~34~

1.4K 76 3
                                        

   Uchyliłam lekko powieki rozglądając się nieprzytomnie po otoczeniu. Moja głowa pulsowała z bólu, a w uszach rozbrzmiewał monotonny szum. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, więc nie byłam w stanie określić gdzie dokładnie się znajdowałam. Ręce miałam związane za oparciem krzesła, na którym siedziałam, a kostki spętane z przodu. Skupiłam całą uwagę na dłoniach, chcąc rozerwać tym samym linę. Nic się nie wydarzyło. Zacisnęłam powieki przykładając jeszcze więcej siły, lecz sznur ani drgnął.
- Co jest kuźwa...- szepnęłam sama do siebie, a słowa rozbrzmiały echem w mojej głowie. Ten psychopata musiał odurzyć mnie czymś więcej niż zwykłym środkiem nasennym. Nie chciałam się tak łatwo poddać, raz jeszcze skupiłam całą uwagę na linie próbując ją choćby lekko poluzować.
- Odpuść sobie, to nic nie da- rozległ się męski głos dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Moje ciało automatycznie się spięło tworząc ledwo widoczną, cienką barierę ochronną. Przechyliłam głowę w prawo próbując znaleźć wzrokiem oprawcę.
- Kim jesteś?- spytałam ledwo słyszalnym głosem. Każde wypowiedziane słowo odbijało się echem w mojej głowie, wprawiając mnie w coraz większy stan otępienia.
- To narazie nieistotne- odparł mężczyzna podchodząc bliżej. Dopiero wtedy zauważyłam w jego dłoni znajomą, brązową teczkę. Taką samą, jaką miała przesłuchująca mnie w bazie TARCZY wtyka.
- Czego ty ode mnie chcesz- syknęłam walcząc z chęcią odpłynięcia w głęboki sen.
- Cóż, nie tyle co od ciebie, a od Avengers. Pamiętasz może Ultrona? Gdy ci pajace próbowali go pokonać, zmietli z powierzchni ziemi całą Sokovie, w wyniku czego zmarli wszyscy moi bliscy. Pozbawili mnie najważniejszych osób jakie miałem, po czym nawet nie wykazali się chęcią pomocy ofiarom zamachu. Kreują się na bohaterów, zbawców świata, a tak naprawdę są bandą niewyżytych atencjuszy. Chociaż akurat ty powinnaś mnie zrozumieć, przecież twój najbliższy przyjaciel zamordował twojego ojca...
- Zamknij się- warknęłam czując jak ogarnia mnie coraz większa złość. Nie miałam ochoty słuchać tłumaczeń tego idioty, wiedziałam, że tak naprawdę próbował przekonać mnie do swoich racji abym mu pomogła. Chciał zemścić się na Avengers, ale nie potrafił samemu zrealizować swojego planu. W tamtym momencie żałowałam, że nie dopuściłam do siebie Wandy. Owszem, nie chciałam aby czytała mi w myślach i byłam na nią o to zła, ale teraz potrzebowałam jej jak nigdy. Zamknęłam oczy ignorując kontynuującego swój monolog mężczyznę i skupiłam resztkę energii na próbie skontaktowania się z Wandą. Po chwili stałam w ciemnościach widząc w oddali sylwetkę kobiety. Wanda... nie mam dużo czasu, pomóż mi. Znajdź mnie. Potrzebuje cię. Teraz. Otworzyłam oczy wracając do teraźniejszości. Nie wiedziałam czy kobieta w ogóle mnie usłyszała, pozostawało mi tylko wierzyć, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Czułam się okropnie, a próba kontaktu z Wandą była jak gwóźdź do trumny. Bolało mnie całe ciało, nie byłam w stanie zrozumieć ani jednego słowa, które wypowiadał do mnie mężczyzna. Wszystkie dźwięki zlewały się w jedną całość, rozbrzmiewając w mojej głowie. Jęknęłam cicho zaciskając powieki, za wszelką cenę próbowałam zapanować nad mięśniami, które odmawiały posłuszeństwa.
- Masz spadek spowodowany lekiem, który ci podałem. Jeśli w ogóle mnie słyszysz i rozumiesz co mówię, to radzę ci siedzieć w bezruchu, szybciej minie- dotarł do mnie ledwo słyszalny głos blondyna.
- Spierdalaj- wydusiłam odchylając głowę do tyłu i wbijając nieprzytomny wzrok w sufit.
- Jak się ockniesz, to porozmawiamy. Nie próbuj się kontaktować z Wandą Maximoff, tylko sobie zaszkodzisz. W tym momencie szuka cię policja, FBI, TARCZA, Hydra, król T'Challa oraz wiele, wiele innych osób chcących cię wykorzystać albo zabić. Uwierz mi, lepiej aby twoja lokalizacja pozostała tajemnicą- dodał mężczyzna oddalając się, a ostatecznie znikając za małymi drzwiami na końcu magazynu.
- Kurwa...- przeklęłam pod nosem i pozwoliłam ciężkim powiekom opaść na zmęczone oczy.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

WANDA
Siedziałam na kanapie w sali konferencyjnej czekając na Steve'a i Jamesa. Martwiłam się o Alex, od wczorajszego wieczora nikt jej nie widział ani nie słyszał. Clint powiadomił Starka o jej zniknięciu, który później powtórzył wszystko nam. Zdawaliśmy sobie sprawę w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znajdowała, była poszukiwana na całym świecie. „Wanda... nie mam dużo czasu, pomóż mi. Znajdź mnie. Potrzebuje cię. Teraz." dotarł do mnie cichy, znajomy głos.
- Alex!- krzyknęłam zrywając się na równe nogi.- Jesteś tam?- spytałam, lecz dziewczyna już zniknęła. Była wykończona, nie miała siły podtrzymywać kontaktu. Musiało stać się coś poważnego skoro nie była w stanie ze mną porozmawiać. Usiadłam z powrotem na kanapie zaciskając powieki. Musiałam dotrzeć do jej głowy, znaleźć ją. Chwyciłam niebieską linie i ruszyłam wzdłuż niej mijając po drodze tysiące innych osób. W końcu dotarłam do końca, a przede mną rozpościerała się wielka, czarna pustka. Gdzie nie gdzie migały różne obrazy, będące wspomnieniami Alex. Podbiegłam do jednego z nich próbując zamienić je w takie, które pomogłoby mi ją zlokalizować. Ujrzałam przed sobą zamglony magazyn, ciężko było zauważyć jakiekolwiek szczegóły. Później rzucił mi się w oczy ceglany budynek stacji autobusowej, a obok znajoma, męska sylwetka. Przyjrzałam się uważniej mężczyźnie, lecz jego twarz zasłaniał szal. Po chwili obok mnie stał czarny van, a ktoś zaciskał mi ręce na ustach. Wrzasnęłam próbując wyrwać się z uścisku, lecz nie byłam w stanie nic zrobić. Uciekłam z tego wspomnienia z powrotem lądując w ciemnej próżni. Dawaj Alex, pokaż mi coś więcej, pomyślałam rozglądając się w około. Po chwili ujrzałam znajomego mężczyznę trzymającego brązową teczkę. Po raz pierwszy ujrzałam jego twarz w pełnej okazałości. Skupiłam się na zapamiętaniu jak największej ilości szczegółów w jego wyglądzie, po czym otworzyłam szeroko oczy wracając do teraźniejszości. Podbiegłam do jednej z szafek i wyjęłam kartkę oraz długopis. Naszkicowałam jego twarz starając się uwzględnić jak najwięcej szczegółów. Gotowy rysunek złożyłam i schowałam do kieszeni, musiałam to skonsultować ze Starkiem.
- Hej, jakieś wieści od Alex?- rozległ się głos Steve'a. Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę wchodzących do pomieszczenia mężczyzn.
- Dopadł ją... ten sam facet co nasłał ją na Jamesa w bazie TARCZY. Są w jakimś magazynie, nie mam pojęcia gdzie- odparłam wyjmując rysunek.- Postarałam się naszkicować jego twarz, pokaże to Starkowi- dodałam podając Barnesowi szkic.
- Nie możesz jej zapytać gdzie jest?- spytał po chwili szatyn.
- Myślisz, że nie próbowałam?- odparłam zirytowana.- Odurzył ją czymś, ledwo dała rade przekazać mi krótką wiadomość, że potrzebuje pomocy.
- Zadzwonię do Starka, trzeba ją zlokalizować. Jak tylko będziemy mieli współrzędne to wyruszamy- oznajmił Steve wychodząc z sali.
- Widziałaś coś jeszcze?- zapytał Barnes siadając na kanapie.
- Mignęła mi jakaś stacja autobusowa... prawdopodobnie to tam ją znalazł- odpowiedziałam zabierając rysunek z rąk Jamesa. Nagle poczułam silny ból w skroniach. Upuściłam na ziemie kartkę chwytając się za głowę i klękając na ziemi. Zacisnęłam powieki, a przed oczami zaczęły pojawiać się różne obrazy i wspomnienia. Poczułam jak ktoś złapał mnie za ramie, a do moich uszu docierał tylko stłumiony, niewyraźny głos. Jedyną rzeczą, na której byłam w stanie się skupić, były migające postacie i miejsca. Po chwili wszystko ustało. Otworzyłam oczy czując jak ból powoli przechodzi. Zerknęłam w bok widząc przerażoną twarz Jamesa trzymającego mnie za ramie.
- Wanda? Słyszysz mnie? Co się dzieje?- pytał lekko mną potrząsając
- Nie wiem... już jest okej. Nie mam pojęcia co to było- odparłam, a mężczyzna zabrał dłoń.- Chociaż wydaje mi się, że mogła to być Alex. Widziałam tonę obrazów, postaci i wspomnień... tylko dlaczego akurat teraz... może już oprzytomniała?- zastanawiałam się na głos.
- Idę po Steve'a albo Tony'ego. Powinnaś im o tym powiedzieć- westchnął mężczyzna wstając z podłogi. Po chwili zostałam sama w pomieszczeniu. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na kanapie. Zapamiętałam pare miejsc i twarzy, być może miało to związek z miejscem pobytu dziewczyny. Podniosłam kartkę ze szkicem i dorysowałam kilka szczegółów.
- Jesteś!- krzyknął Tony wchodząc do pomieszczenia. Podskoczyłam w miejscu nie spodziewając się tak donośnego powitania.
- James poszedł cię szukać- odpowiedziałam odkładając ołówek.
- A ja szukałem ciebie- odparł brunet siadając obok mnie.- Słyszałem, że miałaś kontakt z Alex- dodał wyjmując telefon.
- Skąd?- zdziwiłam się zerkając na zarys naszkicowanej twarzy.
- Mamy tu kamery i podsłuch, nie pamiętasz?- zaśmiał się Tony pokazując mi ekran telefonu, na którym było widać dwie postacie na kanapie. Odwróciłam głowę w stronę kamery przyczepionej do sufitu nad wejściem po czym westchnęłam głośno opierając głowę na łokciach.
Opowiedziałam Starkowi o wszystkim co zapamiętałam z pobytu w głowie dziewczyny oraz co widziałam później. Okazało się, że ceglany budynek był oddaloną od Clinta o 28 kilometrów stacją autobusową. W jej okolicy nie było żadnych innych budynków.
- Trzeba znaleźć ten magazyn- westchnął Stark przybliżając obraz na mapie w telefonie.
- Spójrz!- krzyknęłam klikając w ekran.- Niedaleko tej stacji jest opuszczony warsztat samochodowy, a we wspomnieniu Alex widziałam porozrzucane narzędzia i części mechaniczne. To musi być tutaj!
- Jedziemy tam- oznajmił Tony wpisując adres w nawigację.- Ty i ja- dodał kierując się do wyjścia.
- Jeszcze Barnes- rzuciłam zatrzymując tym samym mężczyznę.
- Okej, ale nikt więcej. Nie chce zabierać ze sobą tłumów i słuchać ich narzekania. Poza tym ktoś musi tu zostać i pilnować bazy- odparł Stark wychodząc z pokoju. Ruszyłam za nim rozglądając się po bazie w poszukiwaniu szatyna.
- James!- krzyknęłam stając na środku korytarza.- Jaaames!!!
- Co?!- dobiegł do mnie znajomy krzyk.- Czemu się tak drzesz?- zapytał mężczyzna wychodząc zza rogu korytarza.
- Wiemy gdzie jest Alex, jedziemy po nią ze Starkiem, a zgaduje, że ty też chcesz- odpowiedziałam.
- Co z resztą?- zdziwił się mężczyzna.
- Wiesz, że Stark nie przepada za słuchaniem się innych, woli sam decydować. Pozwólmy mu, bo jeszcze się obrazi i pojedzie sam- westchnęłam kierując się w stronę garażu.
- Wypadałoby chociaż powiadomić o tym planie resztę- dodał James.
- Później damy im znać, musimy już iść- odpowiedziałam poganiając Barnesa.
   Wsiedliśmy do jednego z samochodów Starka i ruszyliśmy w kierunku autostrady. Na szczęście była niedziela rano więc drogi świeciły pustkami. Tony prowadził, chociaż nie był zadowolony z faktu, że musiał jechać autem, napewno wolałby polecieć i być tam szybciej.
- Ile będziemy jechać?- zapytał po chwili Barnes nachylając się do Starka siedzącego przed nim.
- Godzinę- westchnął brunet przyspieszając. 
- Spróbuje z nią porozmawiać jak się ocknie- dodałam odwracając się tyłem do Barnesa, zajmującego część mojego miejsca.
- Co planujesz z nią zrobić jak już przywieziemy ją z powrotem?- spytał po chwili James.
- Jest taki chłopak, rok młodszy od niej. Mieszka z ciocią w Queens, namówię ich aby Alex mogła z nimi zamieszkać- wyjaśnił Stark.
- Dlaczego akurat tam?- zdziwił się szatyn.
- Kojarzysz tego chłopca co biega po mieście w czerwonych rajtuzach i strzela sieciami? To właśnie 15 letni Peter Parker- odparł Tony.- Chodzi do Midtown, szkoły dla geniuszy. Pogadam z dyrektorem i Alex będzie z tym chłopakiem w klasie- dodał klikając coś na panelu obok siebie. Po chwili do naszych uszu dobiegła piosenka jakiegoś starego zespołu.
Jechaliśmy słuchając muzyki, a ja przyglądałam się widokom za oknem. Próbowałam uspokoić własne myśli, które tworzyły coraz to nowsze, czarne scenariusze. Po długiej jeździe wreszcie dotarliśmy na miejsce. Stark zaparkował w lesie oddalonym o 500 metrów od magazynu, w którym prawdopodobnie znajdowała się Alex. Wyszłam z auta i stanęłam obok Jamesa trzymającego karabin. Tony wcisnął przycisk na klatce piersiowej, a na jego sylwetce zaczęła pojawiać się zbroja. Po chwili ruszyliśmy w kierunku obskurnego budynku widocznego w oddali.
- Wanda, jesteś w stanie sprawdzić jak wygląda sytuacja u Alex?- spytał po chwili Barnes.
- Dajcie mi 2 minuty- odparłam zamykając oczy. Gdy tylko znalazłam się w czarnej pustce od razu ruszyłam przed siebie szukając Alex. Po chwili ujrzałam nieprzytomną, męską sylwetkę. Podeszłam bliżej od razu rozpoznając porywacza. Szlag, przeklnęłam rozglądając się wokoło. Skoro mężczyzna leżał nieprzytomny to mogło znaczyć tylko jedno. Otworzyłam oczy od razu zerkając na zestresowanego Barnesa.
- Alex uciekła- szepnęłam.
- Co? Jak to?!- niemal krzyknął Stark odwracając się w moją stronę.
- Ten facet co ją porwał leży nieprzytomny na ziemi. Nie widziałam nigdzie Alex, w takim razie musiała uciec- syknęłam zaciskając powieki.
- Cholera- warknął James uderzając pięścią w drzewo, które zachwiało się lekko.- Znajdź ją- dodał nie odrywając wzroku od uszkodzonej kory.
- Spróbuje- westchnęłam siadając pod jednym z drzew. Nagle do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk. Zerwałam się z ziemi próbując zlokalizować źródło wrzasku.
- Też to słyszeliście?- zapytał Tony celując uzbrojoną ręką przed siebie.
- Cii!- uciszyłam bruneta rozglądając się czujnie po drzewach. Słyszałam gdzieś w oddali trzask łamanych gałęzi i szelest krzaków.
- Ktoś tu jest- szepnął Barnes przeładowując karabin.
- No co ty nie powiesz- odparłam ironicznie.- Chodźcie- dodałam kierując się w stronę hałasów. Po chwili ujrzałam ledwo widoczną niebieską powłokę.
- Widzę niebieskie światło- powiedziałam półgłosem łapiąc Starka za ramię.- Możesz jakoś przeskanować teren, żeby sprawdzić kto tam jest?- spytałam wpatrując się w profil zbroi.
- Friday przeskanuj najbliższe 100 metrów kwadratowych terenu i powiedz mi kto tu jest- polecił mężczyzna celując ręką przed siebie.
- Wanda Maximoff, James Buchanan Barnes, Alex Winehouse oraz niezidentyfikowany obiekt- odpowiedziała niemal natychmiastowo zbroja.
- Musimy jej pomóc- szepnęłam ruszając w stronę błękitu.- Uważajcie na gałęzie, robią dużo hałasu- dodałam zerkając na Jamesa, który automatycznie spojrzał pod nogi. Po krótkiej wędrówce między drzewami dotarł do mnie głos Alex:
- To nie byłam ja! Jestem niewinna!
- Skoro jesteś niewinna to dlaczego uciekłaś?- odpowiedziała tajemnicza postać w czarnym kostiumie przypominającym panterę.
- Kto to jest?- zapytał Barnes kucając obok mnie w krzakach.
- Nie mam pojęcia, ale trzeba go zatrzymać.
Po tych słowach wstałam i chwyciłam napastnika podnosząc go do góry czerwoną energią. Rzuciłam nim paręnaście metrów dalej mając nadzieje, że to go zatrzyma.
- Wanda?- szepnęła Alex podnosząc się z ziemi.
- Hej uciekinierko- przywitałam dziewczynę obejmując ją ramieniem.- Kto to jest?- spytałam zerkając w stronę, gdzie wylądował nieznajomy.
- Syn zmarłego króla Wakandy, myśli, że to ja podłożyłam bombę- wyjaśniła Alex tworząc naokoło siebie barierę ochronną.
- Hej ty!- krzyknął Tony celując w zbliżającego się napastnika.- Nie możemy porozmawiać jak ludzie?
W odpowiedzi mężczyzna skoczył na Starka wbijając metalowe pazury w serce zbroi. Tony od razu zrzucił go z siebie strzelając w jego stronę laserem, lecz pantera był niezwykle zwinny. Uniknął śmiertelnego strzału lądując kawałek dalej w kuckach.
- Nie chcemy ci zrobić krzywdy, porozmawiaj z nami- powiedziałam gasząc dłonie. W odpowiedzi mężczyzna zerknął na Barnesa, który celował do niego z broni.
- Odłóż to- powiedziałam pokazując Jamesowi, że może opuścić karabin. Szatyn niechętnie wykonał polecenie skierowując wylot ku ziemi.
- Wasza przyjaciółka dopuściła się morderstwa i ataku terrorystycznego. Zamordowała mojego ojca- odezwał się syn króla Wakandy dalej czujnie się rozglądając.
- T'Challa?- zdziwił się Stark próbując jednocześnie naprawić uszkodzony reaktor.
- Nie zrobiłam tego, naprawdę- załkała przerażona Alex.
- Cii, nie martw się, jesteś bezpieczna- szepnęłam obejmując dziewczynę.- Wiemy jak to wygląda, ale Alex naprawdę jest niewinna. Mężczyzna, który ją porwał i związał w tamtym magazynie jest za to wszystko odpowiedzialny. Wrobił ją- wyjaśniłam wpatrując się w maskę pantery.
- Jakie są na to dowody?- zapytał mężczyzna.
- Dalej szukamy, ale wiemy, że to był on. W bazie TARCZY zahipnotyzował Alex i nasłał ją na Jamesa aby go zabiła. Udało nam się ją obudzić. Wtedy byliśmy pewni, że to on stoi też za atakiem na siedzibę ONZ- odpowiedziałam.- Poza tym, w czasie ataku Alex była uwięziona w bazie Hydry na Syberii- dodałam.
- Hydry?- dopytał T'Challa.
- Nielegalna organizacja terrorystyczna działająca od czasów drugiej wojny- sprostował James.
- Tak więc, to nie mogła być ona. Dopiero tydzień temu przylecieliśmy z nią do Nowego Jorku- powiedziałam uśmiechając się lekko.
- Czy Nick Fury wie, że ona tu jest?- zapytał po chwili T'Challa.
- Nie... Fury chce ją zatrudnić i wysłać na misje związaną z Hydrą. Ona ma dopiero 16 lat, to jest zbyt ryzykowne! Naszym celem jest ochronić Alex i zapewnić jej w miarę normalne życie- wyjaśniłam puszczając dziewczynę i podchodząc bliżej pantery.- Nazywam się Wanda Maximoff- powiedziałam wyciągając przez siebie dłoń. W odpowiedzi mężczyzna zdjął maskę i uścisnął moją rękę.
- To co, pozwolisz nam ją zabrać?- przerwał nam Stark również ściągając hełm.
- Jako następca tronu i nowy władca Wakandy muszę dopilnować aby morderca mojego ojca został ukarany- odpowiedział T'Challa.- Skoro dziewczyna jest niewinna, to znajdźcie dowody potwierdzające winę tamtego mężczyzny- dodał zerkając na mnie.
- Dziękujemy- powiedziałam uśmiechając się.
- Będę się z tobą kontaktować Stark, liczę na współpracę- dodał brunet zerkając na Tony'ego, po czym założył maskę i ruszył biegiem wgłąb lasu.

PERFECT SOLDIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz