka zauważyłam wystający pistolet zza paska mężczyzny. Wiedziałam, że agenci takiej organizacji jak TARCZA, a tym bardziej Hydra, nie boją się używać broni w miejscach publicznych. Odwróciłam głowę do tyłu widząc drugiego agenta schodzącego po schodach za mną. Znów spojrzałam na tego stojącego przede mną i zacisnęłam pięści tworząc ledwo widoczną powłokę naokoło siebie.
- Jeśli chcesz uniknąć strzelaniny, musisz pójść z nami- powiedział chwytając za uchwyt pistoletu.
- Nie wiem o co panu chodzi- odparłam z przekąsem po czym przyciągnęłam do siebie jego broń chwytając ją zwinnie lewą ręką. W tym samym czasie wyciągnęłam pistolet facetowi za mną łapiąc go w prawą dłoń. Wycelowałam do obu mężczyzn naraz stojąc na środku schodów dokładnie pomiędzy nimi.
- Panowie, sądzę, że szkoła to nie jest odpowiednie miejsce do załatwiania takich spraw- powiedziałam patrząc raz na jednego, raz na drugiego. Opuściłam pistolety wyciągając z każdego z nich naboje. Roztrzaskałam o ziemie broń, a wkłady włożyłam do kieszeni. Mężczyźni wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia po czym rzucili się w moją stronę. Odbili się od powłoki odlatując do tyłu i lądując boleśnie na ziemi. Zbiegłam na dół podchodząc bliżej do mężczyzny na dole. Ten chwycił swoje plecy podnosząc się powoli. Drugi natomiast leżał na szczycie schodów nieruchomo. Prawdopodobnie uderzył się w potylice w trakcie upadku. Przygwoździłam tego żywego do ziemi uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- Powiedzcie Fury'emu, albo komukolwiek dla kogo pracujecie, że ma dać mi spokój- syknęłam stając tuż nad przerażonym agentem. Nie odpowiedział, rozglądał się tylko nerwowo na boki szukając czegokolwiek czym mógłby mnie zaatakować. Strzeliłam niebieskim promieniem w kamerę roztrzaskując ją na drobne kawałeczki. Podeszłam do plecaka leżącego na środku schodów i założyłam go na plecy. Odetchnęłam głęboko próbując wczuć się w role, po czym krzyknęłam przeraźliwe:
- Aaaa! Oni nie żyją! Pomocy!
Po chwili zza rogu wybiegł woźny widząc mężczyznę leżącego na ziemi. Nie trzymałam go już niebieską poświatą, gdyż zemdlał co pewnie będzie skutkowało zgonem.
- Co się stało?! Dzwoń na pogotowie!- odkrzyknął pracownik przykładając dwa palce do szyi poszkodowanego, z którego głowy sączyła się krew.
- T-tam na górze widziałam drugiego, o matko oni chyba nie żyją, o mój boże- jąkałam się płacząc. Musiałam udawać, że nigdy w życiu nie widziałam tych mężczyzn, a natknęłam się na nich przypadkiem. Obawiałam się tylko, że czeka mnie przesłuchanie przez policję w związku z podejrzeniem zabójstwa.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, tylko zadzwoń na pogotowie- próbował uspokoić mnie woźny jednocześnie nieudolnie badając funkcje życiowe agenta.
- Nie mam telefonu!- załkałam widząc kilku uczniów wyglądających zza rogu.
- Co się tak gapicie! Pomóżcie, a nie stoicie jak słupy soli!- zdenerwował się mężczyzna. Jeden z nastolatków wyciągnął komórkę i zadzwonił pod odpowiedni numer. Po parunastu minutach przyjechała karetka i policja. W między czasie zdążyłam odnaleźć odpowiednią klasę i wejść do środka ocierając do końca łzy.
- Witam, nie pomyliłaś klas?- zapytała nauczycielka, nie kojarząca mojej twarzy.
- Ja... ja jestem nowa. Przepraszam za spóźnienie... tam na korytarzu był... był incydent- próbowałam wyjaśnić powstrzymując krokodyle łzy.
- Co się niby stało?- zapytał jeden z uczniów zdziwiony moim stanem emocjonalnym. W odpowiedzi otarłam policzki siadając w wolnej ławce. Nauczycielka wróciła do lekcji, a reszta uczniów zapomniała o sprawie. Jedynie Peter wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem. Posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie przekazując mu, że chce porozmawiać z nim na przerwie. Gdy ujrzał w swojej głowie moją myśl, chwycił się za czoło nie wiedząc co się dzieje. Dopiero po chwili domyślił się, że to byłam ja. Pokazał mi kciuk w górę dalej rozkminiając jak to zrobiłam.

PERFECT SOLDIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz