Przebrałam się w czarny tshirt i luźne spodnie moro. Miałam swój plan, nie miałam zamiaru słuchać się dorosłych i czekać na pewną śmierć... moją bądź kogoś innego. Zbiegłam szybko do salonu gdzie czekał na mnie Clint, rozmawiający z Tonym, który wysłał mu zdjęcia nagrań z kamer w bazie TARCZY. Chcieli abym raz jeszcze przyjrzała się obrazkom, na których widać urywki twarzy przesłuchującego mnie Hydrowca.
- Już jestem!- oznajmiłam zeskakując z ostatnich schodków i podchodząc do Bartona. Mężczyzna wręczył mi tablet ze zdjęciami i włączył Starka na głośnomówiący.
- Skup się, poznajesz go?- rozległo się pytanie dochodzące z telefonu.
- Nie wiem, wątpię abym kiedykolwiek wcześniej go spotkała- westchnęłam przybliżając twarz mężczyzny.- Skąd wiecie, że on jest z Hydry?- dopytałam po chwili zastanowienia.
- Tak podejrzewamy- sprostował Tony.- Próbujemy namierzyć go na własną rękę i się nim zająć. Alex, zostaniesz z Clintem do czasu aż nie złapiemy prawdziwego terrorysty, jasne?
- Jak słońce- burknęłam wstając z kanapy i podchodząc do stołu kuchennego.
- Informuj mnie na bierząco Stark- powiedział Barton, po czym zakończył rozmowę.- Wszystko w porządku?- spytał po chwili zerkając w moją stronę.
- Tak- odparłam przeczesując wilgotne od deszczu włosy.- Pójdę na górę.- dodałam kierując się w stronę schodów.
- Alex, możesz mi zaufać. Jeśli chciałabyś o czymś porozmawiać, to śmiało- oznajmił mężczyzna z uśmiechem.
- Wiem, dzięki- odpowiedziałam rzucając szatynowi lekki uśmiech przypominający bardziej grymas, po czym ruszyłam na strych.
Usiadłam na łóżku stawiając obok siebie dużą, plastikową miskę, którą zabrałam z łazienki. Musiałam skontaktować się z Wandą, a wiedziałam jak to się zwykle kończyło. Zamknęłam oczy pozwalając sobie zatopić się w tęczówkach kobiety. W oddali siedziała znajoma sylwetka, prowadząca z kimś zawziętą dyskusje. Wanda, musimy porozmawiać, oznajmiłam zbliżając się. „Alex? Jak tam u ciebie?" zapytała rozpromieniona kobieta idąc w moją stronę, „Rozmawiam z Alex, nie widzisz jej... ona ciebie też nie... idź, później pogadamy, idź stąd na chwile" dodała patrząc na kogoś obok siebie. Uśmiechnęłam się stając niedaleko niej. Z kim gadasz? spytałam zerkając w miejsce, gdzie prawdopodobnie stał rozmówca Wandy. „To tylko James, który właśnie wychodzi... jak sobie radzisz?" dodała podchodząc bliżej aby objąć mnie ramieniem. Wiesz, że nie mogę tu zostać, to zbyt duże ryzyko dla rodziny Clinta. Stark twierdzi, że tropicie tego mężczyznę co mnie zahipnotyzował, jak wam idzie? Odparłam wpatrując się w kobietę. „Narazie nie mamy zbyt wiele informacji, szukamy go, a ty masz zostać u Bartona. To dla ciebie najlepsza opcja!" zirytowała się Wanda. Wiem co dla mnie najlepsze, a nie wybaczyłabym sobie gdyby cokolwiek stało się rodzinie Bartonów i to z mojej winy. Wyjaśniłam odsuwając się od szatynki. „Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego", jęknęła w odpowiedzi Wanda. Jeśli oddanie się w ręce TARCZY jest głupie, to nie mogę ci tego obiecać, odpowiedziałam zaciskając powieki. Kontaktowanie się w ten sposób było bardzo męczące, ale niestety konieczne. Nie chciałam używać telefonu Clinta, zadawałby zbyt wiele pytań. Otworzyłam oczy czując niepokój bijący od kobiety. Nie martw się o mnie, znajdźcie tego mężczyznę. Zostanę tu jeszcze góra tydzień, później zaczynam działać na własną rękę, oznajmiłam jeszcze bardziej stresując przyjaciółkę. „Alex błagam cię, nie rób niczego bez mojej wiedzy. Wiesz przecież, że zawsze ci pomogę, ale muszę wiedzieć co się z tobą dzieje" odpowiedziała próbując mnie zatrzymać jeszcze na moment. Spokojnie, powiem ci wszystko, ufam ci tak samo jak Bucky'emu. Tylko, że ty też musisz mnie informować, powiedziałam na odchodne, po czym otworzyłam szeroko oczy. Świat wirował zlewając się w jedną, pędzącą plamę. Położyłam dłoń na czole próbując uspokoić wariującą głowę. Na szczęście nie musiałam używać przygotowanej miski, po parunastu sekundach obraz zaczął wracać do normy, a śniadanie zostało w żołądku. Jęknęłam cicho wstając ostrożnie z łóżka i kierując się w stronę drewnianej komody. Próbowałam znaleźć jakiś plecak, w który mogłabym się spakować. Przeszukałam wszystkie szuflady aż natknęłam się na podniszczoną torbę sportową, wraz z ubraniami. Wyjęłam zawartość i schowałam wszystko powrotem do komody, torbę natomiast położyłam na łóżku. Pogmerałam jeszcze trochę, kolekcjonując potrzebne rzeczy. Ostatecznie spakowałam lornetkę, trochę wygodnych ubrań, lekko podarty koc, latarkę i kilka baterii. Ukryłam torbę głęboko pod różową szafą, mając nadzieje, że nikt tam nie zajrzy. Nie byłam do końca szczera z Wandą, nie miałam zamiaru czekać tak długo. Planowałam za dwa góra trzy dni wyruszyć do Nowego Jorku. Na szczęście Clint miał w tej swojej szopie pudło z mapami różnych regionów USA, trzeba było tylko znaleźć te właściwą. Z tego co zapamiętałam w trakcie jazdy ze Starkiem, miałam do pokonania 115 kilometrów. Byłam pewna, że nie pokonam tak długiego dystansu na nogach, dlatego musiałam odnaleźć na mapie jakiś przystanek autobusowy. Nie chciałam okradać Clinta, ale potrzebowałam przynajmniej 10 dolarów na bilet. Portfel trzymał w koszyku przy drzwiach wejściowych wraz z kluczami do samochodu. Mogłam równie dobrze ukraść też auto, ale narobiłabym zbyt dużo zamieszania oraz łatwiej byłoby mnie wytropić. Zerknęłam na staromodny zegar wiszący na przeciwległej ścianie, który wskazywał 14:00. Westchnęłam cicho opadając na łóżko. Nie pozostawało mi nic innego jak tylko czekać i planować.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
Fiksi PenggemarBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...