*3 tygodnie później*
Po porannej rutynie znów zaprowadzono mnie na trening. Na szczęście codziennie rano dostawałam czyste ubrania, więc nie musiałam spędzać całego dnia w tych mokrych z poprzedniego dnia. Codziennie trenowałam z Bucky'm aby ulepszyć moje zdolności w walce. Jeszcze nie miałam okazji używać broni, lecz sądzę, że niedługo będę do tego zmuszona. Struckera nie spotkałam ani razu od ostatnich odwiedzin na treningu 3 tygodnie temu. Miałam nadzieje, że tak pozostanie, ten typ mnie drażnił. Poza tym dobrze się dogadywałam z Bucky'm. Dużo mi o sobie opowiedział, ja w sumie mu też powiedziałam co nie co o moim życiu. Im bardziej się do siebie zbliżaliśmy, tym bardziej bałam się, że w końcu wyczyszczą mu pamięć i po naszej relacji nie pozostanie już nic.
Weszłam pewna siebie do sali i mimowolnie się uśmiechnęłam widząc znajomą, srebrną rękę w oddali. Żołnierze zdjęli mi kajdanki i wyszli z sali. Zostałam sama z Bucky'm, więc od razu podeszłam do niego, żeby się przywitać. Jednak on zamiast uśmiechu obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem i podciął przez co upadłam na podłogę. Zdziwiona posłałam mu wkurzone spojrzenie, a on kucnął obok mnie udając, że mnie poddusza i szepnął:
-Kamery.
Cholerny Strucker zainstalował kamery, myśląc pewnie że nie zauważymy. Cóż, ja nie zauważyłam, ale Bucky jest bardziej spostrzegawczy. Po tym haśle chwyciłam „podduszającą" mnie dłoń i wykręciłam jego nadgarstek zmuszając go tym samym do puszczenia mnie. Zerwałam się na równe nogi i ustawiłam się gotowa do ataku. Bucky ewidentnie nie chciał zrobić mi krzywdy. On się boi pomyślałam ze smutkiem. Szybkim ruchem złapałam go za zdrową rękę, pociągnęłam do siebie, wskoczyłam mu na plecy sprawnie oplatając nogami szyje i powaliłam na ziemie przez co jego głowa znajdowała się pomiędzy moimi nogami. Nachyliłam się i szepnęłam:
-Sądzisz, że nas słyszy?
Po tych słowach Bucky uderzył mnie metalową ręką w brzuch, wyrwał się z pomiędzy moich nóg i owinął mi zdrową rękę wokół szyi przytrzymując tą metalową od tyłu mój kark, po czym wyszeptał w pośpiechu:
-Wątpię, ale mogą być mikrofony.
Jeszcze przez jakiś czas prowadziliśmy ten specyficzny i brutalny dialog aż przerwały nam otwierające się drzwi. Puściłam z duszącego uścisku głowę Bucky'ego i stanęłam obok na baczność starając się zachować kamienną twarz. Do sali
wkroczyło paru żołnierzy, a ostatni niósł dużą walizkę. Ową walizkę postawił przed Bucky'm i mówił coś po rosyjsku. Po chwili wyszli zostawiając nas samych. Spojrzałam niepewnie na mężczyznę, który zajął się otwieraniem walizy. W środku znajdowała się broń każdej maści. Od noży po pistolety. Wytrzeszczyłam oczy na ten widok, a Bucky starał się powstrzymać śmiech. Wyjął z walizki dwa pistolety i kilkanaście naboi, dwa noże kieszonkowe oraz pare sztyletów, po czym zamknął szczelnie walizkę zostawiając ją na podłodze. Patrzyłam w osłupieniu na wyciągniętą przez niego broń. Nie zorientowałam się nawet, że wyszedł na chwile i wrócił z dwoma kartonami w kształcie ludzi. Postawił je pod betonową, podziurawioną ścianą. Wtedy ujrzałam, że z przodu sylwetka jest obrysowana coraz to mniejszymi owalami z punktacją.
-Jak widzisz każde miejsce jest inaczej punktowane. Te fragmenty z najwyższą punktacją w rzeczywistości zabiją przeciwnika na miejscu. Im niższa punktacja, tym mniejsze prawdopodobieństwo zgonu. Rozumiesz?- zapytał starając się utrzymać wyprany z emocji ton.
-Chyba tak- zawahałam się.- Tyle, że ja nigdy nie miałam broni w rękach.
-Nauczysz się- odpowiedział rzucając w moim kierunku pistolet. Złapałam go lekko spanikowana.
-Spokojnie, nie są naładowane- zaśmiał się cicho, po czym podał mi 3 naboje.- Masz na razie tylko trzy, na próbę. Patrz na mnie i spróbuj później powtórzyć każdy mój ruch- powiedział spokojnym tonem.
Po tych słowach pokazał mi jak naładować broń i ustawił się w odległości około 5 metrów od „tarczy". Oddał strzał w sam środek głowy. Popatrzyłam na niego w szoku. Ale on ma cela! Przecież ja nawet nie trafię piłką do kosza. Ustawiłam się w podobnej pozycji co Bucky przed chwilą, położyłam palec wskazujący na spuście i pociągnęłam. Trafiłam w lewe ramię, czyli 1 na 5 punktów. Westchnęłam i oddałam drugi strzał bardziej w prawo, trafiając tym samym w klatkę piersiową, 4 pkt. Ostatni nabój przebił karton na wysokości pępka, również 4 pkt.
-Jak na pierwszy raz jest nieźle- pochwalił mnie Bucky, od razu się reflektując.- Ale nie jest wystarczająco dobrze, jeszcze raz.
Uczyłam się strzelać jeszcze dobrą godzinę aż opanowałam celowanie w ruchu. Bucky wymyślał coraz to nowsze ćwiczenia aż w końcu trafiłam 5 razy pod rząd w głowę używając na zmianę lewej i prawej ręki.
-Brawo- usłyszałam znienawidzony głos. Odwróciłam powoli głowę w stronę drzwi i ujrzałam dumnego Struckera. Dupek, nie ma z czego się cieszyć.
-Na dziś wystarczy, widzę, ze robisz ogromne postępy. Komisja będzie już za kilka dni. Oczekuje od ciebie dyscypliny i pokazania się z jak najlepszej strony- powiedział donośnym tonem Baron.- vernis' k tebe, soldat- ostatnie zdanie skierował do Bucky'ego, który skinął lekko głową i wyszedł z pomieszczenia.
-Masz mnie za idiotę?- wycedził Strucker przeszywając mnie lodowatym spojrzeniem.
-Słucham?- zapytałam zdezorientowana.
-Nie chcesz tu być wiem to. Jednakże robisz ogromne postępy w krótkim czasie. Wiem, że coś kombinujesz- powiedział próbując wyczytać cokolwiek z mojej twarzy. Ja natomiast ani drgnęłam po jego słowach. Wbiłam w niego zimne spojrzenie i szepnęłam:
-A co innego mam tutaj do roboty, jak nie treningi?
Po tych słowach Strucker wybuchnął śmiechem. Takiej reakcji się nie spodziewałam po socjopacie. Stałam w tym samym miejscu zdezorientowana. Po chwili mężczyzna się uspokoił i rzekł:
-Zapewne zauważył kamery, dlatego dzisiaj nic nie kombinowaliście- zamyślił się.- spokojnie, już nie będzie was rozpraszał brak dyscypliny. Dziś czeka go czyszczenie.
Zamurowało mnie. Czyszczenie?! Nie, nie, nie! Muszę coś zrobić, tylko co? gonitwę myśli przerwał szczęk metalu kajdanek. Ruszyliśmy w kierunku znanej mi sali. Zaczęłam się pocić wiedząc co mnie czeka. Żołnierze sprawnie przypięli moje ręce do łańcuchów pod niskim sufitem, lecz ja nawet się nie opierałam.
-Kochanie, zadam ci pare pytań, a ty masz odpowiadać szczerze- usłyszałam zachrypnięty głos mężczyzny, który był tutaj poprzednim razem ze Struckerem.- Kim jest dla ciebie Bucky Barnes?
-Nie znam żadnego Bucky'ego- odpowiedziałam starając się zachować spokój. Nie mogłam się zdradzić. Nie mogłam wsypać Bucky'ego.
-Kochanie odpowiadaj szczerze. Już od ponad tygodnia nagrywały was ukryte pluskwy, jednak wole usłyszeć od ciebie, co was łączy. Jeśli powiesz prawdę twojemu nowemu koledze nic się nie stanie i dalej będzie wszystko pamiętał- zapewnił mnie nieznajomy.
Gówno prawda, wiem że i tak usuniecie mu pamięć bez względu na to co powiem.
-Nie znam żadnego Bucky'ego- powtórzyłam ponownie tyle, że bardziej stanowczo. Poczułam mocny cios w brzuch. Jęknęłam cicho patrząc na żołnierza stojącego obok mnie.
-Może inne pytanie, czego dowiedziałaś się od twojego trenera?- zapytał mężczyzna wyciągając z kieszonki nóż. Przełknęłam głośno ślinę i odpowiedziałam łamiącym się głosem:
-Wiem tylko, że jest Zimowym Żołnierzem, nic więcej.
Kolejny cios w brzuch. Zgięłam się w pół na ile pozwalały mi podwieszone nad głową ręce.
-Nie kłam- syknął mężczyzna przykładając mi nóż do policzka.
-Nie kłamie!- krzyknęłam a po policzkach popłynęły mi łzy.
-Kim jest James bądź Bucky Barnes?- zapytał ponownie.
-Zimowym Żołnierzem- szepnęłam bezsilnie. Nie wiedziałam co robić, stchórzyłam.
-Dobrze- odpowiedział mężczyzna odsuwając zimne ostrze od mojej twarzy.- Co o nim wiesz?
-Niewiele- szepnęłam i poczułam ostrze tnące mój bok. Wrzasnęłam z bólu wyrywając tym samym ręce z łańcuchów. Byłam wściekła, tak cholernie bezsilna. Te wszystkie gotujące się we mnie emocje zmusiły mnie do uruchomienia nieznanej mi wcześniej mocy. Moje błękitne żyły prześwitywały przez skórę, tworząc naokoło rąk lekką poświatę. Wstałam z podłogi i ruszyłam w kierunku przepytującego mnie mężczyzny. Widziałam w jego oczach strach, nie doszukałam się niczego więcej gdyż po chwili leżał nieprzytomny na ziemi po bliskim spotkaniu z kamienną ścianą. Rozejrzałam się po pokoju. Otoczyło mnie 3 uzbrojonych żołnierzy. Skoczyłam na jednego z nich oplatając nogi wokół jego szyi i skręcając mu kark jak uczył mnie Bucky. Reszta żołnierzy wyjęła pistolety i zaczęła do mnie strzelać. Zeszłam z trupa i ruszyłam na pozostałą dwójkę ignorując pociski. Teraz już całe moje ciało emanowało niebieską poświatą, która służyła mi za tarcze. Gdy pozbyłam się reszty towarzyszących mi żołnierzy do pomieszczenia wpadł Strucker i jego gwardia. Przerażony widokiem święcącej mnie, uciekł zostawiając ze mną swoich żołnierzy. Bucky. Byłam pewna, że pobiegł po niego aby szybko wyprać mu pamięć i zmusić do pokonania mnie. Wściekła i nie do końca pewna co się ze mną dzieje zacisnęłam pięści i powieki, posyłając tym samym na resztę żołnierzy niebieską poświatę. Otworzyłam oczy i ujrzałam martwe ciała leżące pod ścianami. Nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym bądź jakiekolwiek refleksje. Wybiegłam z pomieszczenia w poszukiwaniu Bucky'ego. Kurwa ta baza jest ogromna, klęłam w myślach błądząc korytarzami. Im dalej szłam tym większa panika mnie ogarniała. Co jeśli już za późno? Może już mu wyprali mózg i wysłali po mnie? Długo błądziłam po korytarzach bazy, spotykając gdzie nie gdzie żołnierzy. Nagle ujrzałam przed sobą znajomą postać. Pobiegłam w jego stronę z nadzieją, on jednak ani drgnął. O nie, już za późno. Zatrzymałam się pare metrów od niego próbując odczytać cokolwiek z jego twarzy. Pustka.
-Bucky?- zapytałam z nadzieją.
-Kto to do cholery jest Bucky?- odpowiedział Zimowy i strzelił mi w udo. Automatycznie złapałam się za ranne miejsce. Krwawiłam niemiłosiernie, adrenalina jednak pozbawiła mnie bólu. Odparłam jego kolejny atak i walnęłam go w twarz. Nagle poczułam zimną igłę przeszywającą moją skórę na szyi. Potem była już tylko ciemność.
CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...