~30~

1.7K 87 0
                                        

WANDA
Siedziałam zamknięta w celi z zapiętymi rękoma na skos klatki piersiowej. Założyli mi jebany kaftan bezpieczeństwa, żebym nie mogła użyć mocy. Na przeciwko mnie, również w klatce, siedział Barnes. Jednak areszt TARCZY nie należał do najprzyjemniejszych miejsc. Nagle poczułam jak ziemia zaczyna się trząść. Podniosłam zestresowany wzrok na równie zdezorientowanego Jamesa, obok którego leżał kawałek sufitu. Nie byłam w stanie się jakkolwiek osłonić, więc zaskoczyłam z pryczy i schowałam się na klęczkach pod nią.
- Co się dzieje?!- wrzasnęłam widząc jak Barnes osłania sobie głowę rękoma.
- W Nowym Jorku nie ma trzęsień ziemi!- odkrzyknął kucając pod ścianą.
- O cholera, może to Alex?- przeraziłam się widząc jak tuż obok mnie ląduje beton będący niegdyś kawałkiem sufitu. Po chwili wszystko wróciło do normy, a ja czym prędzej wygrzebałam się spod łóżka.
- Trzeba się dowiedzieć, czy to ona, czy nie- odparł James otrzepując się z tynku i pyłu.
- Skontaktuj się z nią!- usłyszałam krzyk Sama z drugiego końca korytarza.
- Spróbuje!- odpowiedziałam siadając na pryczy.
- Cisza! Wszyscy cali?- rozległ się krzyk strażnika.
- Wszyscy żyją- warknął Barnes odsuwając się od krat. W między czasie zamknęłam oczy próbując dotrzeć do głowy Alex. Nic. Alex? Halo, jesteś tam? Co się stało? krzyczałam błądząc w czarnej próżni. Ani śladu dziewczyny. Otworzyłam oczy wzdychając głośno.
- I co?- zapytał od razu Barnes opierając się o drzwi celi.
- Nie ma jej... chyba jest nieprzytomna- rzekłam zaciskając palce na ramionach.- Mam dość tych pasów, od paru godzin nie wyprostowywałam łokci! Nie czuje już rąk- jęknęłam opadając na twardą prycz.
- To jest nieludzke- zauważył James przyglądając się mojej wymęczonej sylwetce.- Hej! Strażnik! Ja rozumiem, że ona ma moce i się boicie, ale weźcie jej dajcie chwile oddechu od tego kaftanu bezpieczeństwa!- krzyknął przykładając czoło do prętów, próbując zobaczyć strażnika siedzącego na końcu korytarza.
- Nie mogę tego zrobić, więc przestań się drzeć- odburknął mężczyzna wchodząc do stróżówki.
- Sadysta- syknął Barnes siadając na swojej pryczy.
- Musimy się dowiedzieć, co wywołało to trzęsienie- oznajmiłam siadając i wpatrując się w zgarbionego szatyna.
- Wiem, ale jak ty chcesz to zrobić, nie wkurwiając przy tym agentów? Nie możemy tak po prostu stąd wyjść-westchnął zirytowany James.
- Może Tony albo Natasha sami wpadną na to, żeby tu do nas zejść- westchnął Steve będący gdzieś niedaleko.
- Wątpię, że im pozwolą...- zauważyłam gasząc tym samym nadzieje blondyna. Po mojej odpowiedzi usłyszałam charakterystyczne pukanie w ścianę. Krótkie pauzy na przemian z dłuższymi. Sprytnie Rogers, ale nie znam Morse'a. Mów do Jamesa, ja spróbuje to wyczytać z twojej głowy. Poinformowałam Steve'a zamykając oczy. Przez pare minut słychać było na zmianę stukanie Rogersa i Barnesa, a później jeszcze Sama, który zdążył załapać, że rozmawiają. Z tego co udało mi się zobaczyć u Steve'a, dyskutowali o planie ucieczki, jednak nie byłam w stanie znaleźć szczegółów.
- Bądź bardziej precyzyjny Steve- powiedziałam półgłosem zaciskając w skupieniu powieki. W końcu pukanie ucichło, a Barnes zerknął na mnie pytająco. Pokiwałam głową dając znać, że wszystko zrozumiałam, po czym dodałam:
- Podozhdi moyu otmetku (czekaj na mój znak).
W odpowiedzi kiwnął głową siadając z powrotem na pryczy.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

                           ALEX
Uchyliłam lekko powieki czując mocny ból w głowie. Syknęłam cicho łapiąc się za czoło. Rozejrzałam się po znajomej, szklanej sali. Różnica była taka, że wszędzie leżał tynk, połamane meble i beton. Podniosłam się na łokciach próbując wyłapać wzrokiem jakąkolwiek osobę. Wtedy zauważyłam, że tuż obok mnie leży nieprzytomny Coulson. Miał zakrwawioną potylice i marynarkę. Podniosłam się i uklęknęłam obok niego przykładając dwa palce do jego czerwonej szyi. Na szczęście wyczułam puls. Odetchnęłam z ulgą siadając i masując się po obolałej głowie. Wtem do pokoju wpadło kilku agentów z bronią rozglądając się w poszukiwaniu rannych. Wzrok kilku z nich zatrzymał się na mojej osobie.
- Co się stało?- zapytałam ledwo przytomna.
- Trzęsienie ziemi, ale tylko w promieniu najbliższych 100 metrów- odpowiedział jeden z agentów przyglądając się mojej sylwetce.- Coś cię boli?- zapytał po chwili wyjmując apteczkę.
- Tylko głowa, z agentem Coulsonem jest gorzej- odparłam wskazując palcem na jego zakrwawioną czaszkę.- Sprawdziłam, ma puls i oddycha. Jest nieprzytomny.
- Jest tu ktoś jeszcze?- spytał drugi mężczyzna kucając obok mnie.
- Nie wiem, nie szukałam- odpowiedziałam czując kolejną fale bólu migrenowego.
- Chcesz coś na ból głowy?- zaproponował brunet widząc jak zaciskam powieki i łapie się za czoło.
- Tak- szepnęłam nie otwierając oczu.
Po chwili wzięłam jakiś lek przeciwbólowy i podniosłam się na zdrętwiałych nogach. Rozejrzałam się pokoju szukając jakiejkolwiek leżącej sylwetki. Wtem rzuciła mi się w oczy ciemna dłoń, ledwo widoczna spod gruzu.
- Ktoś tu jest!- powiedziałam donośnym głosem podświetlając ręce na niebiesko i unosząc w powietrze gruz oraz połamane meble. Moim oczom ukazał się nieprzytomny Fury oraz jakiś inny agent, prawdopodobnie nieżywy.
- Wyciągnijcie ich, nie utrzymam tego w powietrzu zbyt długo - wysapałam uginając lekko kolana. Mężczyźni czym prędzej podbiegli, chwycili Fury'ego wraz z drugim rannym i położyli ich obok Coulsona. Opuściłam jak najdelikatniej połamane meble i tynk z powrotem na podłogę.
- Pomożesz nam- oznajmiła brunetka widząc jak trzymałam w powietrzu tak ciężkie rzeczy.
- Przeszukaliście już wszystkie pomieszczenia?- zapytałam odwracając głowę w kierunku głosu.
- Jeszcze nie, Stark skanuje teren i daje nam znać gdzie są jacyś ludzie- odpowiedziała kobieta.- Maria Hill- dodała podając mi dłoń.
- Alex Winehouse- odpowiedziałam niepewnie ściskając jej rękę.
- To ty jesteś aresztowana za wybuch bazy ONZ?- zapytała kobieta puszczając dłoń.
- Cóż, prawdziwy terrorysta jest wciąż na wolności... ja jestem tylko kozłem ofiarnym- westchnęłam przeczesując włosy.
- Współpracowałaś z Avengers oraz sprzedałaś Hydrę. Jeśli to nie przekonało Fury'ego, to nie wiem co- odparła kobieta rozglądając się po pomieszczeniu. Wtem przypomniałam sobie o areszcie, w którym siedzieli moi przyjaciele.
- Chodźmy do aresztu, są tam Steve, Wanda, Bucky i Sam- powiedziałam omijając kawał betonu i wychodząc przez zbitą szybę na korytarz.
- Muszę poważnie porozmawiać z Furym... ten człowiek o niczym mi nie mówi!- oburzyła się Maria ruszając w moje ślady.
- Prowadź- oznajmiłam przepuszczając kobietę przed siebie. Ruszyłyśmy szybkim krokiem w kierunku klatki schodowej, gdyż jak się okazało winda leżała zerwana na poziomie -2. Miałam w głowie przebłyski zdarzeń minionego dnia. Był już środek nocy więc na szczęście nikogo nie było na ulicy w trakcie trzęsienia. Miałam nadzieje, że nikt spoza budynków TARCZY nie ucierpiał. Coraz ciężej było mi też utrzymać równowagę. Jedynym wypoczynkiem jaki miałam od 24 godzin był moment jak zemdlałam pod wpływem natłoku emocji. Zeszłyśmy kilka pięter w dół i weszłyśmy przez drzwi prowadzące do korytarza z celami.
- Halo? To ja Alex, jesteście tu?- zapytałam błądząc w ciemnościach.
- Alex? Co ty tu robisz?- rozległo się pytanie Barnesa. Wtedy ujrzałam go stojącego przed nieprzytomnym strażnikiem. Przeniosłam wzrok na cele obok, w której ktoś wyważył drzwi. W dłoni Bucky'ego spoczywał pęk kluczy.
- Co się do cholery dzieje?- zdziwiła się agent Hill widokiem równie zdezorientowanego bruneta.
- A na co ci to wygląda?- odburknęła Wanda opierając się czołem o kraty.
- Spokojnie nie powiem Fury'emu o tym incydencie. Nie wiedziałam nawet, że was tu zamknął!- odpowiedziała równie zirytowana Maria, po czym zapaliła światło.
Bucky otworzył cele uwalniając zamkniętych kompanów, a ja pomogłam Wandzie wyjść z kaftanu bezpieczeństwa. Steve upewnił się, że strażnik żyje i ruszyliśmy za agentką na górę. Cieszyłam się, że nic im się nie stało. Dalej nie wiedziałam, co dokładnie spowodowało wstrząs. Być może były to moje stłumione emocje i atak złości... nie miałam pojęcia, że moja moc jest tak silna. Po paru minutach doszliśmy do sali, w której przy jedynym działającym komputerze siedział Tony. Odwrócił się w naszą stronę obdarzając nas szerokim uśmiechem.
- Jak miło was widzieć kochani, wszyscy cali?- zapytał z troską.
- Żyjemy- westchnął Steve siadając na jednym z krzeseł, które rozpadło się tuż pod nim. Zaśmiałam się cicho widząc jak upada na tyłek.
- Żyjesz staruszku?- zaśmiał się Bucky podając mu dłoń. Rogers chwycił ją i wstał mrucząc coś pod nosem. Po chwili dołączyła do nas Natasha i Vision. Uśmiechnęłam się do nich widząc, że nic im nie jest.
- Gdzie jest teraz Fury?- zapytała Wanda.
- Ranny i nieprzytomny, ale żywy- odparła Maria.
- Czy zauważą jeśli teraz sobie stąd pójdziemy?- dopytała niepewnie Maximoff zerkając na nasze reakcje.
- Jeśli Tony wyłączy kamery i pójdziemy w mniejszych grupach to może się udać- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Ja i Natasha pójdziemy naokoło klatką schodową, a Bucky i Sam paręnaście metrów za nami. Dojdziemy na -1 do samochodu Natashy- zaproponował Steve podchodząc do drzwi.
- Ja doprowadzę do was Alex, jakby co będę udawać, że ją prowadzę na przesłuchanie- oznajmiła agentka Hill łapiąc mnie za ramie.
- W takim razie ja pójdę z Visionem i Wandą do mojego samochodu- dodał Stark klikając coś w telefonie.
- Wyłączyłeś kamery?- spytał Steve łapiąc za klamkę.
- Chwile- odpowiedział brunet podnosząc palec aby uciszyć Rogersa.- Już, mamy 5 minut- dodał chowając komórkę.
Najpierw z gabinetu wyszedł Steve wraz z Natashą. Tuż po nich ruszył Sam z Bucky'm, obaj niezbyt zadowoleni swoim towarzystwem. Po niecałej minucie agentka Hill chwyciła mnie mocniej za ramie i wyprowadziła z sali. Szłyśmy korytarzami co jakiś czas mijając innych agentów spieszących się w tylko im znanym kierunku. Zeszłyśmy po schodach na -1 gdzie czekał już czarny mercedes Romanoff. Maria puściła moje ramie rozglądając się wokoło.
- Czysto, leć!- szepnęła popychając mnie lekko w stronę samochodu. Podbiegłam do auta wsiadając na tylne siedzenie obok Bucky'ego.
- Alex schyl się, James zasłoń ją jakoś- poleciła Natasha odpalając silnik i zerkając w lusterku na samochód Tony'ego, który stał za nami. W środku za kierownicą siedział Stark, a na tylnym siedzeniu Wanda z Visionem. Po chwili kobieta odpaliła silnik i ruszyła w stronę bramy wyjazdowej. Agentka Hill otworzyła nam ją za pomocą swojej karty dostępu tłumacząc strażnikom, że to Avengers chcą wyjechać. Nie widziałam co się dzieje, słyszałam jedynie rozmowy. Siedziałam schylona, a Bucky opierał na mnie metalowy łokieć udając, że jestem jakimś przykrytym kurtką pudłem. Po paru minutach zdjął ze mnie rękę i okrycie. Od razu wyprostowałam kręgosłup jęcząc głośno.
- Schyl się, ktoś może cię rozpoznać- syknęła kobieta cały czas patrząc przed siebie. Bucky posłusznie zarzucił na mnie kurtkę, ja oparłam łokcie na swoich kolanach. Miałam nadzieje, że Barnes faktycznie jakkolwiek mnie maskował opierając się o mój kręgosłup, gdyż nie było to zbyt przyjemne. Po parunastu minutach auto zatrzymało się, a Natasha wyłączyła silnik. Od razu zrzuciłam z siebie kurtkę rozprostowując stawy.
-Udało się!- oznajmiłam ucieszona widokiem parkingu w bazie Avengers.
- Chodźmy do konferencyjnej, musimy obgadać co robimy dalej- stwierdził Steve wychodząc z auta. Pare minut po nas, do sali wkroczył Tony, a za nim Wanda i Vision.
- O czym dyskutujecie?- zapytał Stark siadając na kanapie obok Sama.
- Co robimy dalej- westchnęłam opierając głowę o ścianę, pod którą siedziałam.
- Prawdopodobnie za godzinę będzie tu TARCZA chcąc sprawdzić czy cię przypadkiem nie porwaliśmy. Cóż, nie powinni cię tu zastać, więc faktycznie trzeba coś z tym zrobić- rzekł Tony bawiąc się okularami.
- Dzięki, że powiedziałeś coś co wszyscy wiemy- odpowiedziała sarkastycznie Natasha, siadając na jednym z krzeseł.
- Sądzę, że powinnam uciec sama- szepnęłam wpatrując się w ścianę przede mną.
- Co?- zdziwił się Bucky.
- To ja mam problemy, nie wy. Nie chce was narażać na ponowny areszt albo gorzej- dodałam opierając czoło o ugięte kolana.
- Alex, nie zostawimy cię- oznajmiła Wanda przysiadając się do mnie.
- Mamy bardzo mało czasu...trzeba coś wymyślić. Jakieś miejsce, o którym nikt nie wie, a jest stosunkowo blisko- powiedziałam zerkając na Tony'ego, który gmerał coś w telefonie.
- Co robisz?- spytał Sam patrząc na ekran Starka.
- Szukam- odparł brunet wstając z kanapy, aby podejść do okna.
- Narazie cię gdzieś schowamy, a potem, jak sprawa ucichnie, pomożemy ci- oznajmił Steve zerkając na mnie i Wandę.
- Mam!- powiedział nagle Tony odwracając się w naszą stronę.- Dwa miejsca, narazie lepsze to drugie. Właśnie pisze z Bartonem, mieszka z rodziną na totalnym zadupiu.
- Chcesz ją dać do Clinta?- zdziwiła się Natasha podchodząc do Starka.- Laura jest w trzeciej ciąży, mają małe dziecko, czy to nie zbyt ryzykowne?- dopytała jak najciszej.
- TARCZA nie wie, że tam mieszkają- zapewnił Tony chowając komórkę.- Mam adres, zawiozę cię. Na miejscu ustalimy z Clintem co i jak... wszystko będzie dobrze- dodał uśmiechając się do mnie pocieszająco.
- Co mamy powiedzieć jeśli TARCZA tu przyjdzie, a ciebie nie będzie?- spytał po chwili Steve.
- Powiedz, że pojechałem do Pepper- odparł Tony kierując się do wyjścia z sali.
- Dziękuje wam wszystkim, naprawdę- wyszeptałam wstając z podłogi.
- Nie żegnamy się na zawsze- zaśmiała się Wanda obejmując mnie ramieniem.
- W takim razie do zobaczenia- dodałam uśmiechając się do każdego po kolei i wyszłam za Starkiem.

PERFECT SOLDIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz