Stałam na czele statku, obok siedzącego na fotelu Thora. Moja koszulka była przesiąknięta krwią. Miałam nadzieje, że obejdzie się bez operacji.
- Muszę wracać do siebie, napewno się o mnie martwią- powiedziałam zerkając na Lokiego stojącego z boku.
- Słyszałem, że potrafisz się teleportować. To był zaszczyt walczyć u twego boku- oznajmił Thor wstając.
- Wzajemnie, cieszę się, że mogłam pomóc. Przykro mi z powodu waszej planety- odpowiedziałam podając mężczyźnie dłoń. Uścisnął ją uśmiechając się szczerze.
- To powodzenia- dodałam patrząc na każdego po kolei i przeniosłam się do domu Starka. Otworzyłam oczy znajdując się w kuchni. Tony stał tuż obok mnie, więc na mój widok odskoczył przerażony.
- Nie strasz mnie tak!- krzyknął łapiąc się za serce. Później jego wzrok zawiesił się na mojej koszulce.- Co ci się znowu stało?- przeraził się odkładając kanapkę na talerz.
- Byłam w już nieistniejącym Asgardzie- odpowiedziałam podnosząc lekko tshirt.
- Już? Kiedy? Czemu ja o niczym nie wiem!- zirytował się wycierając ręce w szmatkę.- Chodź za mną, szybko- dodał kierując się na schody. Zeszliśmy do piwnicy, gdzie znajdowała się część sprzętu Tony'ego.
- Siadaj tu- powiedział wskazując na stół. Usiadłam na blacie wpatrując się w grzebiącego w szafkach i pudłach mężczyznę. W końcu znalazł apteczkę i położył ją obok mnie.
- Musisz zdjąć koszulkę- oznajmił zakładając na dłoń zbroje. Wykonałam polecenie i odłożyłam zakrwawioną bluzkę na stole.
- Friday, przebadaj Alex- powiedział stanowczym tonem mierząc we mnie otwartą dłonią.
- Rana kłuta ostrym narzędziem, uszkodzone tkanki oraz jelito. Wymagana operacja- rozległ się głos sztucznej inteligencji.
- Cholera- sapnęłam.- Da się jakoś tego uniknąć? W pare minut ta rana przestała krwawić, do jutra będzie już prawie zagojona!- próbowałam przekonać zamyślonego Starka.
- Informuj mnie o wszystkim, jeśli do jutra chociaż po części się nie zagoi, to wtedy będziemy musieli coś zrobić- stwierdził przecierając twarz.
- A dasz mi coś przeciwbólowego? Trochę mnie boli- dodałam czując nieprzyjemne kłucie w miejscu rany.
- Trochę? Przeciętny człowiek już by nie żył!- odpowiedział zdziwiony wyjmując z torby opakowanie tabletek.- Weź nawet dwie- oznajmił podając mi pudełko. Wyjęłam dwie pigułki i połknęłam je na sucho.
- Rozumiem, że nie potrzebujesz wody?- zażartował widząc moją skwaszoną minę.
- Poczułam ją na podniebieniu- odparłam wiedząc, że chodzi mu o moją skrzywioną twarz.
- Alex?!- dotarł do mnie krzyk Wandy.
- Na dole!- odkrzyknął Tony. Po chwili ujrzałam Natashe, Wandę, Bucky'ego i Clinta stojących na schodach.
- Kiedy wróciłaś? Czemu nic nie mówisz?!- zaczęła zalewać mnie pytaniami Wanda.
- Co ci się stało?- przestraszyła się Nat.
- Hela wbiła mi miecz w brzuch, jeśli do jutra nie zacznie się goić, to będzie trzeba coś z tym zrobić- wyjaśniłam po krótce.
- W takim razie czeka nas pojednanie ze Stevem- westchnął Bucky wchodząc z powrotem na górę.
- A jemu co?- zdziwił się Stark.
- Wydaje mi się, że po tym wszystkim co razem przeszli, nie przepada za byciem przeciwko Steve'owi- odparła Natasha przypominając sobie ich ostatni konflikt, gdy Hydra przejęła władze w TARCZY, a Rogers był poszukiwany. Bucky był jeszcze wtedy Zimowym Żołnierzem. Wyjdź z jej głowy! Krzyknęłam do siebie w myślach potrząsając lekko głową.
- W takim razie odpoczywaj, jeśli do jutra nic się nie zmieni, będzie trzeba skomunikować się z Rogersem- podsumował Stark.~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
dwa dni później
Czułam się już dużo lepiej. Na ranie widniał strup, dzięki czemu, krew w ogóle nie leciała. Miałam nadzieje, że moje organy również są w stanie się same zagoić. Nic nie jadłam ani nie piłam od dwóch dni, nie chcąc nadwyrężać zranionego jelita. Ruszyłam do piwnicy mając nadzieje, że zastanę tam Tony'ego. Mężczyzna siedział przy stole grzebiąc przy jednej z części zbroi.
- Hej- przywitałam się podchodząc bliżej.
- Jak się czujesz?- zapytał nie odrywając wzroku od metalowej ręki.
- Dobrze, jedynie od dwóch dni nic nie jem i nie pije, więc czy możesz mnie prześwietlić i sprawdzić jak goi się jelito?- spytałam siadając na krańcu stołu.
- Już sprawdzam- powiedział dokręcając jedną z części, po czym włożył zbroje na dłoń i wymierzył we mnie. Promień przeskanował mój brzuch po czym dotarł do nas głos Friday:
- Uszkodzone jelito, rana kłuta zagojona.
- Czy jelito jest zdatne do przetrawienia pożywienia bądź picia?- zapytał Stark.
- Odradza się spożywania posiłków, jedynie płyny przez najbliższe 3 dni- oznajmiła sztuczna inteligencja.
- Dam radę- odparłam z lekkim uśmiechem czując stres bijący od mężczyzny.- Lecę po szklankę wody- dodałam zeskakując z blatu i wbiegając po schodach na górę. Na kanapie siedziała Natasha z Clintem pogrążeni w cichej dyskusji. Nie chciałam podsłuchiwać, lecz czułam ich niepokój.
- O Alex! Jak się czujesz?- zapytał po chwili Clint przerywając tym samym rozmowę.
- Dobrze, idę się napić, nie powinnam jeszcze jeść- odpowiedziałam kierując się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody czując napiętą atmosferę. Coś było na rzeczy, ani Barton ani Nat nie chcieli abym wiedziała o czym rozmawiali.
- Co tam u was?- zapytałam stojąc tyłem. Fala niepewności, wymieniają się spojrzeniami.- Po prostu mi powiedzcie, wiem, że coś jest na rzeczy!- zdenerwowałam się gwałtownie stawiając szklankę na blacie. Szkło rozprysło się po całej kuchni, a woda utworzyła dużą kałuże na wyspie.- Szlag- przeklęłam zbierając za pomocą mocy odłamki i wyrzucając je do kosza.
- Znów Fury- odezwała się Natasha.
- Rogers napisał, że wyłapali w naszej atmosferze niezidentyfikowany obiekt- dodał Clint.
- Czyli nie wiadomo co to jest?- upewniłam się nalewając sobie wody do nowej szklanki.
- Podejrzewają, że to Hulk- westchnęła kobieta. Automatycznie poczułam silne ukłucie w brzuchu. Wyplułam wodę do zlewu i obrzuciłam ich zdezorientowanym wzrokiem.
- Przecież Hulk jest na statku wraz z Thorem i połową Asgardu!- wybuchłam.
- TARCZA obawia się, że doszło do jakiegoś wypadku i Hulk jako jedyny przeżył- dodał Clint.
- Czekaj... skąd TARCZA wie, że Hulk był z nimi na statku?- zdziwiłam się.
- Alex to nie tak...- zawahała się Romanoff.
- Od jak dawna wiedzą gdzie jestem?- szepnęłam nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
- Od kiedy zostałaś ugryziona przez Lokiego pod postacią węża- westchnął Barton.
- Zawiadomiliśmy ich na wypadek gdybyś potrzebowała pomocy- tłumaczyła się kobieta.
- Ktoś jeszcze brał w tym udział?- dopytałam mając nadzieje, że chociaż reszta mnie nie zdradziła.
- Nikt, zrobiłam to bez ich wiedzy. Jedynie Clint mi towarzyszył w trakcie rozmowy- oznajmiła Natasha.
Bez słowa ruszyłam na górę chcąc jak najszybciej porozmawiać z Wandą bądź Bucky'm. Otworzyłam drzwi prowadzące do sypialni kobiety zastając ją śpiącą w łóżku. Nie chcąc jej budzić skierowałam się do pokoju Barnesa. Mężczyzna siedział na fotelu w rogu pokoju drzemiąc. Po dwóch sekundach od mojego wejścia otworzył oczy wyjmując finkę z kieszeni. Widząc, że to tylko ja, schował nóż z powrotem do kurtki.
- Przepraszam, stare nawyki- westchnął przecierając oczy.
- Natasha i Clint powiedzieli TARCZY gdzie jestem- odpowiedziałam ignorując jego wypowiedź.
- Co? Kiedy?- zdziwił się mężczyzna wstając.
- Skoro mają kontakt z TARCZĄ, tak jak Rogers, to po co ta zakodowana wiadomość? Czyżby Steve nie wiedział, że Natasha i Clint też z nimi współpracują?- myślałam na głos chodząc w te i z powrotem.
- Hej, hej spokojnie- próbował uspokoić mnie szatyn łapiąc mnie za przedramię.- Wyjaśnimy to jakoś- dodał puszczając moją rękę.- Skąd się o tym w ogóle dowiedziałaś?- spytał od razu.
- Nakryłam ich na kłamstwie- odparłam.- TARCZA wykryła Hulka w atmosferze, to znaczy, że prawdopodobnie statek Asgardu się rozbił- dodałam czując łzy w oczach. Nie znałam ich za dobrze, a Loki nawet chciał mnie zabić. Lecz jak walczysz u czyjegoś boku, przywiązujesz się.
- Jeśli okaże się, że to Hulk, to będzie trzeba się z nimi skontaktować. Nie wierze w zwykłą kolizje. Poza tym z czym i jak?- zastanawiał się na głos mężczyzna.
- Masz racje- westchnęłam.- Pójdę z nimi porozmawiać- dodałam idąc w kierunku schodów. Wtem przede mną zaczęło pojawiać się pomarańczowe, iskrzące kółko. Powiększało się z każdą sekundą, aż w końcu ujrzałam wysokiego mężczyznę w czerwonej pelerynie.
- Alex Winehouse? Doctor Strange- przedstawił się wyciągając rękę przed siebie. Uścisnęłam ją, a mężczyzna wciągnął mnie za sobą przed okrąg. Znalazłam się w wielkim pomieszczeniu z dużym, okrągłym oknem. Chciałam czym prędzej wejść do głowy mężczyzny, lecz coś mnie przed tym blokowało.
- Nie dasz rady wejść do moich myśli- powiedział odwracając się tyłem.- Wy jak mniemam już się znacie- dodał, a wtedy ujrzałam Bruce'a Bannera.
- Co się stało? Jak ty się tu znalazłeś?- zaczęłam zalewać go pytaniami.
- Thanos nadchodzi, to on splądrował statek aby zabrać tesseract- wyjaśnił mężczyzna.- On się zbliża.
- Kto? Ten Thanos?- upewniłam się zerkając na Doctora Strange'a.
- Tak, zabił Lokiego i...
Reszty nie dosłyszałam. Zmroziło mnie. Loki nie żyje? To niemożliwe... przecież on jest nieśmiertelny! Nie może umrzeć! Gonitwę myśli zatrzymał wzrok Strange'a. Wyrwał mnie przywracając do teraźniejszości.
- Kim jesteś?- zapytałam ignorując dalej mówiącego Bruce'a.
- To narazie nieistotne. Tak jak mówi twój znajomy, zbliża się coś groźniejszego od dotychczasowych wrogów, z którymi mierzyła się Ziemia. Wiadomo, że chodzi im o kamienie nieskończoności- wyjaśniał mężczyzna.
- Czyli twój naszyjnik?- upewniłam się łącząc kropki.
- Tak- westchnął brunet dziwiąc się skąd to wiem. Po chwili dołączył do nas jeszcze jeden mężczyzna ubrany w bordową szatę.
- Benedict Wong- przedstawił się wyciągając dłoń. Uścisnęłam ją również się przestawiając.
- Wszystko zabezpieczone?- zapytał Strange.
- Tak- odpowiedział Wong.
- Gdzie my tak w ogóle jesteśmy?- spytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Sanktuarium w Nowym Jorku- odpowiedział Doctor.
- Świetnie- mruknęłam bojąc się, że za chwile wpadnie tu szwadron TARCZY. Wtem dotarł do mnie głośny huk. Strange wybiegł na dwór, a my za nim. Ludzie uciekali w lewo, więc nasze spojrzenia od razu skierowały się na prawo. Wielki, latający donut wisiał nisko nad budynkami. Z niego wyszły dwa dziwne stwory wyglądające jak szary Shrek i Skalmar.
- Co to jest?!- krzyknęłam próbując przebić się przez tłum wrzeszczących cywilów.
- Wiem tyle, że muszę chronić kamień- odpowiedział Doctor robiąc dziwne ruchy rękoma, które po chwili zaświeciły się na pomarańczowo.
- Fajne moce- oznajmiłam podświetlając swoje dłonie. Mężczyzna obrzucił mnie zdziwionym wzrokiem, po czym uśmiechnął się pod nosem. Wielka postać stała na końcu ulicy, po czym ruszyła biegiem w naszą stronę.
- Czas wrócić do gry- skomentował Strange gotów na atak potwora.

CZYTASZ
PERFECT SOLDIER
FanfictionBól- tak opisałabym moje życie jednym słowem. Ból, walka i zemsta- to już bardziej rozwinięty opis. Hydra mnie porwała i zmusiła do zmiany w bezduszną maszynę. Od tego czasu wszystko się zmieniło, cały świat stanął do góry nogami. Tylko, jak to na...