Obudziłam się około godziny 4:30 Barton siedział za sterami opierając głowę o fotel. Przeciągnęłam się i wyjrzałam za okno. Księżyc chylił się ku zachodowi ustępując miejsca słońcu. Niebo powoli przybierało czerwonego koloru, który przeganiał ciemność nocy. Jakież to jest piękne, pomyślałam opierając głowę o dłoń. Postawiłam łokieć na podparciu i podziwiałam paletę kolorów znajdującą się na nieboskłonie. Po parunastu minutach usłyszałam krzątającą się Natashe. Zerknęłam na ekran w kokpicie widząc, że zbliżamy się do celu.
- Stark pobudka, zaraz lądujemy- oznajmiła Romanoff potrząsając ramieniem zaspanego bruneta.
- Friday, wiesz co robić gdy zbliżymy się do celu?- jęknął Tony nie otwierając oczu.
- Włączam protokół lądowania- rozległ się znany, kobiecy głos.
- Brawo- westchnął.- Tak więc, mogę spać dalej?- spytał rudowłosej i nie czekając na odpowiedź odwrócił się na drugi bok. Natasha odetchnęła głęboko i usiadła obok mnie.
- Wyspałaś się?- zapytałam zerkając na nią.
- Ja zawsze jestem wyspana, nie potrzebuje snu- odparła uśmiechając się krzywo.
- Wiem- odparłam, odwracając głowę z powrotem w stronę okna.
- Przystępuje do procedury lądowania, zaleca się zajęcie miejsc oraz zapięcie pasów bezpieczeństwa- dotarł do nas głos Friday.
Wylądowaliśmy na skraju lasu, parę kilometrów na zachód od domu Bartonów. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyskoczyłam z odrzutowca. Powoli zbliżały się święta, śnieg pokrył ściółkę leśną, a drzewa zrzuciły wszystkie liście. Ruszyliśmy za Starkiem mającym mapę w telefonie. Nie mogłam przestać myśleć o Asgardzie. Zastanawiałam się, czy nasz plan był w ogóle wykonalny. Myślałam też nad tym, o co zapytał mnie Tony. Skąd pochodzą moi dziadkowie... byłam prawie pewna, że z Ziemi, bo skąd? Po parunastu minutach ujrzeliśmy sporych rozmiarów biały dom. Barton minął Starka i ruszył pierwszy.
- Clint!- krzyknęła Laura wychodząc na ganek.
- Cześć kochanie!- odkrzyknął podbiegając do kobiety.- Wybacz że cię nie uprzedziłem, to naprawdę nagła sytuacja...
- Wiem- przerwała szatynowi uśmiechając się lekko.- Wejdźcie do środka- dodała otwierając szerzej drzwi.
- Ciocia Nat!- rozległ się uradowany, dziewczęcy głos. Lila wtuliła się w talie kobiety, która niemal od razu podniosła ją do góry i przytuliła.
- Jak tam u ciebie Laura?- zapytał Stark rozglądając się po wnętrzu.
- Ciężko powiedzieć, ogólnie dobrze- odparła siadając na fotelu.
- A jak tam mała Natasha?- spytała Romanoff podchodząc bliżej kobiety.
- Nathaniel...- szepnęła szatynka łapiąc się za brzuch.
- Zdrajca!- odpowiedziała półgłosem Nat nachylając się do pępka Laury.
- Chodźcie, skończyliśmy remontować sypialnie gościnne- oznajmił Clint wchodząc po schodach na górę.- Są dwa pokoje z podwójnymi łóżkami i jeden z pojedynczym- dodał mężczyzna.
- My możemy spać razem w pokoju, co nie?- spytała rudowłosa zerkając w moją stronę.
- Jasne- odparłam z uśmiechem.
- No to pozostaje druga sypialnia i strych z pojedynczym łóżkiem- westchnął Clint, już wiedząc kto wybierze, którą opcje.
- Gdzie jest drabina na poddasze?- zapytał Bucky rozglądając się po suficie.
- Już ci pokazuje- odpowiedział szatyn i ruszył wraz z brunetem wgłąb korytarza.
- Muszę wziąć prysznic- westchnęłam przecierając zmęczoną twarz.
- Ubrania macie w szafie!- krzyknęła z dołu Laura.
- Dziękuje!- odkrzyknęłam otwierając brązowe drzwi prowadzące do pokoju. Podeszłam do szafy i wyjęłam jakąś bluzkę oraz jeansy. Ruszyłam do łazienki widząc Natashe kładącą się na łóżku. Zdjęłam z półki czysty ręcznik i spojrzałam na siebie w lustrze. Przetłuszczone, blond włosy opadały na ramiona, a grzywka powyginała się we wszystkie strony. Już od paru dni nie miałam na sobie soczewek, lecz w dalszym ciągu oczy były przekrwione od zmęczenia. Ściągnęłam z siebie ubrania i znów powędrowałam wzrokiem na przezroczystą tafle. Nad biodrem widniała mała, ale gruba blizna, która powstała po wyjęciu z mojego ciała naboju. Na przedramieniu znajdowały się cienkie kreski, ułożone w kształt klepsydry. Na nadgarstkach miałam kilka zadrapań i ran, powstałych w wyniku noszenia kajdanek. Żebra prześwitywały przez białą skórę, sprawiając, że wyglądałam na chudszą niż w rzeczywistości. Byłam pewna, że od czasu porwania schudłam przynajmniej kilka kilogramów. Nie miałam okazji popatrzeć na siebie w lustrze, dopiero teraz widziałam jak bardzo moje ciało się zmieniło. Poczułam lekkie ukłucie w brzuchu, a moje oczy wypełniły się łzami. Wytarłam je szybko wierzchem dłoni. Nie będę płakać z powodu głupiego wyglądu, pomyślałam nie mogąc odwrócić wzroku od dwóch, poziomych blizn na podbrzuszu. Kawałek wyżej widziałam nie zagojonego krwiaka, a na rękach widniały bladoczerwone kreski, odciśnięte od łańcuchów. Ciekawe czy Natasha albo Bucky też mają tak wiele blizn... zastanowiłam się wchodząc pod prysznic.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfikceBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...