Rozdział 2

55 4 0
                                    


Weszliśmy do jego domu i od razu podbiegła do mnie jego mama.

-Stella- powiedziała uradowana.
-Dzień dobry- odparłam zdejmując buty przy wejściu.
-Czy wy czasami się nie lubiliście?- zapytała niepewnie.
-Stella ma mi pomóc zdać- rzucił Alex z niechęcią w głosie.
-To bardzo miłe z twojej strony, Stello- powiedziała, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Nie miałam wyjścia, bo mnie do tego zmusili...
A pomijając ten fakt, ile można się uśmiechać?

Lekko się uśmiechnęłam nic nie mówiąc.

-Idziemy- rzucił Alex prowadząc mnie schodami do swojego pokoju.

                                  ~~~~~~~

-Trójka cię satysfakcjonuje?- zapytałam zamykając książkę.
-Bardzo- odpowiedział wzdychając.
-Więc umiesz na trójkę. To wystarczy by zdać- powiedziałam.
-Cudownie- odparł z kpiną.
-Na mnie już czas- odparłam wstając i pakując wszystkie swoje rzeczy do plecaka.
-Odprowadzić cię?- zapytał obojętnie.
-Nie trzeba- odpowiedziałam szybko i wyszłam rzucając szybkie „cześć".

Wyszłam z domu po drodze żegnając się z mamą Alexa.
Po około 5 minutach byłam już w domu.

-Co tak długo?- zapytała mama przy wejściu.
-Poproszono mnie, abym pomogła w nauce jednej koleżance, więc pomogłam- skłamałam.

Spojrzała na mnie z uniesioną brwią i dłońmi opartymi na biodrach.

-No dobra. To nie była koleżanka, tylko Alex z domu obok. Nie mów tacie, proszę- odparłam.
-Dobrze, nie powiem- zgodziła się.
-Dzięki- rzuciłam i poszłam na górę.

Odłożyłam plecak i położyłam się na łóżku twarzą do okna.
Akurat, gdy spojrzałam w okno na przeciwko mnie mój wzrok spoczął na Alex'ie wpatrującym się w ekran telefonu i zdejmującym koszulkę.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały Alex zalotnie się uśmiechnął i wyszedł z pokoju.

Dupek.
Trzeba było nie świecić gołą klatą przy oknie...

Z racji, że dochodziła godzina 18:00 zdecydowałam, że wezmę szybki prysznic.
Po wyjściu z łazienki od razu wskoczyłam do łóżka.
Nagle do pokoju wparował mój ojciec.
Był widocznie zezłoszczony, a ja już wiedziałam co się święci.

Następny dzień...

-Nie pójdziesz do szkoły z taką twarzą- powiedziała moja mama, za którą stał mój ojciec za założonymi rękoma na piersiach.

Nienawidzę cię, tato.

-Nie przewróciłam się. Skłamałam- wypaliłam nagle.

Ojciec spojrzał na mnie wrogim wzrokiem, a ja spuściłam wzrok na chwilę.

Powiedz to.

-Tata mnie uderzył- powiedziałam.
-Jak śmiesz oskarżać ojca o takie rzeczy?!- wrzasnęła nagle.
-Nie jest moim ojcem!- krzyknęłam będąc już pod wpływem emocji.
-Wychował cię ze mną, więc jest- odparła.

Nie odezwałam się już ani słowem i pobiegłam z powrotem do swojego pokoju.

Jak może mi nie wierzyć?
Poza tym, po co miałabym kłamać?

It's just meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz